‒ Stan nadzwyczajny? Może być ogłoszony w tym tygodniu, może za dwa‒trzy tygodnie albo wcale ‒ przyznaje rozmówca "Dziennika Gazety Prawnej" z rządu. Ktoś inny dodał, że kryterium będzie duża liczba przypadków, która zagrozi wydolności systemu ochrony zdrowia. Bo temu też ma służyć stan nadzwyczajny: zobowiązaniu lekarzy do podejmowania pracy tam, gdzie będą najbardziej potrzebni, czyli na "oddziałach covidowych".
W poniedziałek rano na temat stanu nadzwyczajnego wypowiedział się szef klubu PiS Ryszard Terlecki, który nie wykluczył takiego rozwiązania, gdy sytuacja się pogorszy. - Jeszcze nie należy myśleć o wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego, ale gdyby sytuacja bardzo się pogarszała, to może pojawić się taka konieczność - ocenił Terlecki cytowany przez PAP.
W razie stanu nadzwyczajnego nie mogliby protestować przeciwko przekierowaniu do szpitali zakaźnych. Tyle tylko, że przecież nie mamy nieskończonej liczby lekarzy (o tych, którzy dobrze się znają na chorobach zakaźnych nie wspominając), więc wprowadzanie dodatkowych restrykcji nie sprawi, że nagle przy łózkach pacjentów znajdzie się pełna obsada medyczna. Zwrócił na to w rozmowie z "DGP" uwagę Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego.
- Zakażonych lekarzy też weźmiemy w kamasze? Jak się nie ma zasobów ludzkich, to nawet stan nadzwyczajny nie pomoże – powiedział. Przypomniał również, że kilka miesięcy temu wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł próbował zmusić personel medyczny do pracy w DPS-ach, ale okazało się, że powołani przez niego lekarze są potrzebni w innych miejscach lub nie mogą podjąć się pracy w DPS-ach, bo wychowują małe dzieci lub sami są w podeszłym wieku.
Inny rozmówca "DGP" zauważył, że tym, co najbardziej powstrzymuje rząd przed wprowadzeniem stanu nadzwyczajnego jest kwestia odszkodowań dla przedsiębiorców. Ogłoszenie go znacząco ułatwiłoby firmom domaganie się o rekompensaty za to, że nie mogły w pełnym zakresie świadczyć usług.
Przypomnijmy, że na wprowadzenie stanu nadzwyczajnego zdecydowali się Czesi i Słowacy. Wiąże się to z wcześniejszym zamykaniem restauracji (tak jak u nas w czerwonych strefach), ponadto w Czechach na 2 tygodnie zawieszono działalność kin i teatrów. Nie wprowadzono natomiast lockdownu.
Dla konstytucjonalistów wcale nie jest to takie oczywiste
Właśnie o tym aspekcie bardzo wiele mówiono, gdy wiosną pojawił się pomysł, by wprowadzić stan nadzwyczajny lub nawet stan klęski żywiołowej i tym samym przełożyć wybory prezydenckie. Tak właśnie przedstawiał to Jarosław Gowin. Mówił, że ogłoszenie stanu klęski żywiołowej wiąże się z koniecznością odszkodowań, w tym dla międzynarodowych koncernów. - Gdyby to trwało dłużej niż miesiąc, bylibyśmy społeczeństwem bankrutów - oświadczył.
Dla konstytucjonalistów zagadnienie to wcale nie jest takie oczywiste. Mówią, że przedsiębiorcy i tak mogą domagać się odszkodowań - niezależnie od tego, czy jest stan klęski, czy nie. Wprowadzenie takiego stanu otwiera co prawda pole do wypłat szybszych odszkodowań. Ale nie są one automatyczne i decyzja w każdym przypadku zależy od wojewodów, a nie od sądów. A wojewodowie to przecież przedstawiciele rządu. Poza tym zapis o odszkodowaniach jest w ustawie, a nie w konstytucji. A ustawę przecież stosunkowo łatwo zmienić.
Więcej o prawnych zagadnieniach dotyczących odszkodowań w razie wprowadzenia stanu nadzwyczajnego pisaliśmy tu.
Stan wyjątkowy - co oznacza?
Stan wyjątkowy może zostać wprowadzony przez prezydenta na okres nie dłuższy niż 90 dni i na wniosek Rady Ministrów. Może wiązać się m.in. z:
- zawieszeniem organizowania i przeprowadzania wszelkiego rodzaju zgromadzeń, imprez masowych;
- zakazem możliwości prowadzenia działalności kulturowej na imprezach artystycznych;
- zawieszeniem możliwości strajków i protestów oraz możliwości zrzeszania się;
- zawieszeniem prawa do swobody ruchu osobowego i towarowego na drogach publicznych (w tym: kolejach, drogach wodnych i lotniczych).
Dodatkowo stan nadzwyczajny może prowadzić do ograniczenia, m.in.:
- dostępu do towarów konsumpcyjnych;
- wolności działalności gospodarczej;
- działalności edukacyjnej;
- transportu drogowego, kolejowego, morskiego i lotniczego;
- funkcjonowania systemów łączności oraz działalności telekomunikacyjnej i pocztowej; w tym może wiązać się z nakazem wyłączenia urządzeń łączności czy zawieszeniem usług;
- dostępu do informacji publicznej.