- To miało być moje mieszkanie. A mamy gołe ściany - rozkłada ręce pan Paweł, z którym chodzimy po niekończonym bloku - jednym z dwóch w tym miejscu.
- Urocza okolica - mówi, tłumacząc co go skusiło, by podpisać umowę z firmą PHU Robert Paduch. Ul. Orczykowa to północny kraniec Szczecina. Wokół zieleń, cisza i spokój, ale do centrum miasta jedzie się raptem kilkanaście minut. Pan Paweł się zdecydował, podobnie jak kilkanaście innych osób. Wszyscy teraz żałują.
Budowa dwóch bloków stanęła. Deweloper właśnie złożył do sądu wniosek o upadłość. Co z 24 mieszkaniami, które miały powstać tu w dwóch blokach? Tego nie wie nikt.
- Umowę podpisałam rok temu. Spłacam kredyt na 15 lat. 30 czerwca 2020 roku miałam się tu wprowadzić. No i mamy 30 czerwca 2020 - i sam pan widzi, czy można się tu wprowadzić - mówi pani Agnieszka. - Nie mam mieszkania, a kredyt muszę spłacać. Dramat, naprawdę nie wiem, co ja mam teraz robić - mówi ze złością.
Rozmawiamy z kilkoma osobami, które skusiły się na kupienie tu mieszkania. - Sprzedałam dom swoich rodziców i wpłaciłam pieniądze na to mieszkanie. Z domu rodziców muszę się wyprowadzić do września. Co zrobię? Nie mam pojęcia, bo przecież tu się nie wprowadzę - mówi z kolei emerytka. Nie chce podawać nawet imienia, dodając, że jest jej po prostu wstyd, że dała się wmanewrować w całą sytuację.
Deweloper upada, ale się nie tłumaczy
- To nie jest tak, że ta inwestycja była od początku jakaś szemrana. Ja nie czuję żadnego wstydu - kontruje inny niedoszły mieszkaniec bloku przy Orczykowej. I wskazuje na trzy sąsiednie bloki. Te też budował deweloper PHU Robert Paduch. Wszystkie zostały skończone, we wszystkich mieszkają ludzie.
- Czemu tych nie udało się ukończyć? Czemu budowa stanęła? Naprawdę zadaję sobie to pytanie i po prostu nie potrafię znaleźć odpowiedzi - słyszę od pana Pawła.
Wyjaśnić sprawy nie pomaga sam deweloper. - Byłam z nim w kontakcie. Ciągle mówił, że dokończy, że trzeba tylko trochę jeszcze poczekać - opowiada pani Agnieszka. - Tylko w pewnym momencie już przestałam w to wierzyć. Jak dla mnie jest zwyczajnym oszustem - opowiada.
Czytaj też: Koniec łódzkiej Sukcesji. Strach padł na inne centra handlowe. "Kluczowe będą następne tygodnie"
Pechowi klienci nie dowiedzieli się też oficjalnie, że deweloper złożył wniosek o upadłość. Przyznał to jednak w rozmowie z money.pl Krzysztof Paduch, pełnomocnik firmy. O szczegółach jednak mówić nie chce, zasłania się radami swojego prawnika.
- Musiałby pan książkę napisać, żeby streścić wszystko po kolei, co się wydarzyło. Tego się nie da jednym słowem wyjaśnić - mówił natomiast przedstawiciel dewelopera w rozmowie z dziennikarzem serwisu wSzczecinie.pl.
- Kiedyś z nim rozmawialiśmy. Teraz kontakt jest trudniejszy. Przedstawiciele firmy jakby zapadli się pod ziemię - słyszymy od innych zdenerwowanych klientów.
Jedno jest pewne - w blokach przy ul. Orczykowej nieprędko ktoś zamieszka
"To miała być okazja"
Jeden z mężczyzn, którzy zdecydowali się na zakup mieszkania, mówi: to była atrakcyjna oferta, a przynajmniej tak się wtedy wydawało. - Kupiłem tu mieszkanie dwa lata temu, 150 tysięcy za dwa pokoje. W tamtym czasie to aż tak mało nie było. Ale i tak była to okazja, podobne mieszkania były o jakieś 30 tys. droższe - mówi. I dodaje, że zapłacił za wszystko gotówką. - Oszczędności życia - mówi z rezygnacją.
Kto jest winny całej sytuacji? Niedoszli mieszkańcy mają najwięcej pretensji do dewelopera. - Nawet jeśli upadnie, to nie jestem pewna, czy cokolwiek odzyskamy - opowiada jedna z kobiet. Ale wskazują też na zaniechania banku GBS Barlinek.
Zgodnie z prawem deweloperskim część pieniędzy powinna trafiać na rachunki powiernicze. Natomiast postępy w pracach powinien oceniać niezależny ekspert. I to on może dać zgodę do pobierania przez dewelopera kolejnych transz z rachunków powierniczych.
Z nieoficjalnych informacji wiemy, że deweloper wybrał około 80 proc. z rachunków powierniczych za oba bloki. To by oznaczało, że niezależny ekspert uznał, że prace przy blokach są już na finiszu. - A czy ocenia pan tu wykonanie prac na 80 proc.? - pyta retorycznie zdenerwowana mieszkanka.
Budowa stanęła, a przedstawiciel dewelopera tłumaczy, że "sprawa jest skomplikowana"
O sprawie próbowaliśmy porozmawiać z Mariuszem Pietrucinem, dyrektorem szczecińskiego oddziału GBS Barlinek. Zasłonił się jednak tajemnicą bankową i argumentował, że nie może przekazać żadnych informacji. Ani nawet potwierdzić tego, że klienci GBS Barlinek wzięli kredyty na tę inwestycję.
Pechowi klienci próbują walczyć o swoje. - Jednak nasi prawnicy mówią wprost: szybko się z tym nie uporamy. Mogą minąć miesiące, a może i lata, zanim budowa ruszy. O ile w ogóle to się stanie, bo sytuacja prawna jest tu bardzo skomplikowana - słyszymy od mieszkańców.
- A ja muszę spłacać kredyt za mieszkanie, do którego mogę nigdy nie wejść - komentuje gorzko pani Agnieszka.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie