- Popieramy zapowiedzianą zmianę w prawie. Bardzo nam zależy, by powstało prawo do odmowy sprzedaży, natomiast nie może być to obowiązek narzucony na nas, handlowców - powiedziała w rozmowie z money.pl Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD).
Odniosła się tak do słów ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. We wtorek w "Dzienniku Gazecie Prawnej" zapowiedział wprowadzenie nowego rozporządzenia. - Chcemy wyposażyć w dodatkowe uprawnienia podmioty prowadzące sklepy, by miały prawo nie obsługiwać osób bez maseczek. Będzie to wprowadzone jako norma prawna, co najmniej w rozporządzeniu - powiedział.
O ile minister zdrowia mówi o "prawie", o tyle rzecznik resortu w przestrzeni publicznej zapowiada zwiększone kary, nakładane również na sklepy, za nieprzestrzeganie obostrzeń. Handlowcy boją się, że będą karani za nieupilnowanie klientów, którzy do sklepu wejdą bez zakrycia ust i nosa.
Jak stwierdziła prezes POHiD, handlowcy nie mają możliwości egzekwowania noszenia maseczek czy przyłbic, bo nie są służbami. - Do tego zobowiązana jest chociażby policja. Oczekujemy, że właściwe organy, w przypadkach, gdy dojdzie do agresywnej reakcji klienta, będą dla nas wsparciem - podkreśliła Juszkiewicz.
- Nie jesteśmy strażnikiem prawa. Sklepy mają swoje obowiązki, ale to wszystko dotyczy ochrony pracowników. Dostając prawo, że możemy nie obsłużyć klienta bez maseczki, możemy z tego prawa skorzystać. Natomiast nie może to być obowiązek. To musi zostać jasno zapisane w rozporządzeniu - dodała.
- To powinno zostać bardzo mocno wyartykułowane w kampanii społecznej, którą rząd powinien w tym momencie rozpocząć. Społeczeństwo musi być świadome, że ponosi odpowiedzialność za zdrowie swoje i innych - twierdzi prezes POHiD.
Podobnego zdania co Renata Juszkiewicz jest Robert Krzak, ekspert sektora handlu i produktów konsumenckich w EY. Jak przekonuje, rozwiązanie nie może powodować, że sklepom będą groziły gigantyczne kary za niedopilnowanie klienta, czy założył maseczkę.
- To rozwiązanie może być bardzo nieprzyjemne dla sprzedawców. To rola aparatu państwowego, żeby doprowadził do tego, by ludzie nosili maseczki. A nie właścicieli sklepów, którzy jeszcze na dodatek, jeśli tego nie zrobią, to zapłacą 30 tys. zł i więcej kary - powiedział money.pl Robert Krzak.
Handlowcy się boją
O sprawę pytamy też ajentkę Żabki z małej miejscowości pod Warszawą. Pani Beata jest za nowym rozwiązaniem, ale jest też pełna obaw. - To mały sklep, mamy mało pracowników, którzy i tak mają dużo pracy. Boję się, że za nieupilnowanie klienta bez maseczki kara spadnie na nas, a to są gigantyczne pieniądze - powiedziała nam ajentka.
- W sklepie nie ma ochroniarza. Trudno oczekiwać, szczególnie od kasjerek, że będą kłóciły się z niesfornymi klientami. Nie podoba nam się to, że klienci wchodzą do sklepu bez maseczki czy przyłbicy, ale nie jesteśmy w stanie im tego narzucić. My dochowujemy wszystkich obostrzeń, nie zgodzę się na to, by sklep był obciążany karą tylko za to, że klienci nie stosują się do swoich obowiązków. Nie my jesteśmy od tego, by ich pilnować - dodała pani Beata.
Wtóruje jej Robert Krzak z EY. - Co taka kasjerka ma zrobić? Będzie się wykłócała z klientem, nie wpuści go do sklepu? Położy się Rejtanem? - pyta retorycznie.
- Myślę, że samo doprowadzenie do tego, żeby wszyscy ludzie w sklepach nosili maseczki, jest dobre, ale droga do tego w taki sposób, że to sklepy mają odpowiadać, jest zła. W takim razie powinniśmy też karać proboszcza za to, że wierni do kościoła przychodzą bez maseczek - powiedział money.pl Robert Krzak.
Potrzeba kampanii
Renata Juszkiewicz z POHiD ma pewien pomysł, który może być ułatwieniem dla handlowców, ale też podpowiedzią dla rządu przy wprowadzaniu zmian i nowych uprawnień dla przedstawicieli sklepów.
- Powinny pojawić się infografiki. Takie rządowe plakaty, które my możemy rozwiesić w swoich placówkach, pokazujące, że za tym stoi prawo. Tak, by klienci mieli świadomość z konsekwencji, jakie niesie za sobą nierespektowanie prawa w Polsce - powiedziała w rozmowie z money.pl prezes POHiD.
Problemem mogą być awanturnicy, których trudno będzie ze sklepu wyprosić. Zdaniem Juszkiewicz, do tego potrzebne są służby, jak policja czy straż miejska, by przejąć dyskusję z taką osobą.
Jeszcze trudniej niż wyprosić taką osobę ze sklepu jest wyobrazić sobie, że przy każdym sklepie rozstawiony będzie patrol.
- Nie sądzę, że przy każdym sklepie. Jeśli dojdzie do incydentu, to wtedy trzeba wezwać policję. Myślę, że jeśli będzie dobra komunikacja, jeśli będzie to przedstawione społeczeństwu we właściwy sposób, że to jest prawo, które obowiązuje w kraju na równi z innymi przepisami, to za tym idą konsekwencje finansowe, kary, mandaty - podsumowała Juszkiewicz.
Z zapowiedzi ministra Szumowskiego wynika, że nowe prawo, pozwalające przedstawicielom sklepów wypraszanie i nieobsługiwanie klientów bez zakrytych ust i nosa, zostanie wprowadzone jeszcze w sierpniu. Branża apeluje o to, by w przepisach pojawił się zapis wyłącznie o prawie, a nie obowiązku do korzystania z tego przepisu.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl