Prawo i Sprawiedliwość zdecydowanie wygrało w wyborach do Sejmu zdobywając blisko 44 proc. głosów. Wszystko wskazuje na to, że wystarczy to, by samodzielnie rządzić. Opozycja przez kolejne cztery lata może nie mieć nic do gadania, co otwiera drogę do realizacji wszystkich obietnic. Nie będzie wymówki, że totalna opozycja blokuje dobrą zmianę.
Przed nami cztery lata z opozycją tylko teoretyczną? Nieoczekiwanie rolę opozycji stopującej rząd i będącej bezpiecznikiem w rządzeniu może być gospodarka, a dokładniej spodziewane w kolejnych latach spowolnienie. W przypadku pogorszenia wskaźników makroekonomicznych, parametrów budżetowych czy pogorszenia sytuacji na rynku pracy może się okazać, że trzeba będzie ukrócić rozdawnictwo.
- Można budować państwo dobrobytu, ale jego podstawą jest gospodarka. Nie da się go zadekretować - podkreśla Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula. Ekspert w rozmowie z money.pl ostrzegał m.in. przed rosnącą inflacją, która w przeciwieństwie do np. PKB jest bezpośrednio odczuwana przez przeciętnego Kowalskiego.
"Istotnym ryzykiem dla polskich finansów pozostaje głębsze spowolnienie gospodarcze, zwłaszcza, że zaplanowane dochody podatkowe i tak wydają się dość ambitne. Tymczasem, rosnąca presja kosztowa na firmy i ograniczanie innych wydatków niż społeczne, może mieć negatywny wpływ na długookresowy potencjał wzrostu gospodarczego i odporność na globalne szoki gospodarcze" - czytamy w komentarzu ekonomistów Santandera do perspektyw Polski na kolejne lata.
Co dalej z polską gospodarką?
- To czy faktycznie spowolnienie gospodarcze może spełnić rolę opozycji i hamulcowego w polityce rządu, będzie zależeć od skali spowolnienia. Dołka należy oczekiwać w 2021 roku - wskazuje Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.
Obecnie gospodarka rośnie w tempie około 4,5 proc., ale jeśli wyhamowałaby do 2 proc. to zdaniem Borowskiego rząd miałby problem.
- To poziom, który nie pozwala na istotne zwiększenie wydatków publicznych bez wzrostu podatków. To z kolei dalej pchałoby gospodarkę w dół - ostrzega.
Ekonomista Credit Agricole szacuje jednak, że tak źle nie będzie. Spodziewa się wyhamowania tempa wzrostu PKB jedynie do 3 proc. i stabilizacji w okolicach 3,5 proc. po 2021 roku. Czarny scenariusz z perspektywy rządu mógłby się zrealizować dopiero w przypadku wydłużenia okresu spowolnienia na świecie, co na razie nie jest najbardziej prawdopodobną opcją.
Analitycy Credit Agricole w ostatnim raporcie podtrzymali prognozę wzrostu PKB Polski na ten rok na poziomie 4,4 proc. i obniżyli prognozę na rok przyszły do 3,5 proc. z 3,8 proc. Niemal dokładnie takie same szacunki mają ekonomiści Santandera, z tą różnicą, że w szczegółowych analizach nie wykluczają, że w ostatnim kwartale 2020 spadnie nawet do 3,2 proc.
Co z programem PiS?
Scenariusz większego spowolnienia mógłby wymusić na partii rządzącej oszczędności. Według Jakuba Borowskiego wiele z obietnic przedstawionych w kampanii wyborczej jest już w realizacji, ale dużym kosztem, którego PiS mógłby się pozbyć, byłaby 13. i 14. emerytura. Te projekty jeszcze przed nami.
Z kolei najtrudniej byłoby zmienić ścieżkę podwyżek płacy minimalnej.
- To najważniejszy punkt, o którym w kampanii było bardzo głośno. Próba wycofania się ze skokowej podwyżki do 4000 zł brutto w 2023 roku byłaby dla rządu pułapką - wskazuje Borowski.
PiS w kampanii przekonywało, że wyższa pensja minimalna będzie pobudzać inwestycje i będzie działać w kierunku większej konsumpcji i tym samym ożywienia gospodarki. Tym bardziej więc w obliczu mocnego spowolnienia trudno będzie po takim tłumaczeniu się z tego wycofać - tłumaczy ekonomista.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl