Przetarg wygrały BMW i Hyundai. Po fali krytyki zmodyfikowano warunki przetargu i ostatecznie samochody, które miały kosztować prawie 4 mln zł - o 800 tys. mniej niż początkowo zakładano.
Plany zakupu 32 aut spotkały się z ostrą krytyką. W pierwotnej wersji auta miały być luksusowe.
W specyfikacji napisano m.in., że muszą mieć określone rozmiary, przynajmniej 300 koni mechanicznych, napęd na cztery koła, automatyczną skrzynię biegów i silnik 1900–2000 cm sześc., klimatyzację automatyczną dwustrefową, podgrzewane fotele i minimum 10 głośników do słuchania muzyki.
Kontrowersje budził też fakt, że zwykły przedsiębiorca, by odliczyć koszty firmowego auta, musi udowadniać funkcjonariuszom skarbowym, że wykorzystuje je wyłącznie do prowadzonej działalności, nie dla własnej wygody. Funkcjonariusza skarbówki to nie dotyczy.
Wątpliwości dotyczyły też jawności przetargu. Auta miały być wykorzystywane przez pracowników operacyjnych, a podanie do publicznej wiadomości informacji o zakupionych modelach groziło dekonspiracją funkcjonariuszy.
Z jawności zakupów nie zrezygnowano, ale po usunięciu widełek wymaganej specyfikacji do przetargu dopuszczono więcej oferentów, dzięki czemu na zakupach można było zaoszczędzić.