Komisja Europejska zgodziła się, by pięć sąsiadujących z Ukrainą państw członkowskich (Polska, Węgry, Słowacja, Bułgaria, Rumunia) wprowadziło zakazu obrotu na swoim terytorium ukraińską: pszenicą, kukurydzą, rzepakiem i słonecznikiem. Warunkiem tego porozumienia było umożliwienie tranzytu zbóż do państw zachodnich.
Brak jednomyślności w UE
Porozumienie, które miało ograniczyć masowy napływ ukraińskich towarów na lokalne rynki, wygasa jednak 15 września. I chociaż pięć państw przygranicznych wezwało do jego przedłużenia do końca roku, to jednak nie wszystkie państwa Unii Europejskiej są w tej sprawie jednomyślne. Takiemu ruchowi KE sprzeciwiają się Francja i Niemcy.
Komisja musi teraz jasno powiedzieć, że nie jest to możliwe. Te środki są ograniczone w czasie i niedopuszczalne jest, aby niektóre państwa członkowskie uchylały obowiązujące traktaty – powiedział niemiecki minister rolnictwa Cem Oezdemir.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Jesteśmy solidarni z Polską, jesteśmy gotowi pomóc jej finansowo, mamy do tego odpowiednie mechanizmy. Ale niedopuszczalne jest to, że problemy wyborcze zrzucamy na barki Ukrainy – dodał niemiecki polityk. Nawiązał w ten sposób do nadchodzących w Polsce wyborów parlamentarnych.
– Nie może być żadnych działań jednostronnych, tylko wspólnie stawimy czoła wyzwaniu destabilizacji rynku. Nie można o tym decydować samodzielnie, bo inaczej nastąpi transfer (zbóż – przyp. PAP) do innych krajów – stwierdził z kolei francuski minister rolnictwa Marc Fesneau.
Agencja AFP podała natomiast, że Berlin i Paryż mają poparcie "kilku" państw członkowskich.
Polska gotowa wprowadzić jednostronny zakaz
Tymczasem polski rząd już zapowiada, że w razie braku woli przedłużenia zawieszenia importu Polska jednostronnie zakaże importu zboża.
Jeśli Komisja Europejska nie wydłuży po 15 września zakazu wwozu zboża z Ukrainy, to Polska sama zamknie granicę na te towary – ogłosił premier Mateusz Morawiecki.
Agencja AFP zauważyła, że w ten sposób szef polskiego rządu "stanął w obronie polskich rolników". Sytuacja jest na tyle paląca, że w Brukseli odbyło się spotkanie na ten temat przedstawicieli: Polski, Węgier, Słowacji, Bułgarii, Rumunii, Ukrainy i Komisji Europejskiej.
Polska: zboże z Ukrainy płynie do Europy
Polska Agencja Prasowa powołała się na swoje źródła i podała, że w trakcie spotkania Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś zaznaczył, że eksport produktów ukraińskich przez granice Unii jest dozwolony i niezakłócony.
Co więcej, z danych wynika, że tranzyt produktów ukraińskich przez Polskę do państw trzecich wzrósł po wprowadzeniu ograniczeń w imporcie. Polska w ostatnich dwóch miesiącach odnotowała rekordowe wielkości tranzytu.
W czerwcu przesył pszenicy i kukurydzy do innych państw wyniósł łącznie 260 tys. ton. To ponad dwa razy więcej niż w marcu.
Polskie i ukraińskie rolnictwo znacznie się różni
Andrzej Sadoś miał też zwrócić uwagę na różnice w strukturze rolnictwa ukraińskiego i polskiego. W naszym kraju użytki rolne zajmują powierzchnię 13,5 mln ha, a średnia wielkość gospodarstwa to 11 ha. Polska ma ok. 1,3 mln gospodarstw. 99,4 proc. z nich to gospodarstwa indywidualne. Ponadto udział gruntów rolnych w posiadaniu rolników indywidualnych wynosi 90 proc.
Z kolei w Ukrainie grunty orne to 33,5 mln ha, a największe gospodarstwa sięgają nawet 600 tys. ha. Udział gruntów uprawianych przez rolników indywidualnych na Ukrainie wynosi zaledwie 27 proc., a 73 proc. stanowią gospodarstwa wielkoobszarowe.
Dyplomata podkreślił zarazem, że europejscy rolnicy nie mają szans na uczciwą konkurencję w tych warunkach. A nie można dopuścić do tego, żeby zbankrutowali.