"Uprzejmie informujemy, że zasady udzielenia pomocy producentom i sprzedawcom kwiatów, którzy ponieśli straty w związku z zamknięciem cmentarzy zostaną opublikowane po ich zatwierdzeniu" - czytamy dziś na stronie ARiMR.
Jeszcze w poniedziałek rano komunikat był znacznie bardziej rozległy. Podawał m.in. kryteria, które trzeba było spełnić, by skorzystać z pomocy państwa.
Według tych warunków na pomoc mogli liczyć posiadacze co najmniej 50 chryzantem, które "są w fazie pełnej dojrzałości i które zostały przeznaczone do sprzedaży na dzień zgłoszenia".
Przedsiębiorca musi złożyć wniosek i wskazać liczbę niesprzedanych kwiatów oraz miejsce ich składowania.
Co istotne, na pomoc będą mogli liczyć tylko przedsiębiorcy, czyli osoby prowadzące działalność gospodarczą. Jak zwracał uwagę na Twitterze dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej" Patryk Słowik, taki warunek praktycznie wyklucza osoby prowadzące tzw. działalność nierejestrową. Czyli tych najbiedniejszych, którzy kwiaty sprzedają "dorabiając sobie" na przykład do emerytury.
W poniedziałek rano wiceminister rolnictwa Anna Gembicka poinformowała w RMF FM, że resort przeanalizował oferty na rynku i uznał, że maksymalnie 11 zł za doniczkę będzie uczciwą ceną.
A skoro stawkę wyznaczono za doniczkę, to automatycznie wykluczono wszystkich sprzedawców kwiatów ciętych. Co więcej, cena również pozostawiała wiele do życzenia. Sprzedawcy wskazywali bowiem, że ceny za doniczkę wahały się od 20 do 30 złotych. Dopiero po zamknięciu cmentarzy spadły, ale tylko do około 15 złotych. Rząd jednak postanowił wziąć pod uwagę tylko ceny hurtowe.
Kontrowersji wokół rządowego planu było na tyle dużo, że ARiMR postanowił usunąć ze strony wszystkie szczegóły dotyczące pomocy dla handlowców.
Przypomnijmy, że w piątek po południu premier Mateusz Morawiecki poinformował, że od soboty cmentarze będą w Polsce zamknięte. 8 godzin - tyle czasu dostali więc Polacy, by się z tym pogodzić.
Sprzedawcy pozostali więc na lodzie, ale za to z setkami niesprzedanych kwiatów i zniczy. Solidarność okazali Polacy, którzy w weekend masowo wykupowali chryzantemy i stawiali je na przykład pod lokalnymi siedzibami PiS. Do akcji włączyło się również wiele samorządów.