Beata Szydło i nikt więcej. To na barkach wicepremier będzie spoczywać ciężar negocjacji ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego. Rozmowy rozpoczęły się w poniedziałek rano. Do której będą trwać? Nie wiadomo. Obie strony zarzekają się, że kluczowe jest dojście do porozumienia, bo na strajku nikomu nie zależy. Po godzinie od rozpoczęcia negocjacji do mediów wyszła wicepremier Beata Szydło i poinformowała o pięciu propozycjach dla nauczycieli.
O szczegółach wszystkich rozwiązań nie mówiła - podkręślała, że nauczyciele dostaną nawet więcej niż oczekiwali. - Będą podwyżki, będzie przyśpieszenie - zapewniała. Na stole leży obietnica podwyżek już we wrześniu, na dodatek dodatkowe środki dla młodych, określenie minimalnej stawki wynagrodzenia za wychowawstwo oraz zmiany w ocenianiu nauczycieli.
Jak wynika z informacji money.pl, z nauczycielami na pewno nie spotka się w najbliższym czasie premier Mateusz Morawiecki.
Premier i jego otoczenia taką możliwość wykluczyło już kilka dni temu. Jak wynika z informacji money.pl, premier całkowicie wyklucza możliwość spotkań ze Sławomirem Broniarzem, przewodniczącym Związku Nauczycielstwa Polskiego. I nie powinno to dziwić: to w końcu sam premier Mateusz Morawiecki mówił, że ZNP w negocjacjach ucieka się do szantażu nad głowami rodziców i uczniów.
O godz. 9:00 w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" rozpoczęła się kolejna już rozmowa "ostatniej szansy" przedstawicieli ZNP z członkami rządu. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, 8 kwietnia rozpocznie się ogólnopolski strajk w oświacie - zapewniają związkowcy.
Nauczyciele walczą o 1 tys. zł podwyżki, ale Ministerstwo Edukacji Narodowej przekonuje, że tyle nie jest w stanie dać. Negocjacjami na tydzień przed ewentualnym strajkiem, rząd chce uratować zbliżające się egzaminy. Ogólnopolski protest w oświacie mógłby je skutecznie zakłócić.
Związek Nauczycielstwa Polskiego podkreśla, że blisko 79,5 proc. szkół i przedszkoli chce strajkować.