- Często dzwonią tacy nauczyciele - przyznaje Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP. Szacuje, że dziennie pojawia się około 30 zapytań od nauczycieli, którzy chcą strajkować na przekór swojej własnej szkole.
Według ZNP za strajkiem opowiedziało się dokładnie 15 549 szkół i przedszkoli. A wszystkich takich placówek jest w kraju około 20 tysięcy. Z danych wynika więc, że w 4,5 tys. szkół czy przedszkoli albo nauczyciele nie chcieli protestować, albo nie przeprowadzono tam nawet referendum strajkowego. Co więc nauczyciele z takich placówek słyszą w związkach? Że jeśli chcą poprzeć strajk, to mogą na przykład wywiesić baner. Ale niewiele więcej. Bo bez ogłoszenia sporu zbiorowego, strajku przeprowadzić nie można.
- Ustawa nakłada konkretne działania, które trzeba wykonywać krok po kroku. I tak najpierw w szkole muszą być przecież rokowania, potem mediacje i w końcu referendum. Zawsze muszą powstawać protokoły, a żaden z tych etapów nie może być skrócony czy pominięty - wyjaśnia rzeczniczka ZNP. W każdej placówce musi być założony też komitet strajkowy.
Jak jednak zaznacza Magdalena Kaszulanis, nie we wszystkich szkołach działają w końcu związki zawodowe. Ten problem udało się jednak związkowcom rozwiązać - ZNP po prostu może reprezentować interesy takich pracowników. I tak się stało w przypadku wielu placówek. Jednak takie szkoły musiały się zgłosić do ZNP odpowiednio wcześnie.
- W przypadku szkół, które chcą dopiero teraz myśleć o strajku - niestety, ale jest już za późno - wyjaśnia ZNP. A ponieważ strajk można realizować tylko zbiorowo, nie będą mogli się przyłączać pojedynczy nauczyciele z poszczególnych szkół.
- Gdyby można było się teraz jeszcze zgłaszać, zasięg strajku na pewno byłby znacznie szerszy - uważa rzeczniczka ZNP.
Związek więc zachęca takie szkoły, by po prostu wywiesiły flagi, plakaty czy banery. - Jeszcze inaczej sprawa wygląda ze szkołami społecznymi czy prywatnymi. Tam też strajki raczej nie są możliwe, więc w wielu takich placówkach nauczyciele zdecydują się na przykład na skrócenie lekcji - słyszymy w ZNP.
Jak reagują nauczyciele? Problem od dawna pojawia się na zamkniętych grupach na serwisach społecznościowych. - Referendum musi być poprzedzone konsultacjami z nauczycielami i prowadzeniem rozmów związku z konkretnym dyrektorem. Jeśli tego nie ma... to i strajku być nie może. Przecież nie toczymy sporu z rządem, tylko każdy zespół pracowników szkoły z jej dyrekcją - pisze jedna z nauczycielek.
Inna żali się, że chce strajkować, ale jej szkoła akcji nie planuje. Wszystko przez to, jak mówi, że referendum przeprowadziła "Solidarność", a nie ZNP. - Zostaje jedna opcja: L4 - dostaje odpowiedź od koleżanki po fachu.
- Nie o taki strajk walczyliśmy, warto wypisać się z "Solidarności" - dodaje kolejna.
Inspekcja będzie sprawdzała
Co na to wszystko ministerstwo edukacji? Podkreśla, że dane MEN są inne od tych, które przedstawiło szefostwo ZNP. Resort podał bowiem, że referenda strajkowe przeprowadzono w 58,7 proc. szkół. Jednak o ewentualnych kontrolach rozmawiać nie chce - i odsyła do Państwowej Inspekcji Pracy.
- Wyszliśmy z nowymi propozycjami, również płacowymi. Sporo zaproponowaliśmy również nauczycielom zaczynającym pracę zawodową. Liczymy na dobrą wolę. Rozmowy trwają - mówi nam tylko Anna Ostrowska, rzeczniczka MEN.
PIP jednak też rozmawiać o sprawie nie chce. - Jeśli chodzi o kontrole w czasie strajku, to możemy tylko odesłać do komunikatu na stronie internetowej - słyszymy w biurze prasowym.
Inspekcja pisze tam, że żadne "nadzwyczajne działania kontrolne" nie są planowane. Ale jednocześnie PIP przypomina, że każdy dyrektor placówki musi zawiadomić o powstaniu sporu właściwego okręgowego inspektora pracy. Inaczej naraża się na grzywnę lub nawet na ograniczenie wolności.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl