- Przez ponad dwie dekady źle opracowane rozporządzenie pozwoliło sądom w całej Europie stworzyć potwora, który dodał miliardy do kosztów podróży. Nie miało to jednak żadnego pozytywnego wpływu na opóźnienia lub odwołania lotów - powiedział Willie Walsh, dyrektor generalny Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych IATA, otwierając w Dubaju doroczne walne zgromadzenie blisko 300 linii lotniczych.
Chodzi o unijne rozporządzenie 261 z 2004 r., które przyznaje pasażerom prawo do odszkodowania, gdy ich lot został odwołany lub opóźniony o co najmniej 3 godziny. To nawet 600 euro.
- Z pewnością organy regulacyjne w końcu dostrzegłyby ironię w tym, że linie lotnicze pokrywają koszty opieki i pomocy pasażerom, podczas gdy była to jednoznaczna awaria w agencji kontroli ruchu lotniczego - dodał, odnosząc się do ubiegłorocznej usterki technicznej w Wielkiej Brytanii, która tylko jednego dnia uziemiła ponad 500 samolotów i dziesiątki tysięcy pasażerów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Potwór", "koszmar". Unijne przepisy to sól w oku linii
Nie po raz pierwszy Walsh uderza w prawo do odszkodowań za opóźnione loty. A trzeba podkreślić, że na wypracowanych dwie dekady temu w Unii Europejskiej przepisach wzorują się teraz Stany Zjednoczone, Kanada, a także regulatorzy z Azji i Bliskiego Wschodu. Rok temu Walsh, były prezes Aer Lingus i British Airways, nazwał te przepisy "zarazą" i "koszmarem".
Było to niedługo po tym, jak TSUE orzekł, że odwołanie rejsu z powodu śmierci pilota nie jest okolicznością nadzwyczajną, która zwalniałaby linię lotniczą z konieczności wypłaty odszkodowania pasażerom.
- Rozporządzenie jest krótkie, ale orzecznictwo do tych przepisów to już encyklopedia - mówiła w programie Money.pl Renata Piwowarska, Rzecznik Praw Pasażerów w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego. Tłumaczyła w ten sposób, dlaczego dochodzenie odszkodowania za opóźniony lub odwołany lot to nierzadko długi proces. Linie lotnicze mogą bowiem uniknąć odszkodowania, gdy dowiodą, że opóźnienie lub odwołanie rejsu nastąpiło nie z ich winy.
Obecnie obowiązujące od 20 lat przepisy są korzystne dla pasażerów, są za to solą w oku linii lotniczych.
Te bowiem chciałyby nie płacić odszkodowań. Podnoszą m.in. argument, że czasami kwota odszkodowania może być wyższa niż cena biletu, jaką zapłacił pasażer. Odszkodowanie w kwocie od 250 do 600 euro otrzymują także pasażerowie, którym bilet zafundował ktoś inny, np. pracodawca.
- To pasażer doświadcza niedogodności związanych z oczekiwaniem na lotnisku. To pasażerowi przysługuje odszkodowanie - tłumaczyła Piwowarska z ULC.
Jednak zmian w przepisach i pójścia na rękę przewoźnikom nie wykluczano w Unii Europejskiej. Dyskusja o nowelizacji przepisów trwa od czasu pandemii, gdy przewoźnicy masowo odwoływali loty. Na stole był choćby pomysł, aby wydłużony został czas opóźnienia, od którego przysługuje odszkodowanie albo że usterka techniczna nie będzie powodem do wypłaty odszkodowania.
Eurocontrol wylicza, że główne przyczyny opóźnień i odwołań lotów w europejskiej przestrzeni powietrznej to usterki techniczne, warunki pogodowe, strajki personelu oraz trudności związane z zarządzeniem przestrzenią powietrzną. Średnia punktualność w Europie w kwietniu 2024 r. wyniosła 72,6 proc.
Według przewoźników lotniczych koszty odszkodowań za opóźnione loty nie przekładają się na poprawę punktualności. Walsh wskazał przede wszystkim na kontrolerów ruchu lotniczego i nieefektywne systemy zarządzania przestrzenią powietrzną, które mogłyby skrócić czas podróży, przyczyniając się także do redukcji emisji dwutlenku węgla.
Przepisy te stworzyły też gałąź biznesu dla kancelarii pośredniczących w uzyskiwaniu odszkodowań w zmian za 25-50 proc. prowizji od przyznanego odszkodowania.
25 zł za pasażera. Ile zarabiają na nas linie lotnicze?
IATA reprezentuje interesy ponad 330 przewoźników lotniczych z całego świata, w tym Polskich Linii Lotniczych LOT, Lufthansy, British Airways czy KLM. Organizacja prognozuje, że w tym roku przychody linii lotniczych sięgną rekordowego biliona dolarów. "Zjedzony" przez koszty działalności i podatki zysk ma wynieść 30,5 mld dol.
- Nie jest to niestety rekord i oznacza marżę netto na poziomie nieco ponad 3 proc. Ale biorąc pod uwagę, gdzie byliśmy zaledwie kilka lat temu, jest to duże osiągnięcie - dodał Walsh, podkreślając, że transport lotniczy wyszedł już z bezprecedensowego kryzysu spowodowanego pandemią.
Do końca tego roku linie lotnicze planują przewieźć prawie 5 mld pasażerów na ponad 22 tys. tras, wykonując łącznie 39 mln rejsów. Do tych statystyk nie wliczają się m.in. wyniki tanich linii lotniczych Ryanair i Wizz Air, które nie należą do IATA. Zysk w przeliczeniu na jednego pasażera wyniesie 6,14 dol., czyli niespełna 25 zł.
- Rządy, które uwielbiają patrzeć na naszą branżę w poszukiwaniu nowych dochodów podatkowych, muszą zrozumieć, że nasze marże są liche - dodał Walsh.
IATA wylicza, że w ciągu ostatniej dekady realny koszt podróży lotniczych spadł o 34 proc. Średnia cena biletu lotniczego w dwie strony ma w tym roku wynieść 252 dol.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl