Rząd w piątek przedstawił nową propozycję, ale widmo strajku wcale się nie oddala. Ile może potrwać? To wielki znak zapytania, mogą to być nie dni, a tygodnie.
MEN już się przygotowuje na możliwość, że nauczyciele nie stawią się na ważne egzaminy. Ale rodzice mają i inne obawy. Przecież każdy nauczyciel musi przerobić program - i musi się z tego rozliczyć z dyrekcją. Wyrobienie podstawy programowej to w końcu jeden z podstawowych obowiązków każdego nauczyciela. A co jeśli przez strajk wypadnie z lekcji kilkanaście, a może i kilkadziesiąt godzin zajęć?
- Dyrekcja szkoły już nam mówiła, że "strajkowe" trzeba będzie odrabiać. Bo programy przecież trzeba przerobić. Szczegółów jeszcze nie znamy. Może w grę wejdą nawet wakacje? - zastanawia się pani Alina z Warszawy, matka 11-letniego Jasia. Wątek odrabiania zajęć przewija się również przez internetowe fora i grupy na mediach społecznościowych.
Czy rzeczywiście uczniom grożą wakacyjne lekcje? Raczej nie - rozporządzenie MEN z 2017 r. mówi jasno, że zajęcia dydaktyczno-wychowawcze kończą się w najbliższy piątek po 20 czerwca. Można sobie wyobrazić wydłużenie tego terminu ewentualnie po np. kataklizmie. Ale raczej nie po strajku.
Co innego odrabianie zajęć po lekcjach lub w weekendy. To samo rozporządzenie MEN mówi, że zajęcia w szkołach mogą być realizowane "przez pięć lub sześć dni w tygodniu".
Co na to ministerstwo edukacji? Przekonuje, że bada sprawę. To samo słyszymy w warszawskim kuratorium. Ale już Marek Gralik, kujawsko-pomorski kurator oświaty mówi, że "nie dopuszcza takiej możliwości", by zajęcia odbywały się w weekendy, o wakacjach nie wspominając. Tym bardziej, że przecież strajk przesądzony nie jest.
Ale co, jeśli jednak do niego dojdzie? - Nauczyciel ma obowiązek tak zaplanować zajęcia, by zrealizować podstawę programową - wyjaśnia kurator. Uważa, że jeśli ze strajku wypadną zajęcia, to trzeba będzie zrezygnować z wycieczek, zielonych szkół czy też zajęć dodatkowych. Jednak zaznacza, że to nauczyciel powinien wziąć odpowiedzialność za ewentualne niezrealizowanie programu.
Szkoły też są zdezorientowane. W warszawskim XIX LO słyszymy, że jak do strajku dojdzie, to uczniowie pozostaną w domach. Ale czy zajęcia trzeba będzie odrabiać - tego na razie nie wiadomo. Uczniowie i rodzice mają być na bieżąco informowani o sytuacji.
"To jak z chorobą"
Uspokaja również Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Nie ma takiej możliwości - odpowiada na pytanie o możliwość odrabiania zajęć. Zapewnia, że dzieci nie będą musiały zostawać na dodatkowe zajęcia, a już tym bardziej przychodzić do szkoły w weekendy. Zaznacza, że to byłoby po prostu sprzeczne z obowiązującymi przepisami.
Pytam zatem, co z podstawami programowymi, które przecież nauczyciele muszą zrealizować. Rzeczniczka ZNP porównuje to z chorobą nauczyciela - pedagoga nie ma w pracy, zatem dyrekcja musi sobie z tym jakoś poradzić. Problem w tym, że gdy nauczyciel jest chory, zwykle można go zastąpić innym. A zdaniem szefa ZNP zastrajkować może teraz nawet 90 proc. nauczycieli. Znalezienie zastępstwa może być więc bardzo trudne - by nie powiedzieć niewykonalne.
"Nie my to nawarzyliśmy"
Wątek odrabiania zajęć coraz częściej pojawia się na internetowych grupach skupiających społeczności z konkretnych miast. Coraz częściej o sprawie mówią również sami nauczyciele. Pytam nauczycielkę matematyki ze Szczecina, czy scenariusz chodzenia do szkoły w weekendy jest realny.
- Powiem szczerze, teraz to wszystko jestem w stanie sobie wyobrazić - słyszę. Dopytuję więc, czy może nauczyciele nie powinni o tym pomyśleć przed decyzją o strajku. - O nie, nie można zadawać pytania w taki sposób. Nie my nawarzyliśmy to piwo, i to nie my zamierzamy je teraz wypić. Ale to przecież nie jest tak, że my nie chcemy prowadzić zajęć. Tak jak lekarze nie chcieli odchodzić od łóżek pacjentów podczas ich protestów. Mamy prawo do strajku i nikt nie zabroni nam tego robić. To ministerstwo i kuratoria powinny się na to wszystko przygotować - słyszę od nauczycielki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl