Sberbank to największy rosyjski bank, który w środę ogłosił, że wycofuje się z rynków europejskich. To pokłosie sankcji nałożonych na Rosję przez Zachód. Spółka nie skomentowała jednak szerzej swojego ruchu.
Rosyjski Sberbank na giełdowym dnie w Londynie
Nie ma zresztą za wiele do komentowania, bo sytuacja Sberbanku jest w oczach inwestorów tragiczna. Bank ten uniknął chwilowo odcięcia od systemu SWIFT, ale tylko dlatego, że właśnie do niego płyną przelewy z Zachodu za rosyjską ropę i gaz. Europejscy politycy, w tym premier Polski, apelują jednak o odcięcie dostaw surowców z Rosji. Poza tym jednak, Sberbank stał się obiektem wielu innych sankcji, nakładanych przez kraje z całego świata.
Nawet jednak uniknięcie sankcji dotyczącej SWIFT nie uchroniło Sberbanku od spadku na londyńskiej giełdzie o 99 proc. w ciągu pięciu dni. Obecnie bank stał się "groszową" spółką - jego akcje kosztują 1-2 pensy, czyli brytyjski odpowiednik groszy. Jeden funt dzieli się na sto pensów.
Niewiele lepiej mają się inne rosyjskie spółki notowane w Londynie. Lukoil zaliczył spadek o 96,99 proc., Rosnieft o 64 proc., a kurs gazowej spółki Novatek, należącej do objętego sankcjami oligarchy Giennadija Timczenki, stracił 96 proc. wartości w ciągu ostatnich dni.
Domyślać się tylko można, jak wygląda sytuacja tych spółek na rosyjskiej giełdzie - ta bowiem pozostaje zamknięta trzeci dzień z rzędu. W czwartek 24 lutego jednak, czyli w dzień, kiedy Rosja dokonała inwazji na Ukrainę, z moskiewskiego parkietu momentalnie wyparowały miliardy rubli.