W czwartkowej "GW" podany jest przykład Marzenny Grabiszewskiej-Gryki. To emerytka, która w połowie maja otrzymała od skarbówki pismo, w którym poinformowano ją o zajęciu konta na poczet zaległości.
To wszystko przez Pocztę Polską, która ściga obywateli za niezapłacony abonament telewizyjny. Kobiecie wyliczyła 1735 zł zaległości.
- Najpierw odebrano mi 700 zł z trzynastej emerytury, a kilka dni później urząd zajął resztę - skarży się 67-latka na łamach "GW". To oznacza, że skarbówka zajęła jej 80 proc. tego, co zazwyczaj otrzymuje z ZUS. - To świństwo - komentuje kobieta.
Poczta Polska na poważnie wzięła się za tych, którzy zalegają z abonamentem. Prawo pozwala jej ściągać należności nawet do pięciu lat wstecz.
W ostatnim czasie na celowniku są jednak przede wszystkim emeryci i renciści. Tacy ludzie zgłaszają się do "Gazety Wyborczej".
I o ile można jeszcze zrozumieć, że Poczta ściga tych, którzy zarejestrowali odbiornik, to są również i tacy, którzy nigdy nie mieli telewizora albo go wyrejestrowali. Oni też otrzymują listy ze skarbówki.
Resort finansów podaje, że tylko przez 4 miesiące 2020 roku Poczta Polska wystawiła 35 tys. tytułów wykonawczych. To na ich podstawie urząd skarbowy może dokonywać egzekucji należności. W 2020 roku udało się w ten sposób zebrać 7 mln zł.
O rekordowych kontrolach płacenia abonamentu pisaliśmy już w money.pl w ubiegłym roku.
Polacy nie chcą jednak płacić na media publiczne. Wielu z nich wskazuje, że przecież i tak otrzymują one pokaźne wsparcie z budżetu państwa. Z kolei jak pokazują dane - najgorzej z płaceniem jest na Podkarpaciu. Tam wywiązywanie się z tego obowiązku deklaruje raptem 45 proc. mieszkańców.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl