- Chcemy wyposażyć w dodatkowe uprawnienia podmioty prowadzące sklepy, by miały prawo nie obsługiwać osób bez maseczek. Będzie to wprowadzone jako norma prawna - mówi minister zdrowia Łukasz Szumowski w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
I zapowiada, że konkrety mają pojawić się jeszcze w tym miesiącu. Prace nad przepisami cały czas trwają. Propozycje mogą się pojawić szybko, jednak ich wprowadzenie będzie wymagać czasu.
Jak wynika z informacji money.pl, zmiana nie jest tylko ukłonem w stronę przedsiębiorców. Będą mogli odmówić obsługi osób bez maseczek, ale… będą też obarczeni większą odpowiedzialnością w sytuacji, gdy w sklepach pojawią się osoby bez zasłoniętych ust i nosów.
Większa odpowiedzialność to po prostu większe kary finansowe. Wraz z nowym prawem mają się zmienić stawki kar. Nie zostały jednak jeszcze ustalone ich poziomy.
W tej chwili sklepy rzadko są obarczane winą za sytuację, gdy to klient nie ma maseczki. To on ryzykuje mandatem w wysokości do 500 zł.
Sklepom kara grozi dopiero, gdy klienci często skarżą się na brak reakcji ze strony obsługi. Wtedy do akcji może wkroczyć sanepid z karą administracyjną do 30 tys. zł. Takiego przypadku jednak do tej pory nie było.
Zdecydowanie częściej inspektorzy Głównej Inspekcji Sanitarnej sprawdzają, czy w maseczkach pracują kelnerzy lub czy odpowiednie zasłony są zainstalowane dla kasjerów. Do tego obserwują, czy są zapewnione środki do dezynfekcji i jednorazowe rękawiczki. To zupełnie inny aspekt tej sprawy.
Co ważne, jednocześnie przepisy dotykające sklepów muszą być powiązane z wyjątkami od maseczek. Dlatego resort planuje pełen pakiet zmian jednocześnie.
W tej chwili część osób zasłania się swoim - teoretycznie - złym stanem zdrowia i tym tłumaczy, dlaczego nie nosi maski. Sklepy nie są z kolei w stanie sprawdzić tych informacji i muszą wierzyć na słowo. Dlatego jednocześnie mają być zmienione przepisy dotyczące przeciwwskazań do maseczek i przepisy dotyczące sklepów. Osoby z przeciwwskazaniami będą musiały zakrywać usta i nos za pomocą przyłbic. Nie utrudniają one oddychania, gdyż nie przylegają blisko do twarzy. Zniknie za to często używana wymówka.
W tej chwili Ministerstwo Zdrowia jest przekonane, że większość zmian musi przejść pełną drogę ustawową. A to sprawia, że cały proces będzie trwał dłużej. Tym bardziej, że w tej chwili posiedzenia Sejmu i Senatu są przesunięte przez potwierdzone zakażenia wśród parlamentarzystów.
Dlaczego uprawnienia miałyby przejść drogę ustawową? Bo byłyby trudniejsze do podważenia. Sądy podważały część rządowych przepisów i uchylały mandaty np. za złamanie zakazu przemieszczania się w trakcie epidemii. Podkreślały przy tym, że niektóre zapisy rządowych rozporządzeń były sprzeczne z ustawami. I mandatu nie było.
Takiej sytuacji chciałoby uniknąć Ministerstwo Zdrowia. Tym bardziej, że przepisy mogą się przydać również podczas ewentualnej drugiej fali wirusa.