Karolina Wysota, money.pl: Polska jako jeden z ostatnich krajów OECD przyjęła Krajową Strategię Edukacji Finansowej (KSEF). Zakłada działania na rzecz poprawy odporności finansowej i dobrostanu finansowego Polaków do roku 2030. Obawiam się, że skończy się na sfinansowaniu iluś projektów za publiczne pieniądze, które nie przyniosą większych rezultatów. A pan wierzy w to przedsięwzięcie?
Waldemar Zbytek, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Roku Edukacji Ekonomicznej 2024 i prezes Warszawskiego Instytutu Bankowości: Zostawmy kwestię wiary. Natomiast od poziomu kompetencji finansowych Polaków będzie zależeć dobrostan polskiej gospodarki i uważam, że strategia jest nam po prostu potrzebna. Choćby po to, żeby ci, którzy będą ją realizować: instytucje publiczne, oświata, organizacje pożytku publicznego mogły się na nią powołać. W szczególności szkoły, bez których regularnej i efektywnej edukacji finansowej nie będzie. Patrząc na ten dokument z tej perspektywy, dostrzegam jego olbrzymią wartość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To będą to też działania oddolne. W takim razie jak zadbać o równy dostęp do wiedzy finansowej w szkołach?
Internet i technologia wyrównują szanse. Przykład: inauguracyjny wykład prof. Witolda Orłowskiego z okazji Roku Edukacji Ekonomicznej 2024 oglądało 15,5 tys. dzieci z 700 szkół w całej Polsce. Natomiast fundamentalne znaczenie w tym procesie będzie mieć oświata – szkoła, nauczyciele i sami uczniowie.
A konkretnie?
System edukacji finansowej i ekonomicznej, szczególnie w szkołach podstawowych obecnie jest gorszy niż kilkanaście lat temu. Należy z edukacją finansową wejść głębiej w program nauczania szkół podstawowych.
Kosztem innych przedmiotów?
Nie. W ramach innych przedmiotów.
Proszę podać jakiś przykład.
Książka "Bankructwo małego Dżeka", autorstwa Janusza Korczaka, której 100. rocznicę wydania obchodzimy w tym roku, została wpisana na listę lektur szkolnych. Decyzja Ministerstwa Edukacji Narodowej jest to efektem wspólnych działań Ministerstwa Finansów i Fundacji Warszawski Instytut Bankowości, i dotyczy uczniów w klasach 4-8 szkół podstawowych. Książka ta przez 50 lat była fundamentem edukacji ekonomicznej i finansowej w polskich szkołach podstawowych. To opowieść o spółdzielni uczniowskiej w szkole podstawowej, a przecież fundamenty przedsiębiorczości są dziś takie same co tysiąc czy sto lat temu. Gdyby na języku polskim udało się „przerobić” tę książkę, to na innych przedmiotach, na przykład na matematyce, nauczyciele mogli nawiązywać do niej i pogłębiać wiedzę uczniów.
Będą zajęcia praktyczne?
Chcielibyśmy przywracać w szkołach spółdzielcze sklepiki uczniowskie, które po zmianie ustroju państwa w latach 90. w większości sprywatyzowano. Ostały się w kilkuset szkołach (w roku szkolnym 2022/23 w Polsce działało 6,8 tys. szkół ponadpodstawowych dla młodzieży - przyp. red.). To resztka polskiej idei spółdzielczości, kreowanej również przez Janusza Korczaka i Władysława Grabskiego, którzy 100 lat temu byli inicjatorami rozwoju edukacji ekonomicznej w społeczeństwie.
Jak na te pomysł reagują decydenci i nauczyciele?
Praktycznie wszyscy się zgadzają co do tego, że aktywność w szkołach mocno się zmniejszyła w stosunku do tego, co było w minionej epoce. Gdzie, jeśli nie w szkole, mamy kształtować postawy społeczne, umiejętność pracy w grupach, kompetencje finansowe? Błędnie założyliśmy, że gospodarka wolnorynkowa sama nauczy nas ekonomii. Pogubiliśmy się w ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci. Zapomnieliśmy o wychowaniu ekonomicznym, o którym mówił Korczak. Powinniśmy chyba brać przykład ze Związku Harcerstwa Polskiego, który ma Wydział Wychowania Ekonomicznego, gdzie uczy się dzieci i młodzież, jak wykorzystywać wiedzę w praktyce.
Brzmi to obiecująco. Czy szkoły i nauczyciele są na to gotowi?
Odpowiednie kompetencje trzeba będzie wykształcić na wydziałach pedagogicznych, na studiach podyplomowych. Rozmawiamy z nauczycielami i widzimy, że jest wśród nich zrozumienie potrzeby wychowania ekonomicznego. Tutaj nie chodzi tylko o to, żeby ich podopiecznym lepiej się żyło, gdy dorosną. Ale również o to, żeby umieli efektywniej pracować, budując stabilną gospodarkę i fundamenty ich i naszych przyszłych emerytur. Ponieważ pokoleniowo nie przekazywano nam wiedzy i kompetencji dotyczących obecnego świata finansów, to jest to nasze wspólne zadanie.
Czego oczekujecie od rządu w tej kwestii?
Aktywacji Funduszu Edukacji Finansowej, w którym są środki na działania edukacyjne oraz możliwie szybkiego wdrażania Krajowej Strategii Edukacji Finansowej.
Na koniec marca tego roku w funduszu były 204 mln zł. Z pieniędzy zgromadzonych w funduszu zostały sfinansowane pojedyncze projekty szkolne jeszcze za poprzedniej władzy.
Środki te muszą być przeznaczone na różne działania związane z edukacją finansową. Po drugie należy skalować istniejące już projekty i programy edukacyjne różnych instytucji i organizacji pozarządowych. Nie ma co mnożyć bytów, tylko trzeba wykorzystać to, co mamy dobrego pod ręką i masowo wprowadzić to do szkół. Przykładowo: w zajęciach zorganizowanych w ubiegłym roku przez WIB uczestniczyło 600 tys. osób, w tym dzieci, młodzieży i studentów. A takie projekty prowadzi wiele organizacji pozarządowych.
Proszę podać przykłady takich projektów finansowych?
ABC Ekonomii, Od grosika do złotówki, Szkolna Internetowa Gra Giełdowa, czy właśnie Wychowanie Ekonomiczne ZHP. Są dziesiątki takich projektów prowadzonych od lat. Wystarczy wybrać na przykład 20 najlepszych i wesprzeć je finansowo, żeby zwiększyć ich zasięg.
Co pana zdaniem najbardziej zagraża edukacji finansowej w Polsce?
Obawiam się, że nie zbudujemy odpowiedniej świadomości i temat ucichnie, gdy skończy się Rok Edukacji Ekonomicznej 2024. Dlatego wspólnie pracujemy nad wsparciem wdrażania Krajowej Strategii Edukacji Finansowej oraz powołaniem Krajowego Centrum Edukacji Ekonomicznej, które będzie kontynuować działania REE.
Rozmawiała Karolina Wysota, dziennikarka money.pl