Według danych podanych w poniedziałek przez Związek Nauczycielstwa Polskiego, do strajku przyłącza się ok. 85 proc. szkół i placówek oświatowych. Poparcie dla strajku, jak informują związkowcy, wynosi ok. 90 proc.
Jak stwierdził przewodniczący ZNP Sławomir Broniarz, w Rybniku i Chorzowie poparcie wyniosło 100 proc. Dodał również, że pozytywnie zaskoczyło go "prorządowe" Podkarpacie i Lubelszczyzna, gdzie wyniki referendum były zaskakująco wysokie.
Są jednak takie szkoły, które nie wezmą udziału w strajku.
"U nas w referendum wzięło udział 19 proc. uprawnionych" - pisze nauczyciel z niewielkiej, wiejskiej szkoły.
"SP1 w Biłgoraju nie strajkuje, ponad połowa upoważnionych nie zagłosowała" - pisze kolejny.
"Szkoła Podstawowa nr 2 w Bystrej. Strajku nie będzie" - informuje na Facebooku kolejny nauczyciel.
Z czegoś trzeba żyć
"U mnie - przyznaję ze wstydem i zażenowaniem - 44%" - pisze na Facebooku nauczycielka.
"U nas, mała szkoła w kujawsko-pomorskim, też nie" - odpowiada inna.
Pod postami dyskusja, z której wynika, że część nauczycieli boi się strajkować.
"Mam na utrzymaniu dwójkę dzieci i spłacam kredyt" - pisze nauczycielka ze szkoły podstawowej. Prosi o anonimowość. "W referendum zagłosowałam na tak, ale nie wezmę udziału w strajku, bo po prostu mnie na to nie stać. Za strajk nie przysługuje nam wynagrodzenie, jeśli on potrwa tydzień, nie będę miała z czego zapłacić rachunków".
Utrata wynagrodzenia za strajk to argument, który pojawia się często. Zwłaszcza wśród młodych nauczycieli, a także pracujących na zastępstwo, niepełny etat czy na stażu. Mówiąc wprost: najmniej zarabiających. Tacy nauczyciele obawiają się też represji ze strony dyrekcji.
"U nas za strajkiem był cały zespół, oprócz tych zatrudnionych na zastępstwo" - opowiada nauczycielka z łódzkiej podstawówki. I szybko sama koleżanki oraz kolegów usprawiedliwa - "Trudno ich za to winić, boją się o swoje miejsca pracy".
Wielu pedagogów mówi wręcz o zastraszaniu. Na zespołach odbijają się nerwy, które udzielają się dyrektorom. To oni są bowiem pod największym ostrzałem rodziców.
"Nauczyciele zaczynają się bać. Słyszałam wczoraj, że rodzice zapowiedzieli zgłaszanie skarg do prokuratury na dyrektorów, jeżeli egzaminy się nie odbędą" - pisze na internetowym forum nauczycielka.
"W niektórych szkołach dyrektorzy chcą imiennej deklaracji... To oczywiście jest niezgodne z procedurą, ale myślę, że część osób się boi, zwłaszcza jak zna pogląd dyrektora na tę sprawę" - opisuje inna nauczycielka.
Choć zdarzają się i tacy dyrektorzy, którzy strajk popierają.
"Sam przez wiele lat byłem nauczycielem, doskonale rozumiem te postulaty i gdyby nie to, że z racji funkcji nie mogę strajkować, to też bym się do protestu przyłączył" - mówi dyrektor jednej z łódzkich szkół. "Opiekę dzieciom zapewnię, bo zgodnie z przepisami muszę, a swoim nauczycielom życzę powodzenia".
"Ci, którzy w tym roku mają po półtora etatu, nie chcą strajkować, bo nie jest źle. Młodzi za to chcą i to bardzo. Trudno też przekonać zwolenników PiS. Klapki na oczach. Ja stoję z boku, bo jako dyrektor nie wtrącam się, ale walka i dyskusje z mądrymi argumentami trwają" - pisze na Facebooku dyrektorka szkoły. "Ciekawa jestem wyniku. Obiecuję, że w następnym roku nie dam ponadwymiarowych tym, co «dobrze teraz zarabiają»".
Protest polityczny
Część nauczycieli, która otwarcie przyznaje się do tego, że strajkować nie będzie, łączy swoją decyzję z polityką i osobą prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego.
"Jestem nauczycielką i nie będę strajkować. Uważam, że ten strajk ma podłoże polityczne. Jednak liczę, że związkowcy z «Solidarności» będą rozmawiać z rządem, ponieważ problemów w oświacie jest bardzo wiele, np. urlopy zdrowotne: dla kogo one są? Dla cwaniaków" - czytamy w jednym z komentarzy na forum internetowym.
"Mam dość p. Broniarza i jego gierek, niby obrony krzywdzonych nauczycieli - pisze w mailu do naszej redakcji nauczyciel. - Jeżeli chodzi o płace, mogłyby być wyższe już teraz, ale na litość. Można byłoby robić strajk okupacyjny ogólnopolski, ale nie w terminie egzaminów. Sądzę, że byłby skuteczny" - dodaje.
Jak zaznacza, sam jest w grupie nauczycieli z płacą brutto w wysokości 5856zł.
Argument terminu strajku, który dla uczniów zdających egzaminy może być dużym problemem, pojawia się bardzo często w wypowiedziach nauczycieli przeciwnych protestom.
- Jestem za tym, żeby nauczycielom płacono więcej, ale nie popieram strajku w tak ważnym dla uczniów momencie. Nie możemy robić tego kosztem dzieci. To jest strajk polityczny i szantaż - mówi w rozmowie z money.pl pani Sabina, nauczycielka muzyki.
Co wieś powie?
Większość szkół, które nie wezmą udziału w strajku, to niewielkie placówki z małych miasteczek lub wsi. Tam, poza argumentami finansowymi i politycznymi, dochodzi jeszcze jeden. Związany z tym, jak protestujących będzie postrzegać lokalna społeczność.
"Co powie wieś? Co ksiądz? Nie jest źle, po co nam to? I do tego: przecież nie możemy niepromować uczniów" - pisze rozczarowany nauczycieli szkoły, która zagłosowała w referendum na "nie".
"Słyszę wypowiedzi typu: «W pokoju nauczycielskim nastroje oczywiście za strajkiem, ale nie wiadomo jak to będzie, bo wiesz... co, jak będziemy jedyną strajkującą szkołą w okolicy?». Szlag mnie trafia. Jak zwykle ważne jest «co wieś powie», a nie sprawa, o którą walczymy" - pisze nauczycielka z wiejskiej podstawówki.
Strajk nauczycieli ma się rozpocząć 8 kwietnia. Protest ma trwać do odwołania. Głównym postulatem protestujących jest 1000 zł podwyżki dla nauczycieli i pracowników oświaty.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl