Firma Bungee Club, która organizowała feralny skok w Gdyni, podczas którego ranny został 39-latek, jest krytykowana przez wielu przedstawicieli swojego środowiska. Wskazują, że firma nie stosowała wielu zabezpieczeń. Organizator skoku jednak zapewnia, że miał wszystkie pozwolenia od Urzędu Dozoru Techczniczego.
Co na to UDT? Przypomina, że on zabezpieczeniami podczas skoków się nie zajmuje. - Uprzejmie informujemy, że skoki na bungee nie są objęte przepisami o dozorze technicznym - dowiadujemy się w UDT.
Za co więc Urząd odpowiada? - Przeprowadzamy na wniosek eksploatującego badania techniczne urządzeń technicznych - informuje nas UDT. Wyjaśnijmy z "urzędniczego na polski", że chodzi tu przede wszystkim o żurawie czy kosze do podnoszenia osób.
Czytaj też: Gdynia. Wypadek na bungee. Pęknięcie na linie
Problem w tym, że ani żurawie, ani kosze nie zawiodły w Gdyni. Jak mówił nam sam organizator skoku, problemem był prawdopodobnie element liny lub jej zabezpieczeń.
Kto zatem odpowiada za to, by podczas skoków stosować odpowiednie liny i haki? Kto decyduje o tym, czy skoczek powinien mieć dodatkowe zabezpieczenie w postaci linki alpinistycznej?
- Za realizację i przebieg skoków na bungee odpowiada ich organizator - słyszymy w UDT. - Zabezpieczenia osobiste do skoków na bungee nie są przedmiotem sprawdzeń przez naszych inspektorów - precyzuje Urząd.
"Jak z escape roomami"
Rozmawialiśmy z kilkoma firmami, organizującymi skoki na bungee. Wszystkie przyznały, że żurawie czy kosze są sprawdzane przez UDT. Jednak organizacja samych skoków nie jest już sprawdzana przez nikogo.
- Nie wiem, może powinna nas sprawdzać Inspekcja Pracy? Ale nigdy takiej kontroli u nas nie było - słyszymy od instruktora bungee.
Mało tego, instruktorzy zwykle mają problem by podać przepisy, które regulują skoki na bungee. - Myślę, że mogą być to przepisy alpinistyczne - słyszymy w jednej z firm, zajmujących się skokami. Które konkretnie są to przepisy - tego jednak firma już nie umie doprecyzować.
Jeden z weteranów branży mówi nam, że urzędnicy i politycy po prostu nie rozumieją specyfiki skoków bungee. Więc boją się wprowadzać przepisy. - Nawet namawialiśmy do tego różne urzędy, aby nie było tu takiej wolnoamerykanki. Ale jakoś chęci wprowadzenia konkretnych przepisów nie było - słyszymy.
Do niedawna podobnie było z escape roomami. Zasady funkcjonowania takich obiektów też nie były określone w konkretnych przepisach, a same pokoje nie były specjalnie często kontrolowane przez państwowe instytucje. Aż wydarzyła się tragedia w Koszalinie.
- Czy sytuacji jeśli chodzi o bungee nie można więc porównać z escape roomami? - pytamy w jednej z firm, organizujących skoki bungee.
- Niestety, ale porównanie wydaje mi się dość trafne. Ale tak naprawdę wypadków na bungee uniknąć jest bardzo łatwo. Wystarczy po prostu stosować się do instrukcji renomowanych producentów sprzętu. A te instrukcje mówią jasno - skoczkowie powinni być zabezpieczani dodatkowymi uprzężami biodrowo-barkowymi. A my jako instruktorzy musimy pamiętać, że trzymamy w rękach ludzkie życie. Nawet jak nikt nam nie patrzy na ręce, musimy mieć tego świadomość - słyszymy od doświadczonego instruktora.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl