Na konferencji prasowej minister klimatu Michał Kurtyka podkreślał, że to społeczność lokalna dziś najmocniej cierpi na tym, że Polska i Czechy nie mogą znaleźć porozumienia w sprawie kopalni w Turowie. To ona przede wszystkim skorzysta na zakończeniu sporu.
- Chcemy wyjść z możliwością polubownego rozwiązania sporu na korzyść lokalnej społeczności po obu stronach granicy - wyjaśnił Michał Kurtyka. - Wierzymy w to, że takie polubowne rozwiązanie jest najlepszym, co obie strony tego sporu mogą zrobić. Z naszej strony jesteśmy gotowi, aby takie porozumienie osiągnąć, mamy nadzieję, że nasi partnerzy czescy również - dodał minister.
W rozmowie z money.pl podobne stanowisko przedstawił burmistrz Bogatyni. Wojciech Dobrołowicz opowiadał, że dotychczas mieszkańcy przygranicznych miejscowości się odgadywali, ale spór i emocje wokół kopalni w Turowie może znacznie nadszarpnąć sąsiedzkie relacje.
Kopalnia w Turowie. Negocjacje w gronie kilku ministrów
Michał Kurtyka zapewnił, że po stronie polskiej jest wola znalezienia porozumienia. Zastrzegł jednak, że taką chęć muszą przejawić obie strony sporu.
Być może do porozumienia Polskę i Czechy przybliży poniedziałkowe spotkanie. Weźmie w nim udział "kilku ministrów". Michał Kurtyka wyjaśnił, że to spotkanie pokaże, czy Czesi są zainteresowani porozumieniem.
W piątek negocjatorzy zasiedli do wspólnego stołu po raz trzynasty. I to spotkanie jednak nie przyniosło rozstrzygnięcia, które zadowoliłoby Polskę oraz Czechy.
Spór o Turów. O co chodzi?
Spór o kopalnię odkrywkową węgla brunatnego w Turowie narastał od kilku lat, jednak konkretne działa nasi sąsiedzi wyciągnęli dopiero w tym roku. W lutym 2021 roku Czesi zwrócili się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z wnioskiem o zastosowanie środków tymczasowych, które w praktyce oznaczały wstrzymanie wydobycia.
Czesi alarmują, że wydobycie węgla w tamtym regionie zagraża m.in. dostępowi do wody w regionie Liberca. Przestrzegali, że wniosek do TSUE będzie następstwem przedłużenia koncesji do wydobycia w kopalni (co nastąpiło w 2020 roku). Obawiali się również rozbudowy odkrywki w Turowie.
W maju TSUE nakazał natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni do czasu wydania wyroku w tej sprawie. Trybunał zaordynował to w ramach środka tymczasowego. To możliwość, którą stosuje TSUE na wypadek podejrzenia łamania prawa unijnego. Sędziowie stwierdzili, że na pierwszy rzut oka nie można wykluczyć, że polskie prawo narusza przepisy unijne.
Polska od razu ogłosiła, że nie dostosuje się do środka tymczasowego, a PGE zajęła się atakowaniem TSUE, Czechów i UE na Twitterze. Decyzja Polski mogła mieć jedno następstwo: karę. 20 września TSUE postanowił, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów.
Karę uiścimy poprzez zmniejszenie dotacji i środków płynących do Polski z funduszy unijnych. Nalicza się za każdy kolejny dzień działania kopalni. Perspektywa ogromnych kar nie przeraża jednak polskiego rządu. Wicerzecznik Prawa i Sprawiedliwości ponownie podkreślił, że rząd nie zamierza zamykać Turowa.
W sondażu United Surveys na zlecenie Wirtualnej Polski Polacy stwierdzili, że za Turów winę ponosi przede wszystkim polska strona. Odpowiedź tę wskazało 38,3 proc. zapytanych. Na TSUE wskazało z kolei 32,5 proc. Najmniej obwiniamy stronę czeską - na tę odpowiedź wskazało 11,9 proc. respondentów.