Rok 2020 nie był łaskawy dla właścicieli knajp i restauracji. Światowa pandemia koronawirusa i kolejne lockdowny skutecznie krzyżowały plany rozwoju. Jak wskazuje "Fakt" średni spadek obrotów w branży gastronomicznej wyniósł w 2020 roku aż 80 proc.
Właściciele lokali robią, co tylko mogą aby uratować swoje biznesy. Cześć korzystała z rozwiązań proponowanych przez rząd i działali wyłącznie na wynos, inni przenieśli się do szarej strefy i po cichu przyjmowali klientów, inni oficjalnie otwierali lokale, a teraz walczą w sądach z karami i mandatami.
Bierze sprawy w swoje ręce
Właściciele restauracji i hotelu Ostoja postanowili nieco inaczej podejść do sprawy. Wykorzystali pomysł, który podrzucili im sami klienci. Firma postanowiła ruszyć ze sprzedażą swoich wyrobów gastronomicznych w lokalnych sklepach.
Hotel i Restauracja Ostoja funkcjonują od 2006 roku. Głównymi płaszczyznami działalności tej rodzinnej firmy z Sądecczyzny są imprezy okolicznościowe, restauracja oraz hotel. Jak nie trudno się domyślić, pandemia uderzyła we wszystkie obszary przedsiębiorstwa. Marcin Szczepanek, właściciel Ostoi w rozmowie z "Faktem" wskazuje, że przez pandemię udało się zrealizować zaledwie 30 proc. zaplanowanych na 2020 rok imprez, a jak dodaje - kalendarz był wypełniony po brzegi.
Rodzinna firma
- Jesteśmy rodzinną firmą. Prowadzę ją wraz z mamą, Jadwigą. Zadowolenie naszych par młodych czy klientów restauracji jeszcze do niedawna dawało nam niesamowitą energię do pracy. Na 2020 rok mieliśmy kalendarz wypełniony po brzegi. Niestety, udało nam się zorganizować jedynie 30% zaplanowanych imprez. Mogliśmy w miarę swobodnie pracować tylko w miesiącach lipiec - wrzesień - wskazuje w "Fakcie" Marcin Szczepanek, właściciel Ostoi. Dodaje, że w okresie pandemii obroty spadły o 90 proc. Co prawda firma otrzymywała pomoc od państwa w postaci tarcz oraz dofinansowań, jednak, jak zwraca uwagę właściciel, była to kropla w morzu potrzeb.
Pan Marcin wskazywał, że jedyne, co mogli robić, to działać w obszarze gastronomii na wynos. Hotel, z powodów restrykcji nie mógł działać, ponieważ przyjmowanie gości zostało ograniczone tylko do tych podróżujących służbowo. Jak udało się przetrwać ten ciężki czas?
Żydowskie pierogi remedium na kryzys
Okazuje się, że absolutnym hitem lokalu są pierogi. Początkowo serwowano je wyłącznie na organizowanych w lokalu przyjęciach, jednak goście wskazywali, że chętnie chcieliby je kupować również w sklepach. Wybuch pandemii przyśpieszył decyzję o wejściu na kolejne rynki. Produkcja pierogów ruszyła. Początkowo dostępne były one w lokalnych sklepach w Bobowej, czy Stróżach, jednak z czasem zainteresowanie rosło, a wyroby docierały do kolejnych sklepów. Obecnie pierogi z Ostoi można dostać w Delikatesach Centrum w Krakowie, czy Tarnowie, a także na terenie Sądecczyzny.
Właściciele podkreślają, że ich produkty powstają na bazie lokalnych produktów od znanych dostawców. Upadek jednego biznesu pociągnąłbym za sobą, jak domino, problemy w innych firmach.
Nie zwolnili żadnego pracownika
Ogromnym hitem okazał się kreplach, czyli żydowski rodzaj pierogów. Jak wyjaśnia Marcin Szczepanek, "przed wojną znaczną część ludności Bobowej stanowili Żydzi" - mówi w "Fakcie" właściciel Ostoi. Kreplachy przygotowywane są na bazie tradycyjnej, żydowskiej receptury. Mają trójkątny kształt, a farsz wykonany jest z wołowiny oraz wątróbki, ponadto, aby osłodzić nieco smak, do farszu dodaje się żurawinę, czy pieczone jabłko.
Restauracja Ostoja dzięki sprzedaży mrożonych pierogów wyszła z kryzysu suchą stopą. Co warte podkreślenia, firma nie zwolniła ani jednego pracownika. - Większość z nich pracuje u nas od lat więc perspektywa zamknięcia biznesu i rozstania się z nimi byłaby dla nas nie do zniesienia- dodaje w "Fakcie" Jadwiga Szczepanek