Dawid Marciniak to jeden z setek klientów Cinkciarza. Mężczyzna wpłacił na rachunek kantoru internetowego 114 tysięcy euro, żeby przewalutować je na około pół miliona złotych. Teraz nie może wypłacić tych pieniędzy. Wraz z rodziną chciał wrócić z Holandii do Polski, a wspomniane środki miały zostać przeznaczone na budowę domu, która miała ruszyć wraz z początkiem grudnia. Historię opisujemy szerzej w opublikowanym w ubiegłym tygodniu artykule: "Mieli budować dom w Polsce. Stracili oszczędności życia".
- Jeszcze do niedawna byliśmy szczęśliwą i kochającą się rodziną. Mieliśmy plany i marzenia. Zawsze dążyliśmy do tego, aby zapewnić jak najlepszą przyszłość naszym dzieciom. Cinkciarz zmienił nasze życie w piekło - stwierdził pan Dawid w rozmowie z money.pl. Mężczyzna szuka pomocy, gdzie tylko może. Prosił o nią Komisję Nadzoru Finansowego (KNF) oraz Rzecznika Finansowego (RF). Urzędy rozkładają jednak ręce, bo kantorowa działalność w internecie nie jest w Polsce regulowana ani nadzorowana.
Z prośbą o interwencję w swojej sprawie Dawid Marciniak napisał więc do premiera Donalda Tuska. E-maila zatytułowanego "Prośba o pomoc w odzyskaniu pieniędzy z cinkciarz.pl" nasz rozmówca wysłał zarówno na adres biura poselskiego szefa rządu, jak i do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM). Krok po kroku opisał swoje doświadczenia z Cinkciarzem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odpowiedź przyszła w piątek. KPRM poinformowała Marciniaka, że przekierowała jego sprawę do Komisji Nadzoru Finansowego i Rzecznika Finansowego. Rzecz w tym, że poszkodowany przez Cinkciarza z wymienionymi instytucjami skontaktował się już wcześniej i dostał odpowiedź, według której urzędy nie mają możliwości udzielenia mu skutecznej pomocy i zalecają powództwo cywile. Marciniak napisał o tym w wiadomości do Donalda Tuska.
Afera wokół Cinkciarza
W czwartek money.pl zwrócił się do biura prasowego KPRM z prośbą o komentarz w sprawie Cinkciarza. Czekamy na odpowiedź.
Aby przyciągnąć uwagę premiera do sprawy, Marciniak zostawił także komentarz pod postem Donalda Tuska na Facebooku.
"Proponowałbym Panu, Panie Premierze, odzyskać kontrolę nad tym, co dzieje się teraz w firmie Cinkciarz. W wielu polskich domach rozgrywa się dramat i to przed Świętami Bożego Narodzenia" - zaapelował pod wpisem Tuska, w którym szef rządu chwali się "odzyskiwaniem kontroli nad polskimi granicami".
W nagłośnienie problemu zaangażowali się aktorzy, którzy również nie mogą odzyskać swoich pieniędzy od kantoru. Ostrzegawczy post opublikowała w czwartek na Instagramie Anna Dereszowska, w którym oznaczyła konta Cinkciarza, Ministerstwa Sprawiedliwości, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Aby odzyskać pieniądze, aktorka weszła na drogę sądową. Przez wiele lat korzystała z usług kantoru, ponieważ spłacała kredyt walutowy.
Karol Strasburger to kolejna osoba publiczna, która padła ofiarą działań Cinkciarza. Aktor prowadzący "Familiadę" wyjawił portalowi pudelek.pl, że nie może odzyskać od kantoru 30 tys. zł.
- Potrzebowałem tych pieniędzy, aby mieć możliwość płacenia kartą za granicą - w euro czy koronach czeskich. Uzbierałem około 30 tys. zł, w tym 15 tys. zł i 5 tys. euro, a także korony czeskie, które przelałem na swoje konto w banku - powiedział.
Zasłona dymna
Problemy płynnościowe Cinkciarza oraz brak regulacji skutkują tym, że firma przyjmuje wpłaty od klientów, ale nie realizuje wypłat. Klientom proponuje ugody: spłatę wierzytelności w terminie 18 miesięcy wraz z odsetkami.
O tym, że Cinkciarz potrzebuje dokapitalizowania, wiadomo nie od dziś. W tej sprawie Marcin Piórko, właściciel Cinkciarza, spotkał się z prezesem Nardowego Banku Polskiego (NBP) Adamem Glapińskim. Według naszych ustaleń rozmowy nie przyniosły przełomowego rezultatu.
"Bardzo przepraszamy wszystkich klientów, w tym Pana Dawida, za opóźnienia. Nieustannie pracujemy nad tym, aby przywrócić pełną funkcjonalność" - napisali przedstawiciele firmy w odpowiedzi na prośbę money.pl o komentarz.
Za swoje problemy Cinkciarz wini Komisję Nadzoru Finansowego, która odebrała jego siostrzanej spółce licencję na usługi płatnicze. Decyzję KNF z 2 października poprzedziła kontrola w Cinkciarzu. Według urzędu nadzoru spółka nie dostosowała się do zaleceń kontrolnych, narażając swoich klientów na niebezpieczeństwo finansowe. Pierwsze sygnały o opóźnieniach w realizacji przelewów w mediach pojawiły się we wrześniu.
Według Cinkciarza winne są również banki, które - jak twierdzi firma - zmówiły się przeciwko niej i działają na jej szkodę. Zarówno urzędowi nadzoru, jak i bankom Cinkciarz grozi miliardowymi pozwami. Sprawa zabrnęła już tak daleko, że ING Bank Śląski ze względów reputacyjnych wypowiedział Cinkciarzowi umowę na prowadzenie rachunku. Bank odmówił komentarza.
"To nie koniec naszej walki. Nie pozwolimy, by urzędnicy bezkarnie niszczyli innowacyjne polskie firmy i narażali klientów na straty. Działania KNF oraz pracowników muszą zostać rozliczone, a ich konsekwencje - w pełni naprawione. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby odzyskać zaufanie klientów" - deklaruje spółka.
Model biznesowy kantoru polega na tym, że prowadzi on rachunki w różnych bankach, dzięki czemu był w stanie błyskawicznie realizować transakcje wymiany walut, do czasu, aż nie stracił płynności finansowej.
Wołanie na puszczy
W cieniu medialnej wojny, jaką toczy Cinkciarz z nadzorem oraz sektorem bankowym, śledczy z Poznania badają, czy firma dopuściła się przestępstwa gospodarczego m.in. z art. 286 par. 1 kk (oszustwo majątkowe), za które grozi do ośmiu lat więzienia.
Prokuraturę zawiadomił Urząd KNF po tym, jak odebrał Conotoxii, spółce powiązanej kapitałowo i osobowo z Cinkciarzem, wspomnianą licencję płatniczą. Jak dowiedział się money.pl, do prokuratury zgłosiło się już ponad 800 poszkodowanych przez Cinkciarza. Klienci piszą też skargi do UOKiK oraz wnioskują o interwencję Rzecznika Finansowego.
Na Facebooku powstało kilka grup dyskusyjnych, które zrzeszają głównie poszkodowanych klientów Cinkciarza. Jedna z tych grup liczy ponad 7,6 tys. członków.
Cinkciarz działa na rynku od przeszło 10 lat. Zaczynał jako kantor internetowy, jednak z czasem rozwinął swoją działalność o usługi płatnicze, inwestycyjne, pożyczkowe. Od kilku lat prowadzi ekspansję w Stanach Zjednoczonych oraz Europie.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl