Nasze wydatki w sklepach były w tym roku wyższe o 7,3 proc. rok do roku - podał GUS w raporcie o sprzedaży detalicznej. To dużo poniżej oczekiwań analityków, którzy prognozowali 8,3 proc. wzrost - to średnia. Równie słabych danych oczekiwali tylko najbardziej pesymistyczni z analityków.
Po rewelacyjnym kwietniu, kiedy wzrost był najwyższy od lutego 2012, prognozy wzrosły. Okazało się, że Polacy ograniczyli rozrzutność. Wynagrodzenia w większych przedsiębiorstwach wzrosły w maju o 7,7 proc. Zakupy rosły wolniej, można więc powiedzieć, że nie całość podwyżek zanosimy do sklepów.
Zobacz też: Polska na 9 miejscu w UE. W rankingu... ograniczania konsumentów
Najszybciej rosła sprzedaż w sklepach RTV AGD i meblarskich. Zostawiliśmy tam o 17,4 proc. więcej pieniędzy niż rok temu. Na drugim miejscu są sieci drogerii (Rossmann, Hebe, Natura), które zwiększyły sprzedaż o 16,6 proc. Dobrze też miały się salony samochodowe i sklepy z częściami.
Efekt zakazu handlu w niedziele od kwietnia stracił na mocy, co widać po wynikach sieci marketów i dyskontów. Sprzedaż w tzw. niewyspecjalizowanych sklepach wzrosła o aż 9,6 proc. Polacy jak widać przenieśli zakupy na inne dni.
Choć początkowo Biedronka narzekała, że wpłynęło to na jej wyniki w pierwszym kwartale, to w kolejnych miesiącach było już dużo lepiej. Najgorzej w maju wyglądały wyniki sklepów odzieżowych - sprzedaż spadła o 1,9 proc. rok do roku.
Gdy odfiltrować powyższe dane o wzrost cen, to sprzedaż detaliczna rosła o 5,6 proc. rok do roku. To i tak bardzo wysoki wskaźnik.
Wsparciem sprzedaży w kolejnych miesiącach powinna być realizacja obietnic wyborczych PiS. Tzw. "piątka Kaczyńskiego" zakłada m.in. rozszerzenie programu 500+ na każdego dziecko i wypłatę trzynastej emerytury. Ekonomiści nie mają wątpliwości, że kolejne transfery pieniędzy do rodzin bezpośrednio przełożą się na bieżącą konsumpcję i większe wydatki w sklepach. A pośrednio poprawią wskaźnik wzrostu gospodarki PKB.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl