- Koledzy i koleżanki udzielali panu Nowakowi pożyczek. Każdy dawał, ile mógł – mówi "Faktowi" Małgorzata Kidawa-Błońska.
Przypomnijmy, Nowak wyszedł z aresztu w kwietniu, ale 2 czerwca Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekł, że bez poręczenia majątkowego, będzie musiał wrócić. Sąd zdecydował też, że ma być to milion złotych.
Nowak dostał czas na zebranie pieniędzy do 18 czerwca. Udało się, również dzięki pomocy kolegów z PO. Jak donosi "Fakt" w sumie na kaucję zrzuciło się 60 osób. Teraz jednak niewielu polityków chce się do tego przyznać.
Jak donosi dziennik, zbiórkę zaczęła Natalia, córka byłego ministra transportu. Deklarację pomocy złożył na początku akcji poseł Michał Gramatyka.
- Tak, byłem jednym z inicjatorów obu akcji, zarówno listu poręczającego, jak też pożyczek na rzecz córki Nowaka – mówi Faktowi polityk.
Jak dodaje, informował również swoich kolegów o zbiórce. Nie wie jednak, kto i ile wpłacił. Jak mówi, co najmniej kilkudziesięciu polityków jego partii zaangażowało się w tę akcję, nie chce jednak podawać nazwisk i sum.
Adwokat córki Sławomira Nowaka Wojciech Glanc mówi, że wpłat dokonało ponad 60 osób. Prawnik jednak również unika odpowiedzi na pytanie, ile i kto wpłacił. Wyjaśnia jedynie, że kwoty były różne.
"Fakt" zapytał o sprawę Radosława Sikorskiego. Wprawdzie polityk nie zaprzeczył, że brał udział w zbiórce, ale również nie chciał mówić o konkretach. Stwierdził tylko, że jest to sprawa między nim a Nowakiem.
Inni politycy PO, Sławomir Neumann, Stanisław Gawłowski jednak stanowczo zaprzeczyli, że brali udział w zbiórce.
W prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie śledztwie Nowak usłyszał dotychczas 17 zarzutów, w tym zarzut założenia zorganizowanej grupy przestępczej działającej w Warszawie, Gdańsku i na Ukrainie.