Ostatnio dotarło ich przeszło 70 tysięcy, czyli o blisko 14 tys. mniej niż rok wcześniej. Ten wynik jest nieco zaskakujący ze względu na gorszą koniunkturę gospodarczą i pandemię. Ale znawcy tematu przekonują, że jest to efekt szerokiego wsparcia skierowanego przez samorządy i rząd dla przedsiębiorców.
Jak informuje Ministerstwo Rozwoju, w pierwszej połowie tego roku do rejestru CEIDG wpłynęło 143,1 tys. wniosków o zawieszenie działalności. To o 11,3 tys. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Wówczas było ich 131,8 tys.
Zobacz także: Ile kosztuje spóźnienie? Przekonał się o tym producent autobusów
Eksperci, analizując te wyniki, zwracają uwagę na obowiązujące przepisy. One uprawniają do zawieszenia działalności gospodarczej wyłącznie podmioty niezatrudniające pracowników. W związku z tym należy zakładać, że powyższe dane dotyczą tzw. samozatrudnienia.
– Moim zdaniem, duża część przedsiębiorców podejmowała decyzje o zawieszeniu działalności gospodarczej po dokładnej analizie sytuacji. Rozpatrywali oni więc nie tylko swoje możliwości co do utrzymania i kontynuowania prowadzonego biznesu. Sprawdzali również opcje uzyskania wsparcia finansowego z poszczególnych tarcz antykryzysowych. Ale oferowana pomoc często wiązała się ze spełnieniem szeregu formalnych wymagań – komentuje Marek Niczyporuk, doradca podatkowy i radca prawny z Kancelarii Ars AEQUI.
Przedsiębiorcy otrzymali znaczne środki finansowe w ramach programu rządowego wprowadzonego na podstawie Ustawy o SIR, co zaznacza Adrian Parol, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny.
Ekspert dodaje, że subwencja finansowa Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) ma w dużej części charakter bezzwrotny. Gdy beneficjent prowadzi działalność gospodarczą przez 12 miesięcy od dnia przyznania tego wsparcia, należy oddać tylko kwotę stanowiącą 25 proc. wartości subwencji finansowej.
– Jedną z popularniejszych form pomocy było zwolnienie ze składek ZUS, ale tylko na 3 miesiące. Przedsiębiorcy, którzy skorzystali z tej opcji, mieli zatem czas na rozeznanie rynku i swoich możliwości odbudowania biznesów. Z pewnością dla wielu działalności były to środki pozwalające przetrwać, ale uniemożliwiające zmianę branży czy pozyskanie nowych klientów – dodaje mec. Niczyporuk.
W pierwszej połowie tego roku do rejestru CEIDG wpłynęło 70,3 tys. wniosków dot. likwidacji działalności gospodarczej. W porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku, liczba ta zmniejszyła się o 13,8 tys. Od 1 stycznia do 30 czerwca 2019 roku było ich bowiem 84,1 tys.
– To jest zaskakujący wynik. Można było oczekiwać, że skala likwidacji działalności wzrośnie. Mówimy tu przecież o okresie największego kryzysu w nowoczesnej historii gospodarki rynkowej w Polsce. Widocznie firmy mają nadzieję, że programy pomocowe pozwolą im przetrwać. Ale cały czas jest niepewność i oczekiwanie na to, co będzie dalej – analizuje dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP.
Z kolei według Anny Szymańskiej, wiceprezes Grupy Kapitałowej DGA, mniejsza liczba wniosków o likwidację działalności nie jest przypadkowa. To efekt bardzo szerokiego i różnorodnego zakresu pomocy finansowej dla przedsiębiorców.
Czytaj także: Koronawirus dobija transport. Firmy toną w długach
Ekspert zaznacza, że nie są to tylko środki centralne. Regiony również wspomagają firmy. Z doniesień prasowych wynika, że np. zarząd województwa małopolskiego postanowił przeznaczyć 16 mln zł ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego 2014-2020 na pomoc samozatrudnionym.
Osoby, których miesięczne obroty po 1 czerwca br. spadły z powodu pandemii o co najmniej 75 proc., będą mogły otrzymać 3 tys. zł miesięcznie w postaci bonu.
– Przedsiębiorcy w obawie przed obowiązkiem zwrotu znacznych kwot, które otrzymali z PFR, kontynuują działalność pomimo znaczącego spadku obrotów. Ponadto sytuacja na rynku pracy też nie napawa optymizmem. Na jesień są zapowiadane zwolnienia w firmach związanych z branżą automotive oraz w górnictwie. Przedsiębiorcy, mając w perspektywie szukanie nowego źródła utrzymania, wolą też kontynuować działalność przy redukcji kosztów i oczekiwać na lepsze jutro – stwierdza doradca restrukturyzacyjny Adrian Parol.
Jak podsumowuje Anna Szymańska, pandemia i wprowadzone ograniczenia w możliwościach kontaktu oznaczają trudności w poszukiwaniu innej pracy. Ponadto okres spowolnienia gospodarczego to również zwolnienia.
Należy więc sądzić, że część przedsiębiorców skupiła się na utrzymaniu firmy, a tym samym – pracy i przychodów. Dla nich to nie jest czas szukania nowych wyzwań na rynku pracy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl