O Białym Misiu z Krupówek zrobiło się głośno po nagraniu aktorki Hanny Turnau. Chciała nagrać wideo promujące jej rodzinną miejscowość. W jego trakcie została nagle zaczepiona przez mężczyznę w stroju niedźwiedzia, który przypadkiem znalazł się w kadrze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Halo, nie ma tak! Chcecie, to sobie zapłaćcie i wtedy nie ma sprawy - usłyszała aktorka. Na filmiku widać, że "atak" przebranego za misia mężczyzny wywołał w niej niemałe zmieszanie. W swoich mediach społecznościowych skomentowała: "Kiedy chcesz nagrywać self-tape na Krupówkach lepiej weź gotówkę. Z życia wzięte".
Mężczyzna dostał mandat od straży miejskiej, ale echa nieprzyjemnej sytuacji nie milkną. W mediach społecznościowych na stolicę polskich Tatr wylała się fala hejtu.
Internauci przypominają inne incydenty, który w ostatnim czasie zniesmaczyły turystów. W lipcu ubiegłego roku opisywaliśmy sprawę zagrodzonego szlaku na Gubałówkę. Góralka, właścicielka działki, postawiła płot, budkę i pobierała od ludzi 5 zł za przejście.
Głośno było także o drożyźnie w toaletach. Goście wściekali się, że za skorzystanie z publicznego szaletu trzeba płacić aż 10 zł. Gromy spadły także na podhalańskich taksówkarzy po tym, jak jeden z turystów za przejechanie taksówką 2,2 km musiał zapłacić aż 63 zł.
W 2021 roku cała Polska żyła imprezą na Krupówkach, jaką po poluzowaniu obostrzeń covidowych urządzili sobie turyści. Awantury w hotelach i pensjonatach, bójki uliczne - tak wyglądał wtedy weekend w Zakopanem.
"Przyjeżdżają, by sprawdzić, czy to co piszą, to prawda"
Czy incydent z misiem przeleje czarę goryczy? Sprawa jest mocno komentowana także w środowisku podhalańskich przedsiębiorców.
- Mamy dość wylewającej się frustracji szarlatanów, którzy albo mieli kiepski sezon, bo mało zarobili, albo mieli gorszy dzień, albo są już zmęczeni. Powód tej frustracji mnie nie obchodzi - mówi w rozmowie z money Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
To uderza w cały biznes na Podhalu, w tysiące uczciwych, ciężko pracujących przedsiębiorców, poważnych graczy na rynku turystycznym. Te zarobione przez nich "dudki", z których tak wiele osób drwi, nie są przez nich konsumowane, a nieustannie inwestowane. Dzięki temu pod względem estetyki i infrastruktury bijemy Słowaków na głowę - dodaje Wagner.
Jego zdaniem - niezależnie od medialnej burzy, jaka przetoczyła się w weekend w sprawie incydentu na Krupówkach - wizerunkowi Zakopanego nic nie jest w stanie zaszkodzić.
- Do hejtu jesteśmy przyzwyczajeni. Nosimy żółtą koszulkę lidera w branży, a lider zawsze jest na świeczniki i jest podgryzany. Wielokrotnie różne miejsca były atakowane za jednostkowe sytuacje opisane w mediach społecznościowych, w których wiele było nieprawdy. Tym razem sytuacja jest prawdziwa od początku do końca i nie można jej bronić. To strzał w twarz - przyznaje Wagner.
- Natomiast nasza marka jest tak mocna, że wszystkie te epizody przeradzają się na naszą korzyść i napędzają nam koniunkturę. Algorytmy internetowych wyszukiwarek kochają słowo "Zakopane". I faktycznie działa to czasem tak, że nieważne jak mówią, ważne, że mówią. Wielu przyjeżdża tu, żeby sprawdzić, czy to, co o nas piszą, to prawda - podkreśla.
Czarne owce w Zakopanem. "Władze łapią zadyszkę"
Rozmówca money.pl porównuje Zakopane do gigantycznego hotelu, rozpościerającego się na kilkusethektarowym terenie, którego gospodarzem są przedsiębiorcy.
- Naszym zadaniem jest zrobić wszystko, by nasi goście spełnili tu swoje marzenia, czuli się jak najlepiej. Ale wśród nas zdarzają się też czarne owce, jak w każdym stadzie - mówi Karol Wagner. - I to często im goście wolą robić zdjęcia i poświęcać uwagę zamiast tym białym, zwykłym, których jest wiele. Ale przez to, że te czarne owce są, ostatecznie te białe umie się bardziej docenić - dodaje.
Jego zdaniem walka z ludźmi, którzy zachowują się tak jak człowiek z filmiku Hanny Turnau, byłaby prostsza, gdyby funkcjonowali oni w świecie reguł. Tymczasem wielu z nich "działa już nie tyle w szarej, co czarnej strefie".
- W zachodnich kurortach narciarskich takie akcje na ulicach są nie do pomyślenia. Wpuszcza się na nie przedsiębiorców, którzy współgrają z pomysłem władz regionu na jego wizerunek, których działalność nawiązuje do kultury i tradycji danego miejsca - zauważa Wagner.
- U nas przepisy nie nadążają nad rzeczywistością. Władze dostają zadyszki w pogodni za zmianami. Natomiast trzeba też pamiętać o tym, że nie można ludziom odbierać szans na zarobkowanie. Należy to rozsądnie poukładać - uważa przedstawiciel Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Katarzyna Kalus, dziennikarka i wydawczyni money.pl