Polska gospodarka w kwartał urosła o około 2 proc., a w rok o prawie 11 proc. - wynika z najnowszych danych GUS. To nie tylko pierwsze tak dobre dane o PKB od wybuchu pandemii COVID-19. Jak zauważają ekonomiści, tak silnego wzrostu gospodarki w skali roku jeszcze nie było.
- Rekordowo wysoki wzrost (najwyższy od kiedy dostępne są porównywalne dane, tj. od 1995 roku) częściowo odzwierciedla wyjątkowo silne efekty niskiej bazy, ale również silne odbicie aktywności gospodarczej, które nastąpiło po zniesieniu restrykcji w drugim kwartale 2021 roku - komentuje Piotr Bielski, ekonomista Santandera.
Ekspert wskazuje, że odbicie w gospodarce było skutkiem poprawy we wszystkich składowych PKB. Wylicza nie tylko inwestycje czy eksport, ale przede wszystkim konsumpcję. To ona przez lata była głównym motorem napędowym świetnej koniunktury, a teraz wspiera odbudowę.
- Głównym źródłem zwiększenia dynamiki PKB w drugim kwartale w porównaniu do pierwszego był wyższy wkład konsumpcji, co poza efektami niskiej bazy sprzed roku wynikało również z odmrożenia gospodarki i realizacji odłożonego popytu - potwierdza Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole.
PKB wystrzelił. Za jaką cenę?
Wartościowo konsumpcja w Polsce mocno rośnie w statystykach GUS m.in. za sprawą dużych podwyżek cen. Te od kwietnia do czerwca były średnio o 4,3-4,7 proc. większe niż w tym samym okresie poprzedniego roku. Co gorsza, inflacja dalej rośnie i już w lipcu sięgnęła 5 proc.
Można więc powiedzieć, że statystyki PKB, którymi rząd może się chwalić, okupione są w dużej mierze podwyżkami cen, jakie spadły na zwykłych obywateli-konsumentów.
Z jednej strony Polska jest w nielicznym gronie krajów Europy, które już odrobiły pandemiczne straty.
Z drugiej jednak strony comiesięczne raporty Eurostatu pokazują, że nasz kraj odnotowuje przy tym najwyższe w UE wzrosty cen. I choć inflacja już teraz jest najwyższa od 10 lat, ekonomiści ostrzegają, że drożyzna może jeszcze przybrać na sile.
Eksperci mBanku nawiązują nawet przy tym do statystyk z początku XXI wieku.
Taniej nie będzie. RPP w pułapce
"Prognozujemy, że kolejne miesiące również przyniosą inflację w okolicach 5 proc., z większymi szansami na odchylenia w górę niż w dół. Apogeum osiągnie w końcówce roku, kiedy zakręci się naszym zdaniem powyżej 5,5 proc." - szacują ekonomiści mBanku.
Co potem? Częściowo zadziała baza statystyczna i inflacja trochę zmaleje, ale to i tak raczej nie wystarczy do powrotu wskaźnika cen w okolice celu NBP. Przypomnijmy, że bank centralny ma za zadanie dbać o stabilny poziom cen w gospodarce, a za taki przyjmuje inflację w przedziale od 1,5 do 3,5 proc.
"Inflacja powyżej 5 proc. może zasiać ferment w gronie Rady Polityki Pieniężnej" - uważają ekonomiści mBanku.
Co zrobi NBP?
Jednym z narzędzi służących do obniżania inflacji jest podniesienie stóp procentowych. Do tej pory jednak większość członków RPP przyznawała, że nie spieszy im się z podnoszeniem stawek. Zdają sobie sprawę, że to z kolei mogłoby ostudzić wzrost w gospodarce. Nie byłoby to na rękę rządowi.
Prawdopodobny jest więc scenariusz, że dalej, kosztem rosnących cen, NBP będzie utrzymywał kurs na podkręcanie wzrostu gospodarczego.
Prezes NBP Adam Glapiński już niejednokrotnie sugerował, że w tym momencie ważniejszy dla niego jest powrót polskiej gospodarki na ścieżkę stabilnego wzrostu niż utrzymywanie za wszelką cenę inflacji w określonych ramach.
"Wyniki badań koniunktury za lipiec wskazują, że dynamika PKB na początku trzeciego kwartału normalizuje się lekko powyżej poziomu 5 proc., co jest spójne z naszym scenariuszem bazowym. W całym 2021 wzrost PKB wyniesie według naszych szacunków 5,4 proc." - oceniają ekonomiści PKO BP.
Całoroczny wzrost PKB według ekspertów Credit Agricole wyniesie 5,3 proc., a Santander szacuje go na 5 proc.
M.in. ze względu na niepewność dalszego przebiegu pandemii, pozostaje sporo znaków zapytania dotyczących rozwoju gospodarczego w 2022 roku.