Pytanie o protesty nauczycieli padło podczas poniedziałkowej konferencji premiera, który zapowiadał rządowy objazd po Polsce z akcją informacyjna na temat "Nowej Piątki". Premier postanowił na nie odpowiedzieć, atakując swoich poprzedników a także szefa największej nauczycielskiej centrali związkowej.
- Apeluję i bardzo proszę związki zawodowe, żeby ostudzić emocje, a już żadną miarą nie powinno dochodzić do takiego szantażu moralnego, na jaki pozwolił sobie przewodniczący Broniarz, gdzie groził rodzicom, uczniom - powiedział Morawiecki.
Nawiązał w ten sposób do głośnej wypowiedzi szefa ZNP z wywiadu dla Radia Zet. - Strajk to nie wszystko. Mamy w ręku potężny oręż jakim jest promocja uczniów. Jeśli go wykorzystamy, to edukacji grozi kompletny kataklizm - powiedział w sobotę Broniarz. W niedzielę za swoje słowa przeprosił.
Szef rządu mówił też, że w latach 2012-2015, czyli za rządów PO-PSL "wynagrodzenia nauczycieli rosły o zero procent". - Gdzie wtedy był przewodniczący Broniarz, związki zawodowe, gdzie wtedy byli? - pytał premier.
Mateusz Morawiecki przekonywał, że to za rządów PiS sukcesywnie rosną zarobki nauczycieli, a kolejne podwyżki maja wejść od 1 września. - Jak złożymy sobie te kilka podwyżek to jest to coś, co wcześniej w poprzednich trzech latach naszych poprzedników absolutnie nie miało miejsca - stwierdził.
Na słowa premiera zareagował Sławomir Broniarz. - Panie premierze, nikomu nie groziłem!! - napisał na Twitterze. - A skoro Pan pyta, gdzie byliśmy w latach 2012-2015 to proszę przeczytać, obejrzeć relacje z manifestacji, protestów demonstracji - dodał.
Szef ZNP przypomniał szefowi rządu, że ostatnia w tamtym okresie, wspólna z "Solidarności" demonstracja miała miejsce 14 października 2015, czyli tuż przed wyborami parlamentarnymi, po których PO i PSL straciły władzę.
- Trzy razy(!!!) w 2019 r. prosiłem Pana o spotkanie! - dodał Sławomir Broniarz.
Szefa Związku Nauczycielstwa Polskiego za słowa, za które zdążył przeprosić, w poniedziałek zaatakowała także minister edukacji narodowej Anna Zalewska. Słowa Broniarza nazwała "przekroczeniem granicy nieprzekraczalnej".
- Dzwonili do mnie rodzice, uczniowie i nauczyciele, którzy powiedzieli, że nie ma zgody na taki język, nie ma zgody na takie emocje - zapewniła szefowa MEN. Powtórzyła też deklaracje premiera na temat chęci "wyciszania emocji".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl