Marek Trela stracił posadę prezesa stadniny koni 19 lutego 2016 roku - wraz z nastaniem tzw. dobrej zmiany. Odwołanie formalnie przyszło z nadzorującej stadninę Agencji Nieruchomości Rolnych.
Trela zarządzał placówką w Janowie Podlaskim od początku 2000 roku. Jego powołanie nie było ograniczone kadencją. Podpisano z nim wtedy umowę o pracę na czas pełnienia funkcji prezesa. W samej umowie nie znalazł się żaden termin, do kiedy Trela miałby piastować to stanowisko.
Właśnie dzięki tak sformułowanej umowie, Trela przekonywał, że jego formę zatrudnienia należy traktować jako umowę o pracę na czas określony. Zgodnie z przepisami prawa przysługiwałby mu zatem trzymiesięczny okres wypowiedzenia wraz z wynagrodzeniem za ten czas. Trela domagał się wypłacenia z tego tytułu 36 tys. złotych jako odszkodowania.
Z takim postawieniem sprawy nie zgodziły się sądy obu instancji. Najpierw we wrześniu 2017 roku - Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej, zaś w kwietniu 2018 roku - Sąd Okręgowy w Lublinie.
Sądy podkreślały, że Trela w spółce w Janowie był połączony poprzez dwa stosunki pracy - korporacyjny oraz za sprawą umowy o pracę. Ten pierwszy wynikał z powołania go na funkcję prezesa zarządu i ustał z chwilą podjęcia uchwały o odwołaniu Treli przez nadzwyczajne zgromadzenie wspólników spółki.
W czwartek 24 września 2020 roku do sprawy odniosła się Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego. Zdecydowała ona o oddaleniu skargi kasacyjnej.
Sędzia sprawozdawca Maciej Pacuda w ustnym uzasadnieniu podkreślił, że w momencie rozstania Treli ze stadniną koni w Janowie Podlaskim obowiązywały inne przepisy regulujące kwestię umów o pracę, co zmieniła dopiero nowelizacja Kodeksu pracy z 2016 roku.
Sędzia wyjaśniał, że prawo dopuszczało wówczas umowę o pracę zawieraną na czas wykonywania określonej pracy. Zatem w ocenie Sądu Najwyższego sądy niższych instancji trafnie zdiagnozowały, że w sprawie Treli trzeba uznać, że mamy do czynienia właśnie z taką umową.
- Czy w stanie faktycznym, który został ustalony w sprawie, mamy elementy, które pozwoliłyby nam podważyć wnioski sądów obu instancji co do rodzaju umowy, która łączyła strony? Otóż zdaniem Sądu Najwyższego takich elementów nie ma - mówił sędzia.