To już ostatnie dni VIII kadencji Sejmu. We wtorek i środę odbywały się ostatnie posiedzenia. Kolejny raz Sejm zbierze się już w nowym składzie.
Jak wynika z wyliczeń firmy doradczej Grant Thornton, Sejm na ostatniej prostej wcale nie zwolnił tempa pracy, wręcz przeciwnie, jeszcze dodał gazu. Od początku lipca do końca września 2019 r. uchwalono w Polsce 5 647 stron maszynopisu aktów prawnych najwyższego rzędu, czyli ustaw, rozporządzeń i umów międzynarodowych. To wynik o 6,6 proc. wyższy niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Łącznie w trzech pierwszych kwartałach roku produkcja prawa w Polsce wyniosła 17 419 stron – to również wzrost, o 5,9 proc. rok do roku.
Drukarka pracuje pełną parą
I co z tego? - można by zapytać. Grant Thornton monitoruje zmienność polskiego systemu prawnego od 2015 r. Jak wynika ze wskazań "Barometru stabilności otoczenia prawnego w polskiej gospodarce", w ciągu ostatnich dwóch lat, czyli w 2017 i 2018 r., liczba nowych aktów prawnych istotnie spadała. Jednak wygląda na to, że z tym koniec.
- Poprzednie dwa lata przyzwyczaiły nas do dobrych wiadomości. Większość kwartałów roku 2017 i 2018 przynosiło spadki produkcji prawa w ujęciu rocznym i zaczęliśmy mieć nadzieję, że ta zmiana jest trwała, dzięki czemu w ciągu kilku lat być może doznamy faktycznej, zauważalnej stabilizacji otoczenia prawnego - komentuje Tomasz Wróblewski, Partner Zarządzający Grant Thornton. - Niestety ostatnie kwartały osłabiają tę nadzieję. Wzrost produkcji prawa powrócił i wszystko wskazuje na to, że rok 2019 będzie czwartym pod względem zmienności przepisów rokiem w historii – dodaje.
Jak wylicza Grant Thornton, gdyby dynamika wzrostu liczby aktów prawnych na poziomie 5,9 proc. utrzymała się w czwartym kwartale, to w całym 2019 roku przyjętych zostałoby 21 524 stron maszynopisu aktów prawnych, czyli o 1199 stron więcej niż w 2018 r. Oznaczałoby to, że produkcja prawa utrzyma się na poziomie zbliżonym do średniej z lat 2012-2018. Czyli z czasów, gdy prawo pęczniało jak na drożdżach.
Całe życie na czytanie
Te tysiące stron wyglądają dość abstrakcyjnie. Spróbujmy więc inaczej. Gdybyśmy chcieli przeczytać wszystkie publikowane nowe akty prawne najwyższego rzędu, to w trzech pierwszych kwartałach 2019 r. mielibyśmy do przeczytania 92 strony każdego dnia roboczego. Musielibyśmy poświęcić na tę rozrywkę co najmniej 3 godziny i 4 minuty dziennie. O ile jedną stronę czytamy średnio 2 minuty.
Nie byłaby to szczególnie ciekawa ani łatwa lektura. Głównie dlatego, że zdecydowana większość nowych ustaw i rozporządzeń to nowelizacje starych aktów prawnych. Czyli zawierają jedynie nieczytelne, wyrwane z kontekstu zdania czy akapity. Żeby poznać ich sens i dowiedzieć się, o co właściwie w nich chodzi, trzeba sięgnąć do tekstów źródłowych, czyli starszych ustaw. A to oznaczałoby, że nasz stosik rzeczy do przeczytania urósł o kolejne tysiące stron.
Można dyskutować, czy mierzenie jakości prawodawstwa liczbą stron nowych aktów prawnych jest najlepszym sposobem oceny.
- Mimo całej ułomności tego wskaźnika, świetnie pokazuje on, jak produkcja prawa w ostatnich 15 latach wystrzeliła w górę i częściowo wyrwała się organom państwa spod kontroli, stając się silną barierą w rozwoju polskich firm i polskiej gospodarki. Przedsiębiorca planujący inwestycję nie może mieć w Polsce pewności, w jakich warunkach prawnych będzie funkcjonował, kiedy proces inwestycyjny się zakończy – mówi Tomasz Wróblewski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl