To była jedna z najbardziej oczekiwanych decyzji na rynku finansowym w tym roku. Stopa depozytowa Europejskiego Banku Centralnego spadła do -0,5 proc. z -0,4 proc. Pozostałe stopy pozostawiono na niezmienionym poziomie: refinansowa nadal wynosi 0 proc., a krańcowa stopa kredytu 0,25 proc. Co ważne uruchomiono też z powrotem program dodruku pieniądza.
Od listopada regularnie co miesiąc na rynek będzie rzucane 20 mld euro na skup obligacji. Poprzednia tura skupu (QE) skończyła się pod koniec 2018 roku i EBC rozważał wtedy nawet powolne podwyższanie stóp procentowych. W lipcu 2019 stracił pierwsze miejsce wśród światowych drukarzy na rzecz Banku Japonii. Nie drukował, a skupione z rynku obligacje kończyły swoje życie, w rezultacie masa nadrukowanego pieniądza malała.
Zobacz też: Ustawa o NBP. "30 dni po uchwaleniu wybuchnie wielki skandal"
Europejski Bank Centralny zgodnie z prognozami analityków zareagował w ten sposób na spowalniającą gospodarkę. Bez finansowej kroplówki ta zaczęła kuleć. Głównym powodem jest oczywiście konflikt handlowy między USA a Chinami, ale tak czy inaczej rynek oczekiwał, że bank będzie niósł pomoc tanim pieniądzem. Tym bardziej, że zagrożenie inflacyjne po dodruku jest niewielkie, bo ceny rosną bardzo powoli.
- Ujemny kwartalny wzrost gospodarczy w Niemczech, to czynnik, który z pewnością nie przemawia za czekaniem na rozwój sytuacji - wskazuje Maciej Przygórzewski, główny analityk w Internetowykantor.pl.
Po wcześniejszych komunikatach EBC, sugerujących decyzję o luzowaniu, rynek oczekiwał, że stopa depozytowa zostanie ścięta o przynajmniej 0,1 punktu procentowego, choć najczęściej wskazywano na cięcie o 0,2 punktu do -0,6 proc. Jak widać, bank wybrał tę łagodniejszą wersję.
To i tak bolesne dla banków komercyjnych w strefie euro, które muszą dopłacać za trzymanie środków w banku centralnym. Ale zarazem motywacja dla nich, żeby udzielały jak najwięcej kredytów. Ich oprocentowanie powinno w związku z tym spaść.
Rynek oczekiwał też wznowienia programu dodruku z większym przytupem, bo na poziomie 30 mld euro. EBC zdecydował się na "tylko" 20 mld euro.
- W przyszłości prezes Draghi kilkukrotnie zignorował opór bardziej ostrożnych członków EBC - przypomina Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. Analityk wskazuje, że oczekiwania były ekstremalne. Dlatego każda decyzja nie luzująca polityki pieniężnej odebrana byłaby jako rozczarowanie. Skutkiem byłby wzrost notowań eurodolara i spadki na europejskich giełdach.
Nic takiego się nie stało. Euro traci w czwartek do dolara 0,4 proc. Europejskie giełdy, a konkretnie indeks Euro Stoxx poszły w górę o 0,7 proc.
- Warto pokusić się o refleksję, czy tak naprawdę program QE i negatywnych stóp przyniósł oczekiwane korzyści? - zastanawia się Kwiecień. - W roku 2012 Draghi faktycznie mógł uratować euro, a zapewniając konwergencję na rynku obligacji, a tym samym potężny spadek kosztów obsługi zadłużenia, szczególnie na południu Europy, dał rządom czas na reformy, które zasadniczo nie zostały przeprowadzone. Efekty luzowania z lat 2016-2018 są jednak raczej marne, nie licząc bańki na rynku obligacji i zaaplikowanie tego samego pakietu będzie jeszcze mniej skuteczne. Jednak mianowanie od listopada Christine Lagard szefową EBC pokazuje jasno, jakie intencje wobec EBC mają politycy i program QE wcześniej czy później zostanie wprowadzony - dodał.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl