Pomoc rządowa z tarczy antykryzysowej trafia również do gangsterów - donosi "Gazeta Wyborcza". Chodzi o głośną sprawę podpalenia konkurencyjnego klubu nocnego przy ul. Foksal – FHouse.
Pod koniec 2019 roku policja pochwaliła się rozbiciem grupy, w której działał gangster Krzysztof U, znany pod pseudonimem "Fama".
Jak przypomina "Wyborcza", kiedy podpalono FHouse, przebywał on na kilkumiesięcznej przepustce. Zatrzymano wówczas także dwóch współwłaścicieli klubu nocnego przy Twardej, Zbigniewa L. i Roberta P.
Postawiono im zarzuty zlecenia podpalenia konkurencyjnego lokalu. Jednak obaj nie przyznali się do winy, od ponad roku przebywają w areszcie, a prokuratora dokłada im zarzutów. Ostatnio również zlecenia pobicia kobiety, która miała skarżyć się na hałasy z klubu.
Jednak gangsterska afera to tło kolejnych wydarzeń, które toczą się obecnie. Okazuje się, że pomimo poważnych oskarżeń, aresztu i kontaktów ze światem przestępczym firmy Zbigniewa L. i Roberta P. czerpią z rządowej pomocy dla firm, które nie mogą działać w pandemii.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", firma, która składa wnioski o dofinansowanie czy ulgi do PFR, ma obowiązek złożenia oświadczenia, że nie złamała żadnych obostrzeń związanych z pandemią. Nie ma natomiast obowiązku składania oświadczenia, że nie ma zarzutów karnych.
Urzędnicy mają związane ręce. PFR nie odpowiedział dotąd dziennikowi na pytania o możliwość weryfikacji firm ubiegających się o pomoc.