Warszawski ratusz poinformował opinię publiczną o gigantycznych podwyżkach gazu. W przypadku np. Przychodni Zdrowia Ursynów cena wzrośnie ze 112 tys. złotych rocznie do 880 tys. złotych rocznie.
Rafał Trzaskowski w swoim poście zauważył, że ceny gazu są inne dla klienta indywidualnego i dla klienta biznesowego. Wymienione przez prezydenta Warszawy podwyżki dotyczą właśnie tej drugiej grupy.
Poseł KO Waldy Dzikowski na Twitterze zarzucił PGNiG, które dostarcza gaz do wymienionych przez Trzaskowskiego podmiotów, tzw. subsydiowanie skrośne, które zdaniem posła ma być niezgodne z prawem unijnym (polityk mylnie nazywa to "subwencjonowaniem skrośnym"). Oznaczałoby to, że państwowa spółka rekompensuje niższe taryfy dla klientów indywidualnych wysokimi cenami dla firm i podmiotów rynkowych.
Nie ma mowy o subsydiowaniu skrośnym
Zdaniem byłego wiceministra spraw zagranicznych i eksperta prawa europejskiego Artura Nowaka-Fara nie widać przesłanek, żeby PGNiG swoją polityką cenową łamała unijne regulacje.
- W tym przypadku raczej nie ma mowy o subsydiowaniu skrośnym. Miałoby ono miejsce, gdyby przedsiębiorstwo uzyskałoby zasoby ze źródła pochodzącego od rządu. Gaz musiałby zostać przekazany do PGNiG przez państwo - tłumaczy Nowak-Far.
Prawnik zwraca też uwagę na to, że polityka przedsiębiorstwa polegająca na różnicowaniu cen nie uprawnia również w tym przypadku do takich zarzutów.
- Wszystko zależy od zgodności z dyrektywami. Nie widzę przesłanek, żeby można było mówić o subsydiowaniu skrośnym - podsumowuje Artur Nowak-Far.
PGNiG tłumaczy się z podwyżek
Mimo wszystko ponad 800-procentowe podwyżki mogą zaskoczyć Polaków. Dlatego też zapytaliśmy PGNiG skąd tak drastyczne wzrosty. Państwowa spółka tłumaczy się cenami gazu na giełdach towarowych, które biją kolejne rekordy.
"Przykład podany przez wiceprezydent Warszawy [wcześniej na Twitterze napisała o tym Renata Kaznowska - przyp. red.] dotyczy oferty przygotowanej na bazie cen paliwa gazowego, obowiązujących w danym dniu na Towarowej Giełdzie Energii (TGE), w tym przypadku w samym szczycie giełdowych notowań. Warto również zauważyć, że oferty były wybierane w trybie konkurencyjnym i oferta PGNiG była najniższa ze wszystkich" - czytamy w odpowiedzi PGNiG dla money.pl.
Obecnie maksymalne kwoty za gaz dla odbiorcy indywidualnego wciąż ustala Urząd Regulacji Energetyki. Takiego wymogu nie ma dla klientów biznesowych. Taryfy dla tzw. "kuchenkowiczów" znikną z początkiem 2024 roku. Zakończy to tym samym proces liberalizacji rynku gazu.
Jego pierwszym znaczącym elementem było urynkowienie cen gazu dla klienta biznesowego. Innymi słowy: to, z czym się dziś mierzą podmioty biznesowe, od 2024 roku będzie czekać na nas wszystkich. Ale po kolei.
Biznes płaci więcej, bo tak chciała Unia Europejska
Proces uwalniania cen gazu i liberalizowania rynku trwa w Polsce od wielu lat. Zmiany są zgodne z unijnymi zaleceniami. Rafał Trzaskowski i Waldy Dzikowski zapominają o tym fakcie, że obecna sytuacja nie jest bezpośrednim wynikiem działań obozu Zjednoczonej Prawicy, a planów realizowanych już w czasach rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Co więcej, uwolnienie cen gazu dla wszystkich, oprócz klientów indywidualnych, to realizacja unijnych wyroków w związku skargami wobec Polski, której zarzucano bierność we wprowadzaniu nowych regulacji.
Polska musiała po prostu dostosować prawo energetyczne do prawa unijnego, co ostatecznie miało miejsce w 2017 roku. Jednak sam proces liberalizacji zaczął się znacznie wcześniej.
Elementem tego procesu było uruchomienie w grudniu 2012 roku giełdy gazowej. Ponadto gaz do największych odbiorców już wtedy mogli dostarczać inni dostawcy niż PGNiG. Wszystkie te procesy rozpoczęły się przed przejęciem władzy przez PiS.
Wolny rynek nie zadziałał w czasach kryzysu
Wolny rynek miał się po prostu wszystkim opłacać. I tak właśnie tak było. Niestety do czasu. Obecnie sytuacja jest daleka normalnej, na co zwracają uwagę eksperci rynku energetycznego. Nikt nie spodziewał się tego, że ceny gazu na giełdach wystrzelą w 2021 roku na niespotykany poziom.
- Trwa proces liberalizacji rynku gazu w Polsce. Liberalizacją zostały objęte firmy, najwięksi odbiorcy, a gospodarstwa domowe nie, dlatego w ich przypadku cena jest regulowana przez URE. W warunkach rutynowych rozwój rynku, elastyczność doboru oferty, niezależność od regulacji jest dobra dla klienta, ponieważ gazu jest dużo, jest tani, a klient może wybierać najlepsze oferty - tłumaczy ekspert energetyczny i dziennikarz Wojciech Jakóbik.
Nasz rozmówca zwraca uwagę na to, że w obecnej sytuacji, bez regulacji cen gazu przez URE, podwyżki dla klientów indywidualnych byłby na poziomie kilkuset procent.
- Jesteśmy w czasie kryzysu, który wywołał rekordowe wzrosty cen gazu i gdyby cena dla tzw. "kuchenkowiczów" nie była regulowana, to ceny zgodnie z trendem rynkowym nie wzrosłyby o 54 proc., a o kilkaset procent - zwraca uwagę ekspert.
Rosja, wiatr, pandemia i niemiecka niechęć do atomu
Obecna sytuacja wynika ze splotu wydarzeń. Jakub Wiech, ekspert od energetyki i zastępca redaktora naczelnego Defence24, wskazuje, że złożyła się na to sytuacja geopolityczna i działania Rosji, która ogranicza przesył tego surowca na zachód Europy.
Do tego doszły problemy m.in. z pogodą - brak wiatru odbił się na ilości energii pozyskiwanej m.in. przez OZE. Swoje dołożyła też pandemia koronawirusa. Przebudzenie globalnych gospodarek po pandemicznych przestojach sprawiło, że zapotrzebowanie na energię na światowych rynkach bardzo wzrosło.
Do tego dodać należy odchodzenie Niemiec, czyli największej europejskiej gospodarki, od energii atomowej. Te cztery czynniki to większość elementów składowych drożejącego gazu. Jakub Wiech nie ma wątpliwości, że obecnie Europa mierzy się z bezprecedensową sytuacją, która zaszokowała szereg podmiotów działających na rynku.
- Liberalizacja cen gazu w tym momencie jest paradoksalnie niekorzystna, bo zazwyczaj liberalizacja z punktu widzenia Polski oznaczała, że ceny będą bardziej atrakcyjne. Przykładem jest tu kontrakt jamalski. Po arbitrażu w Sztokholmie cena gazu została zliberalizowana i Gazprom musiał zwrócić PGNiG nadpłatę. Teraz rynki są w takiej sytuacji, że te ceny są ekstremalnie wysokie. Jest to wypadek przy pracy tego systemu, ale jesteśmy w superspecyficznej sytuacji - wyjaśnia ekspert.
Według Jakuba Wiecha w przypadku gazu reakcja na zmiany na giełdach towarowych jest momentalna. Nie ma tam miejsca na spekulacje cenowe. - Wystarczyła tylko informacja o gazowcach ze Stanów Zjednoczonych, żeby ceny gazu momentalnie radykalnie spadły. A to była tylko informacja o gazowcach, a jak na razie nawet molekuła tego gazu nie dotarła do Europy - tłumaczy Wiech.
Tarcza antyinflacyjna do poprawy?
Podwyżki cen gazu w przypadku samorządowych instytucji są bezprecedensowe. Jednak - jak zwracają uwagę eksperci - sytuacja ekstremalna i zależna od wielu czynników zewnętrznych. W przypadku klientów indywidualnych podwyżki amortyzowane są przez taryfy ustalone przez URE, a także przez tarczę antyinflacyjną, która ma zmniejszyć obciążenie portfeli Polaków cenami energii.
W przypadku "kuchenkowiczów" podwyżki także są odczuwalne, ale daleko im do wzrostów, jakie mają miejsce w przypadku innych podmiotów. Warszawski ratusz w sprawie podwyżek ma zwrócić się bezpośrednio do URE i do UOKiK.
Jednak kluczowym organem w razie jakichkolwiek działań osłonowych jest strona rządowa, która w rozwiązaniach antyinflacyjnych wydaje się zapomniała o samorządach. A władze lokalne w przypadku takich podwyżek są zobowiązane do obciążenia nimi mieszkańców.