W piątek, 15 września, zgodnie z umową, upłynął termin na oddanie Morskiemu Oddziałowi Straży Granicznej (MOSG) nowego patrolowca OPV wybudowanego we francuskiej stoczni Socarenam.
Jeszcze w piątek rano rzecznik prasowy MOSG, komandor Andrzej Juźwiak informował nas, że prace komisji odbiorczej cały czas na trwają. Zapowiadał się długi dzień.
Jak wcześniej pisaliśmy – odbiór nowego statku patrolowo-ratowniczego odbywał się w napiętej atmosferze. Francuzi żądają bowiem od MOSG dopłaty ok. 20 mln zł do ceny kontraktu. Kwota ta stanowi ok. 20 proc. całej inwestycji (koszt to nieco powyżej 111 mln zł).
Po godzinie 14:00 w sobotę rzecznik MOSG potwierdził nam, że statek nie został odebrany. - W kilku obszarach stwierdzono nieprawidłowości, które aktualnie wyjaśniane są przez wykonawcę - poinformował krótko komandor Juźwiak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z naszych ustaleń wynika, że nowy statek patrolowo - ratowniczy jest polskim służbom na Bałtyku bardzo potrzebny. Jest elementem naszego bezpieczeństwa. Przy wyborze wykonawcy, poza ceną, kierowano się także jego doświadczeniem w budowie podobnych jednostek. Musiał on spełnić szereg wymagań, które stawiał Frontex. W 90 proc. budowa była finansowana ze środków unijnych.
Francuzi dążyli do tego, by w protokole odbiorczym znalazł się zapis o nierozliczeniu transakcji (potężnej niedopłacie) z powodu "drastycznych podwyżek dostaw materiałów i urządzeń". Natomiast MOSG miał się na to nie zgodzić.
Straż Graniczna z powodu nieprzyjęcia statku może zacząć już naliczać Francuzom kary umowne za każdy dzień spóźnienia. Według naszych ustaleń to kwoty sięgające ok. kilkunastu tysięcy euro dziennie.
Szykuje się skandal i utrata funduszy unijnych?
Według naszego źródła informacji właściciel francuskiej Socarenam Philippe Gobert, który uczestniczył w przekazaniu jednostki, był bardzo wzburzony wydarzeniami w porcie na Westerplatte. Jego stocznia specjalizuje się w kontraktach dla służb morskich, dostaje zlecenia z wielu państw świata.
W całej długiej historii tej firmy nie zdarzyła się podobna sytuacja – słyszymy od naszego informatora.
Francuzi mieli złożyć w piątek również formalny wniosek do MOSG o przesunięcie odbioru statku na 20 października, co pozwoli im na uniknięcie płacenia kar. – Sprawa nie jest przesądzona, ale wygląda dramatycznie – uważa nasz rozmówca.
Jak pisaliśmy wyżej, 90 proc. wartości statku stanowią fundusze unijne. Rozliczenie inwestycji odbywa się w transzach. Polska już część środków wypłaciła Francuzom. Według naszego informatora, w przypadku braku porozumienia i sprzedaży statku innemu klientowi, Polska będzie musiała wzięte z Brukseli pieniądze zwrócić.
Zamiast sukcesu jest wstyd. Francuzi pozywają Polskę
Ze względu na toczący się od sierpnia br. przed Sądem Okręgowym w Gdańsku proces, który stocznia Socarenam wytoczyła MOSG-owi – informacje na temat sporu są utajnione.
Przypomnijmy, że w budowę nowej jednostki dla MOSG zaangażowane były również jako podwykonawcy firmy polskie. Wystąpiły one do stoczni Socarenam z pismami przedprocesowymi o zapłatę. Jedna z firm jest postawiona w stan upadłości.
Jednostka budowana była w latach 2020-2023, w czasie pandemii Covid-19 oraz napaści Rosji na Ukrainę. W związku z przerwaniem łańcuchów dostaw i niedoborami surowców na rynkach ceny zarówno materiałów jak i usług wielokrotnie poszły w górę, stąd – jak argumentują firmy budujące ten statek – nastąpiło przekroczenie zakładanych pierwotnie budżetów.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl