Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|
aktualizacja

Spowolnienie gospodarcze już jest odczuwalne. Te wykresy nie kłamią

446
Podziel się:

Firmy mają więcej wolnych mocy produkcyjnych, spada liczba ofert pracy i zmniejsza się presja na podwyżki płac. Dodatkowo pogarszają się nastroje wśród przedsiębiorców i konsumentów. Gospodarka wysyła coraz więcej sygnałów świadczących o spowolnieniu.

CD Projekt będzie mógł płacić niższy podatek dochodowy.
CD Projekt będzie mógł płacić niższy podatek dochodowy. (east news | WP, Rafal Oleksiewicz/REPORTER | DS)

Niedawno w rozmowie z money.pl były premier i minister finansów Marek Belka wskazywał, że rząd doprowadził do przegrzania gospodarki. Efektem jest równoczesne spowolnienie wzrostu PKB i przyspieszenie podwyżek cen.

O tym, jak uciążliwa jest inflacja, wszyscy wiedzą. Nieco inaczej jest z PKB. Choć dynamika wzrostu tego wskaźnika zmalała z ponad 5 proc. w 2018 roku poniżej 4 proc. obecnie, dla niektórych to tylko statystyka. Efekty spowolnienia są jednak odczuwalne w wielu aspektach, także przez przeciętnego Kowalskiego.

Zobacz także: Ekspert ocenia budżet na 2020 r. "Jesteśmy przygotowani na spowolnienie"

Twarde dane

Jakie to efekty? Na pojawienie się wolnych mocy produkcyjnych na Twitterze uwagę zwrócili ekonomiści mBanku.

Z pozoru pojęcie wolnych mocy produkcyjnych jest bardzo specjalistyczne i ma się nijak do portfeli Polaków, ale Piotr Bartkiewicz w rozmowie z money.pl wskazuje, że wiele miesięcy temu produkcja przestała rosnąć, a jednocześnie firmy zatrudniały nowych pracowników.

Co to oznacza? Firmy nie wykorzystują całego swojego potencjału. I to są właśnie wolne moce produkcyjne, których przybywa, a więc firmy są mniej efektywne. Jeśli firmy są mniej efektywne, mniej chętnie zatrudniają nowych pracowników.

- Widać to w różnych statystykach. Spada liczba ofert pracy, jest mniej wakatów, a w ankietach widać, że odsetek przedsiębiorców chcących zwiększać zatrudnienie jest mniejszy i systematycznie spada - wskazuje Bartkiewicz.

Według wyników kwartalnego badania popytu na pracę GUS na koniec września liczba wolnych miejsc pracy wyniosła 148,6 tys. i była o 5,4 proc. niższa niż rok wcześniej. Wolnymi miejscami pracy dysponowało niecałe 49 tys. firm, czyli mniej więcej co dwudziesta.

To - jak wskazuje ekonomista mBanku - przekłada się też na wolniejszy wzrost płac i mniejszą siłę przetargową pracowników przy wnioskowaniu o podwyżki. Na przełomie 2018-2019 roku przeciętne wynagrodzenie rosło w tempie około 8 proc. Teraz to około 6 proc., a w ubiegłym roku był miesiąc, w którym dynamika spadła do 5,3 proc.

- Płace rosną wolniej, bo przedsiębiorcy wiedzą, że w związku ze spowolnieniem mogą sobie na mniej pozwolić. Z drugiej strony pracownicy też zdają sobie sprawę co się święci. Widać to w twardych danych i różnych sondażach - komentuje Piotr Bartkiewicz.

Gorsze nastroje

Przykładem ankiety, która potwierdza, że konsumenci odczuwają spowolnienie w gospodarce, jest wyliczany przez GUS Bieżący Wskaźnik Ufności Konsumenckiej (BWUK). Tworzony jest jako średnia ocen zmian sytuacji finansowej gospodarstw domowych, zmian ogólnej sytuacji ekonomicznej kraju oraz dokonywania obecnie ważnych zakupów.

BWUK może przyjmować wartości od -100 do +100. Jeżeli jego wartość jest dodatnia, oznacza to, że konsumenci nastawieni optymistycznie mają liczebną przewagę nad konsumentami nastawionymi pesymistycznie.

Choć ciągle przeważa optymizm (dodatnia wartość wskaźnika - w styczniu 3,7 pkt), widać że gaśnie, a w ostatnich kilku miesiąca BWUK wyraźnie stracił na wartości. Jest na najniższym poziomie od początku 2019 roku.

Podobnie jest tworzony wskaźnik syntetyczny koniunktury gospodarczej z tą różnicą, że pokazuje zmiany zachodzącej w przedsiębiorstwach z branży przemysłowej, budownictwa, handlu detalicznego i usług. Tu jednak punktem odniesienia jest wartość 100 pkt, a ostatnio indeks spadł poniżej tego poziomu.

- Od pewnego czasu widać pogorszenie nastrojów w przedsiębiorstwach. Pod pewnymi względami oceny bieżącej sytuacji są tak złe jak w 2013 roku. Jeśli wierzyć np. indeksowi PMI, to jesteśmy w najgorszej sytuacji od 2009 roku. To jednak przesada - podkreśla Piotr Bartkiewicz.

Spowolnienie daje się już we znaki i wszystko wskazuje na to, że nie będzie lepiej. Z prognoz ekonomistów bankowych wynika, że w 2020 roku dynamika PKB Polski znajdzie się w przedziale 3-3,7 proc. Ceny zaś przyspieszą do 2,3-3,1 proc. Niskie powinno pozostać bezrobocie (5-5,5 proc.).

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

gospodarka
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(446)
WYRÓŻNIONE
ast
5 lata temu
Nie chcę Was mędrcy Pisowscy uczyć ekonomii jednakże podstawowym czynnikiem napędzającym inflację jest rozdawanie PUSTEGO (+) pieniądza.Jeżeli RPP nie podniesie stóp procentowych co spowolni dodatkowo gospodarkę to dopiero zobaczycie inflację.
de
5 lata temu
Beznadziejne standardy polityki pis dają znać o sobie. Inflacja, podwyżki to dopiero początek. Rozdawnictwo pieniędzy nigdy nie pozostawało bez skutków. Niestety ekonomia wymaga ludzi z wiedzą i doświadczeniem. Niestety te atrybuty są obce obecnemu rządowi. Prezesunio nie ma pojęcia o życiu, rodzinie a tym bardziej o ekonomii. Wykonywanie jego poleceń doprowadziło Polskę do obecnego stanu
pol
5 lata temu
Nie glosowac na Dude ,bo to jedyny moment na przywracanie równowagi kraju
NAJNOWSZE KOMENTARZE (446)
gogola
5 lata temu
a mi przydała by się taka choćby jedna pensja jednej Pani z nowo powstałej instytucji rządowej. 40000 rozwiązało by moje problemy przy prowadzeniu biznesu. Mając kredyt do spłacenia, nie jest tak łatwo się rozwijać tym bardziej, ze od 2017 roku jest coraz gorzej
jj
5 lata temu
Faktem jest, że najważniejszym wskaźnikiem ekonomicznym gospodarki jest wskaźnik bezrobocia . No i Giełda - ona zawsze wie "wcześniej". Spór z UE skończy się wycofaniem inwestycji niemieckich, francuskich, włoskich i innych unijnych - będą przeniesione do Słowacji, Czech , Rumunii i Bułgarii. W Polsce wobec sporu rządu z sądami , przedsiębiorcy nie czują się bezpiecznie. A, to oznacza koniec prosperity i początek katastrofy, wcale nie politycznej, tylko gospodarczej.
jk
5 lata temu
To jak węgiel na hałdach, nikt go nie kupuje to po co produkować! Chyba że Mateusz wszystko kupi?
sprawiedliwy
5 lata temu
No jak się stało ze zauważyli że idziemy na dno ,widać jak nic nie wiedzą o kraju i narodzie 30 lat zapatrzeni w siebie i pilnowania kont ,doprowadziła kraj do dna ,to że nieużytków w naszym kraju jest najwięcej ,razem z naszymi politykami ,bo jest ich jak makiem zasiał w rządzie ,ale cząstka to ludzie znający się na swojej pracy reszta to ,ludzie do kasowania dużej kasy ,i do bogacenia się kosztem narodu ,to że większość firm pada ,bo w tym kraju nie da się prowadzić interesów ,gdzysz nasz rząd potrafi tylko niszczyć ,w tym kraju tylko można dorobić się długów i zawału ,ale lepiej nie chorować ,bo oni nawet nie potrafią zadac o leczenie narodu ,po prostu nieodpowiedni ludzie rządzą tym krajem ludzie bez honoru wstydu i ambicji zwykli hipokryci zakłamani
baca
5 lata temu
co tam wykesy, Pinokio zatrzyma ziemie i poruszy slonce , to jest nasz Narodowy geniusz ekonomiczny
...
Następna strona