W czwartek 19 listopada do Ministerstwa Pracy, Rozwoju i Technologii, kierowanego przez wicepremiera Jarosława Gowina, trafiło pismo od Polskiej Izby Handlu. Dokument, do którego dotarliśmy, dotyczy pojawiających się w ostatnich dniach złagodzenia zakazu handlu w niedzielę.
PIH prace nad tą koncepcją obserwuje "z niepokojem i zaskoczeniem". Izba stoi na stanowisku, że zakaz handlu musi zostać utrzymany, ponieważ jego złagodzenie uderzy przede wszystkim w małe sklepy, które już teraz walczą o przetrwanie w dobie pandemii koronawirusa.
Autorzy pisma zwracają również uwagę, że Czechy w czasie zagrożenia SARS-CoV-2 wprowadziły podobny zakaz handlu, który funkcjonuje w Polsce. U naszych sąsiadów w ostatnich dzień tygodnia można handlować wyłącznie w punktach znajdujących się na dworcach i lotniskach.
"Odwrotny kierunek działań proponowany w Polsce nie tylko zachęci klientów do wychodzenia z domów, co nieuchronnie przełoży się na pogorszenie i tak trudnej sytuacji epidemicznej, ale też przyniesie długofalowe szkody w postaci umocnienia wciąż rosnących dyskontów, kosztem małych i średnich polskich przedsiębiorców i rodzinnych firm handlowych" - czytamy.
Dlatego też Izba zwraca się wprost do wicepremiera Gowina, aby ten zaniechał pracy nad pomysłami nowelizacją przepisów o niedzielach niehandlowych, ani też nie proponował czasowego zawieszenia zakazu handlu.
"Ograniczenie handlu w niedziele służy mniejszym placówkom handlowym zwłaszcza tym do 100 m kw., które mogą prowadzić działalność w niedziele, korzystając z wyłączenia polegającego na prowadzeniu w tym dniu działalności przez właściciela, który staje za ladą" - zwraca uwagę PIH.
Izba podkreśla też, że Polacy w gruncie rzeczy do zakazu handlu się przyzwyczaili. "Zgodnie z licznymi dostępnymi wynikami badań, małe sklepy są uważane przez konsumentów za najbezpieczniejsze w czasie pandemii" - podkreśla Izba.
"Zawieszenie lub nowelizacja ustawy ograniczającej handel w niedziele w obecnej sytuacji spowodowałaby silne perturbacje na rynku, poważne problemy organizacyjne dla małych i średnich przedsiębiorców, wzrost kosztów i poważne wyzwania jeżeli chodzi o obsadzenie stanowisk pracy, szczególnie w chwili obecnej kiedy kilkaset tysięcy ludzi przebywa na kwarantannie" - czytamy dalej.
W piśmie, pod którym podpisali się wspólnie prezes zarządu PIH Waldemar Nowakowski i wiceprezes zarządu Maciej Ptaszyński, podkreślono, że jeżeli najwięksi gracze rynkowi mogliby powrócić do gry w niedziele, to oznaczałoby to, że mniejsze placówki detaliczne "musiałyby się liczyć ze spadkiem liczby klientów i obniżeniem wyników sprzedaży".
Zobacz też: Zakaz handlu do zawieszenia? Szef handlowej "Solidarności": "Nie róbmy z pracowników niewolników"
"Warto pamiętać, iż w placówkach tych średnia wartość sprzedaży w niedziele jest wyższa niż w pozostałe dni tygodnia" - zwracają uwagę autorzy. I dalej piszą, że najważniejsze jest, by kryzys nie spowodował zamknięcia małych i średnich sklepów, co może się stać w przypadku złagodzenia zakazu.
"Z perspektywy potężnych sieci dyskontów i sklepów wielkopowierzchniowych łatwo powiedzieć: 'stańmy wspólnie do walki, a potem się zobaczy'. W przypadku małych sklepów tego 'potem' może po prostu już nie być" - podkreślają autorzy listu.
Choć dokument adresowany jest bezpośrednio do szefa Porozumienia, to jego autorzy przekazali go do wiadomości m.in. prezydentowi Andrzejowi Dudzie, premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, marszałkowi Sejmu Elżbiecie Witek, wicepremierom Jarosławowi Kaczyńskiemu i Jackowi Sasinowi oraz ministrom: zdrowia Adamowi Niedzielskiemu, finansów Tadeuszowi Kościńskiemu, Michałowi Dworczykowi. Oprócz tego ze stanowiskiem PIH mogli się zapoznać również przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda oraz szef handlowej "S" Alfred Bujara.
- Taka jest propozycja ministerstwa rozwoju, pracy i technologii, aby w okresie pandemii przywrócić handel w niedziele - przyznał niedawno wicepremier Jarosław Gowin w programie "Tłit".
- Handel spożywczy pracuje w dzień i w nocy. Pracowników brakuje, bo mamy coraz więcej zakażeń, dochodzą do tego jeszcze urlopy opiekuńcze, bo zamknięto szkoły - tłumaczył w rozmowie z money.pl Alfred Bujara. - Nie wyobrażam sobie, aby pracownicy mieli teraz przyjść do pracy jeszcze w niedziele. To się skończy tragicznie - ocenił.