- Nie jest tajemnicą, że to polscy lekarze zasilają niemieckie szpitale - opowiada money.pl prof. Leszek Domański, dziekan Wydziału Medycyny i Stomatologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. W pewnym momencie jednak władze tej uczelni postanowili odwrócić tę sytuację. Wymyślili, że można zrobić tak, by to Niemcy zasilali niemieckie szpitale, ale żeby Polacy jeszcze na tym skorzystali.
PUM postanowił więc nauczać po angielsku, a w 2013 r. rozpoczął współpracę z siecią niemieckich szpitali Asklepios. Udało się - młodzi Niemcy szli na studia do Szczecina, płacili nawet kilkanaście tysięcy euro za rok - i wracali do pracy w swoim kraju. Wydawało się, że wszyscy są z tego powodu szczęśliwi.
Jednak, jak opowiada prof. Domański, wszystko zmieniło się w 2019 r. Polska zwróciła się do Komisji Europejskiej o zmianę dyrektywy. Od tej pory dyplom zakończenia studiów nie gwarantuje już statusu lekarza - trzeba odbyć jeszcze 13-miesięczny staż i zdać egzamin końcowy. W przypadku polskiej uczelni - staż musi się odbyć w polskim szpitalu.
Czytaj też: Rekordowe pensje lekarzy w zadłużonych szpitalach. Biorą dodatkowe dyżury, bo nie ma kto pracować
A to w praktyce oznacza, że Niemiec po zakończeniu studiów na PUM, musiałby zostać jeszcze rok w Polsce - i pracować w polskim szpitalu. Biorąc pod uwagę barierę językową - jest to w praktyce niemożliwe.
A więc absolwenci PUM lądują na bezrobociu. Jak czytamy w niemieckich mediach, już teraz takich przypadków jest 20. Ale niebawem może być znacznie więcej.
Zresztą Niemcy nie czekają z założonymi rękoma na rozwój sytuacji. "Zakaz pracy przez urzędniczą samowolkę?" – pod takim hasłem grupa niemieckich absolwentów Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie opublikowała w sieci petycję, którą chce zmusić władze landu Brandenburgia do pilnego rozwiązania problemu, związanego z uznaniem ich polskich dyplomów i uzyskaniem prawa do wykonywania zawodu lekarza w Niemczech.
Petycja niemieckich medyków
- W tej chwili w PUM na Wydziale Medycyny i Stomatologii kształcimy ponad 300 Niemców. Ale sprawa dotyczy nie tylko naszej uczelni – właściwie w każdej większej uczelni medycznej studiują dziś Niemcy - opowiada money.pl profesor Domański.
"Dlaczego prawo działa wstecz?"
- Przyznam, że nie wiem, co mam naszym studentom i absolwentom teraz powiedzieć. Kształcili się u nas, by pracować w niemieckich szpitalach. A teraz nie mogą tego robić – i muszą korzystać z zasiłków dla bezrobotnych, by przeżyć - słyszymy od profesora.
Dziekan nie chce wskazywać winnych - uważa, że po prostu wytworzyło się biurokratyczne zamieszanie. Dodaje jednak, że tracą na tym wszyscy - niemieccy studenci i absolwenci, polskie uczelnie, a nawet polscy pacjenci. Bo przecież skoro młodzi Niemcy nie mogą pracować w zawodzie, to jest większa pokusa dla szpitali, by rekrutowali polskich lekarzy.
Profesor ma więc apel do polskiego resortu zdrowia. - Moim zdaniem polskie ministerstwo mogłoby uznawać rok praktyczny odbywany przez naszych niemieckich studentów w niemieckich szpitalach na bazie porozumienia z uczelnią. Szczególnie, że studenci rozpoczęli studia na warunkach, gdy w regulacji polskiej nie obowiązywał staż podyplomowy - opowiada. To jego zdaniem mogłoby szybko zakończyć sprawę.
A niemieccy absolwenci jego zdaniem są doskonale przygotowani do pracy, bo w ramach wspólnych programów poznają przez rok realia pracy w niemieckim szpitalu. Zresztą, właśnie w ten sposób działa system nauki medycyny w Niemczech. W ciągu sześciu lat studiów odbywa się jeden rok praktyczny - odpowiednik naszego 13-miesięcznego stażu.
Jego zdaniem, prawo nie powinno działać wstecz. A tak się stało w tym przypadku - gdy młodzi Niemcy szli na uczelnie, słyszeli, że po studiach w Polsce nie będzie problemu z uznawaniem ich dyplomu w Niemczech. A stało się zupełnie inaczej.
Wysłaliśmy w tej sprawie pytania do resortu zdrowia i czekamy na odpowiedzi. Również Niemcy nie wiedzą, co z tą sprawą zrobić.
- Niestety, nie mamy na razie rozwiązania - przyznała Ursula Nonnemacher, minister zdrowia przygranicznego landu Brandenburgia. Właśnie tam trafia większość z wykształconych w Polsce niemieckich lekarzy. O sprawie zresztą regularnie donoszą za Odrą najważniejsze media.
A prof. Domański podkreśla, że cała sprawa to gigantyczny kłopot również dla uczelni. - Tegoroczna rekrutacja dla obcokrajowców z Niemiec na medycynę i
stomatologię w PUM stoi pod znakiem zapytania - przyznaje.
- Ale uważam również, że godzi to też w wizerunek Polski - dodaje.
Prof. Leszek Domański, Pomorski Uniwersytet Medyczny
Czytaj też: Podliczyliśmy zarobki w różnych zawodach. Wszędzie zarabiamy kilka razy mniej niż Niemcy
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl