Proces w tej sprawie rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Władze Słupska domagają się dodatkowych pieniędzy między innymi za działalność Urzędu Stanu Cywilnego, załatwianie spraw wojskowych oraz obrony cywilnej, czy prowadzenie ewidencji działalności gospodarczej – informuje Radio Gdańsk.
Wszystkie koszty zostały skrupulatnie wyliczone. Wartość przedmiotu sporu to 14 937 871 złotych, do tego odsetki od dnia złożenia roszczenia to 1 499 517 złotych.
- Razem niemal 16,5 miliona. Wiemy, ile pan wojewoda nam przekazuje pieniędzy, a ile w rzeczywistości kosztuje realizacja tych zadań przez nasz urząd. W pozwie wskazujemy, że poniesione koszty były konieczne i celowe do prawidłowego i terminowego wykonywania zadań zleconych z zakresu administracji rządowej – powiedział w rozmowie z dziennikarzami sekretarz miasta Łukasz Kobus.
Mecenas Paweł Iliński z Prokuratorii Generalnej, która reprezentuje Skarb Państwa, przekonuje z kolei, że roszczenie jest całkowicie niezasadne.
- Kwota jest naszym zdaniem nienależna w całości. W naszej ocenie nie były przez te lata wypłacane środki w kwocie, która uzasadniałaby to roszczenie. Naszym zdaniem były one wystarczające do tego, aby zadania zlecone były wykonywane zgodnie z zasadami określonymi w ustawie o finansach publicznych. Mam na myśli zasadę gospodarności, oszczędności i celowości. Ponadto naszym zdaniem samo roszczenie nie zostało wykazane dowodami załączonymi do pozwu - dodaje mecenas Iliński.
Kolejna rozprawa w czwartek. Sąd przesłucha między innymi pracowników Urzędu Miejskiego w Słupsku.
To nie pierwszy raz, kiedy miasta głośno wyrażają pretensje o to, że działania władz centralnych pozbawiają je środków na realizację zadań zleconych. Samorządowcy głośno protestowali, gdy rząd obniżył podatek dochodowy od osób fizycznych z 17 do 18 proc. Gminy zaskoczyło zarówno tempo zmian, które szybko musiały uwzględnić w budżecie niższe wpływy na 2020 r., jak i to, że ciężar finansowy tego posunięcia wzięły na siebie właśnie miasta, a nie budżet państwa.
Przed kilkoma miesiącami wyliczaliśmy, kto na tym straci najwięcej. Głównym poszkodowanym będzie Warszawa, do której budżetu trafiło 5,8 mld zł z samego PIT z subwencji gminnej (4,5 mld zł) i powiatowej (1,2 mld zł). Po zmianach w podatku, 7 proc. od tej kwoty, czyli ponad 400 mln zł zniknie z budżetu. Na kolejnych miejscach są: Kraków z 1,6 mld zł wpływów z PIT i Wrocław z 1,3 mld zł. Ubędzie im w budżetach odpowiednio około 110 i 100 mln zł.
Miastom nie pozostało nic innego, jak ograniczyć niektóre inwestycje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl