Opłaty za śmieci rosną w zatrważającym tempie. Ostatnio przekonali się o tym np. mieszkańcy Warszawy - niektórym aż włos zjeżył się na głowie, gdy otrzymali rachunek za kwiecień.
W skrajnych przypadkach miesięczna opłata wzrosła aż o kilkaset procent. W praktyce np. 2-osobowemu gospodarstwu domowemu przyszło płacić za odpady ponad 200 zł miesięcznie zamiast sześćdziesięciu paru, jak to było przed ostatnią podwyżką. Sprawie pikanterii dodaje fakt, że to już druga podwyżka w ciągu ostatniego roku.
Zmiana ma jednak silne fundamenty. Wydatki miasta stołecznego na system gospodarowania odpadami w 2020 r. wyniosły ponad 1,2 mld zł, a dochody z opłat za śmieci - ok. 745 mln zł. Dziurę w budżecie - wynoszącą 457 mln zł - trzeba zasypać. Jednak ustawa nie pozwala miastom dopłacać do śmieciowego interesu - system musi się samobilansować. Dlatego lawinowo rosnące koszty gospodarowania odpadami musimy ponosić sami.
Od kwietnia tego roku w Warszawie opłatę za gospodarowanie odpadami komunalnymi uzależniono od zużycia wody - wynosi ona 12,73 zł za każdy metr sześcienny. Stawka dotyczy zarówno domów jednorodzinnych, jak i wielorodzinnych (w tym bloków czy kamienic). Uściślając, opłatę nalicza się na podstawie średniego zużycia wody w ciągu 6 kolejnych miesięcy w roku ubiegłym. O tym, które będę to miesiące, decyduje zarządca nieruchomości.
Zdaniem ratusza to najbardziej sprawiedliwe rozwiązanie, jakie dopuszcza obowiązujące prawo. Pozostałe ustawowe warianty pozwalają samorządom uzależnić wysokość opłat od liczby osób zamieszkujących gospodarstwo domowe lub powierzchni lokalu, który zamieszkują. Do tego dochodzi dodatkowy podział na odpady segregowane i niesegregowane (akurat Warszawy ten podział nie dotyczy, bowiem stawki są identyczne w obu przypadkach) - wywóz tych drugich jest istotnie droższy.
Oliwa sprawiedliwa
Powiedzmy sobie wprost: żadna z powyższych metody szacowania ceny nie odzwierciedla faktycznego stanu śmieci, jakie wytwarzamy. Zastanówmy się jednak nad tym, czy gdyby był uczciwy sposób, polegający na naliczaniu opłaty w oparciu o ilość wytwarzanych przez nas śmieci, to czy rozwiązałby palący problem?
Kraj walczy z plagą dzikich wysypisk. Skalę problemu dobrze oddają liczby zamieszczone w raporcie “Kryzys śmieciowy na Mazowszu”. Z dokumentu wynika, że na koniec 2018 r. w Polsce funkcjonowało 1607 dzikich wysypisk o powierzchni 154 hektarów! Należy podkreślić, że tylko w ciągu 12 miesięcy zlikwidowano 10 541 nielegalnych wysypisk, co przełożyło się na zebranie ponad 25,1 tys. ton odpadów komunalnych. W samym województwie mazowieckim w 2018 roku zamknięto 1 061 nielegalnych obiektów – to wiązało się z koniecznością uprzątnięcia 4,8 tys. ton odpadów.
Problem ogólnopolski
Nie tylko warszawiakom rosną opłaty za śmieci. Podwyżki dotyczą całego kraju. Np. w Krakowie, począwszy od listopada ubiegłego roku, miesięczna opłata za segregowany odpady na osobę wynosi 23 zł, a za niesegregowane ― 46 zł. Kryterium osobowe przyjął również Poznań. Od stycznia tego roku stawka dla segregujących i nie segregujących śmieci mieszkańców domów jednorodzinnych wynosi 28 zł za osobę, a wielorodzinnych ― 25 zł.
Łódź wybrała model mieszany, a opłaty liczone według nowego wzoru zaczną obowiązywać od lipca tego roku. Osoby segregujące odpady, w zależności od rodzaju nieruchomości, którą zamieszkują, zapłacą: 9,60 zł za metr sześcienny zużytej wody (w przypadku domów wielorodzinnych) albo 34 zł za osobę (dotyczy domów jednorodzinnych). Dla niesegregujących gospodarstw domowych stawka jest jedna: 19,20 zł za metr sześcienny wody.
W Warszawie, gdzie summa summarum podwyżki najmocniej drenują portfele mieszkańców, sprawa trafiła na wokandę. Spółdzielnie mieszkaniowe punktują wady obowiązującego systemu za m.in.: powiązanie śmieci z wodą, brak maksymalnej wysokości opłat dla jednego gospodarstwa. Uważają, że beneficjentami takiego rozliczenia będą sklepy w blokach, które zużywają mało wody i generują dużo odpadów.
Głosy sprzeciwu docierają do parlamentarzystów zewsząd - również spoza stolicy. Rząd za pośrednictwem resortu środowiska i klimatu szykuje śmieciową rewolucję - m.in. chce, aby samorządy mogły dofinansowywać zbiórkę i gospodarowanie odpadami pieniędzmi z innych źródeł niż opłata śmieciowa. Również rozważa wprowadzenie maksymalnych stawek. Według niektórych lokalnych władz kluczem do obniżenia stawek jest rozszerzenie odpowiedzialności na producentów opakowań.