- To jakiś żart. Dostałam propozycję pracy przy egzaminie. Czemu żart? Bo nie przepracowałam w szkole ani jednego dnia; miałam tylko ścieżkę pedagogiczną na studiach - opowiada nam pani Marta ze Szczecina. Propozycję dostała SMS-em. - Nawet nie wiem, skąd mieli mój numer - mówi nam.
Kuratoria i samorządy robią, co mogą, by znaleźć ludzi na zbliżające się egzaminy gimnazjalne. Na czynnych nauczycieli liczyć raczej nie mogą, bo większość z nich strajkuje. Dlatego szefowa MEN podpisała rozporządzenie o tym, że "każda osoba posiadająca kwalifikacje pedagogiczne może pracować podczas tegorocznych egzaminów".
Co to oznacza w praktyce? W biurze prasowym ministerstwa edukacji dowiadujemy się, że dotyczy to każdej osoby, która miała ścieżkę pedagogiczną na studiach. Doświadczenie nie jest wymagane. MEN zaznacza jednak, że chodzi tu o osoby, które zasilą "zespoły nadzorujące". Bo prace egzaminacyjne będą i tak spływały do komisji i tam będą sprawdzane.
Ile osób udało już się namówić? MEN mówi, że "kilka tysięcy". Ale dokładnych danych nie podaje, bo chętni mogą się zgłaszać do samej północy. Z naszych informacji wynika, że kuratoria i samorządy szukają, gdzie się da. Na przynajmniej kilku uczelniach wyższych rektorzy mieli wysyłać wiadomości do dziekanów i wykładowców, że można się zgłosić do takiego zespołu.
Swoje wsparcie zaoferowali również politycy. Na przykład posłanka Krystyna Pawłowicz. Na Twitterze przypomniała, że można się zgłaszać do kuratorów lub do ministerstwa. - Ja się zgłosiłam, walczymy o Polskę! - napisała.
Pawłowicz jest doktorem habilitowanym nauk prawnych i profesorem UW, więc o angaż przy egzaminach nie powinna się martwić. Do pomocy zgłosił się również były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. On ma doktorat z historii i pracował niegdyś jako wykładowca na Uniwersytecie Łódzkim.
Czytaj też: Strajk nauczycieli 2019. Tysiąc złotych podwyżki? Tyle państwowe spółki dały pracownikom bez strajku
Wynagrodzenie? "Na zasadzie wolontariatu"
Czy "zastępczy nauczyciele" mogą liczyć na wynagrodzenie? MEN mówi, że to zależy od dyrektora szkoły oraz od samorządów. W poznańskim kuratorium informują nas, że zasadniczo członkowie takich zespołów mają pracować na zasadzie wolontariatu.
- Chyba, że gmina wypłaci wynagrodzenia - słyszymy. Co więc na to gmina? Joanna Żabierek, rzeczniczka prezydenta Poznania wskazuje, że rozporządzenie MEN rozszerza jedynie katalog osób, które mogą wejść w skład zespołów nadzorujących przebieg egzaminów, nie reguluje natomiast kwestii wynagrodzeń dla tych osób.
- Za przeprowadzenie i prawidłowy przebieg egzaminów odpowiada Okręgowa Komisja Egzaminacyjna, a nie samorząd - dodaje. Zaznacza też, że ministerstwo nie zabezpieczyło żadnych dodatkowych środków na takie zespoły.
Czytaj też: Strajk nauczycieli. Księża ratują egzamin gimnazjalny w gdańskiej szkole. "Z maturami nie dalibyśmy rady"
W szkołach i kuratoriach dowiadujemy się, że najczęściej zgłaszają się emerytowani nauczyciele. Pracowników uczelni wyższych i absolwentów kierunków pedagogicznych bez doświadczenia jest podobno zdecydowanie mniej.
Pani Marta jest nieco zaskoczona tym, że udało się w skali kraju przekonać kilka tysięcy osób do takiej pracy - tym bardziej, że wynagrodzenia ma najczęściej nie być. - Wygląda mi to na łapankę. Ale jeśli tyle osób naprawdę jest, to może chociaż te egzaminy się odbędą - podsumowuje. - Współczuję tym wszystkim dzieciom. Nie dość, że mają stres przed egzaminami, to jest jeszcze tyle niewiadomych - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl