W fabryce Paroc już w środę rano związkowcy z największych organizacji związkowych przeprowadzili tu strajk ostrzegawczy. Stanęła cała produkcja, co praktycznie w tej fabryce nigdy się nie zdarza.
Czytaj także: Tego towaru dziś brakuje, a wielki zakład stanął. Pracownicy domagają się większych pieniędzy
Teraz, po niemal tygodniu strajku, w rozmowach związków zawodowych z zarządem firmy wziął udział poseł Lewicy Adrian Zandberg, który pojawił się na miejscu wraz z innymi politykami jego ugrupowania.
- Media ciągle mówią, że przez pandemię biznes ledwo wiąże koniec z końcem. I w części to jest prawda. Ale są też branże, które mają wielkie zyski. Czas porozmawiać o tych zyskach - nawoływał Zandberg.
Następnie lider partii Razem wraz ze związkowcami negocjował z kierownictwem spółki możliwość zakończenia strajku. Rozmowy zakończyły się w poniedziałek o 22.00.
Paroc zyskuje, pracownicy cierpią
Sytuacja spółki Paroc jest więcej niż dobra. Codziennie z ramp wyjeżdża ponad 200 TIR-ów wyładowanych wełną kamienną. Towar schodzi na pniu. Zakład nie nadąża z produkcją. Stan zapasów magazynowych jest już zerowy. Co wyprodukują, to sprzedają. Towar wysyłany jest do wielu państw Europy, a nawet do Stanów Zjednoczonych. Średnia płaca zakładowa wynosi blisko 6 tys. zł brutto.
Przypomnijmy, że strajk w Trzemesznie jest jednym z największych w Polsce w ostatnich latach. W zakładzie na co dzień pracuje ok. 800 osób