- Często zdarza się, że polscy koledzy ponownie otwierają już uzgodnione części umowy - tak według czeskich mediów miał podsumować negocjacje w sprawie Turowa Vladislav Smrž, wiceminister środowiska.
Smrž ma również narzekać, że polscy negocjatorzy nie szukają zbyt aktywnie rozwiązań w sprawie kopalni - w przeciwieństwie do strony czeskiej.
Jak donosi portal Seznam Zpravy, osi sporu jest więcej. Polski rząd ma się bowiem nie zgadzać na to, by w razie nieprzestrzegania ewentualnej umowy Czesi mogli ponownie oddać sprawę do unijnego Trybunału Sprawiedliwości.
Tu Czesi jednak mają stawiać sprawę jasno i podkreślać, że nad przestrzeganiem umowy mają czuwać właśnie instytucje z Brukseli.
Przypomnijmy - spór z Czechami o Turów toczy się od wielu miesięcy. Czesi zaskarżyli Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE - ich zdaniem polska koncesja dla kopalni narusza unijne przepisy.
TSUE nakazał Polsce wstrzymanie prac w kopalni do momentu wydania decyzji, lecz tak się nie stało. Czesi domagają się zatem gigantycznych kar, wynoszących 5 mln euro za każdy dzień funkcjonowania kopalni.
Rozprawa TSUE w sprawie Turowa ma się odbyć 9 listopada.
- Ludzie Dąbrowskiego (prezesa PGE) non stop siedzą w Czechach i próbują coś załatwić. Ale Czesi wiedzą, że mogą teraz dyktować warunki i wcale im się nie spieszy. Wykorzystują też sytuację do własnych wewnętrznych celów – usłyszał w kuluarach Forum Ekonomicznego w Krynicy nasz dziennikarz Konrad Bagiński.