Mamy pełne prawo nazywać podatek nakładany na ofiary ulgi meldunkowej zmyślonym. Fiskus dobrze ukrył fakt, że dodatkowym warunkiem zwolnienia z podatku jest złożenie oświadczenia o zameldowaniu w sprzedanym mieszkaniu.
Czytając prawo podatkowe już w rok po wprowadzeniu ulgi, nie można było znaleźć tego przepisu i dziś również już go nie ma. A przecież kiedy ktoś sprzedaje mieszkanie, to szuka zasad opodatkowania w bieżących przepisach. Dlatego podatnicy nie składali do urzędów skarbowych tych oświadczeń.
Tymczasem obowiązek ich składania aktualny był do 2014 r., a skarbówka może się upomnieć o podatek nawet 5 lat później. Cóż z tego, że takie oświadczenie, dotyczące mieszkań kupionych w latach 2007-2008, było dla urzędników całkowicie zbędne. Skarbówka wie gdzie i kiedy mieszkaliśmy. Ulga meldunkowa była więc pułapką zastawioną na podatnika.
Teraz jednak te pieniądze są niejako wydzierane administracji, która jest przecież zobowiązana do przestrzegania prawa. Państwo wie, że okradało obywatela, ale jeżeli nie napisze on dobrego pisma, albo nie pójdzie do sądu, to pieniędzy mu nie odda. Nie ma rozwiązania systemowego karygodnego błędu.
Przejrzyste, proste, przyjazne
- To jest właśnie system podatkowy w pigułce. Tu nic normalnie nie funkcjonuje. Bo system jest tak stworzony, jakby urzędnicy skarbowi to byli ludzie wręcz idealni. Ten system wychodzi z założenia, że fiskus postępuje zawsze zgodnie z prawem. Natomiast łamią prawo jedynie obywatele podatnicy - mówi Marek Isański, prezes Fundacji Praw Podatnika.
Dlatego, gdy okazuje się, że aparat skarbowy popełnia ewidentne nawet błędy i to na masową skalę, to wszyscy, z ministrem finansów na czele, są tym zaskoczeni. Jak przekonuje, nie ma żadnych mechanizmów, aby sąd czy też aparat podatkowy wyciągał realne i szybkie wnioski z popełnionych błędów.
- Kierownictwo Ministerstwa Finansów woli często, pięknie, ale jedynie teoretycznie, opowiadać o programie 3xP czyli przejrzyste, proste, przyjazne niż pokazać jak zrealizować ten program choćby na przykładzie "oszukanych na oświadczenie" - mówi prezes FPP.
Nasza czytelniczka pamiętne pismo od skarbówki dostała w 2016 r. Wynikało z niego, że po 5 latach od sprzedaży mieszkania musi zapłacić podatek od transakcji, która według notariusza opodatkowana nie była. Miała zapłacić ponad 30 tys. zł.
- To był dla mnie prawdziwy szok, bo i suma była potężna. Zupełnie nie rozumiałam, co się dzieje - mówiła jeszcze w kwietniu podatniczka pragnąca zachować anonimowość. Dziś już cieszy się ze zwrotu podatku wraz z odsetkami i kosztami sądowymi.
W sądach i ministerstwach
Jednak zanim doszło do kolejnych zwrotów niesłusznie pobranego podatku, wiele musiało się wydarzyć. Fundacja Praw Podatnika walczyła w sądach, a money.pl pisał do MF i KAS. Pytaliśmy, dlaczego Polacy muszą płacić ten podatek. Jako że w całej Polsce toczyły się setki, jeśli nie tysiące spraw „ulgowiczów”, jedna z publikacji miała już charakter listu otwartego do minister Teresy Czerwińskiej.
Potem FPP udało się też uzyskać deklarację ministra finansów o wzmocnieniu nadzoru procesowego w sprawach karnych skarbowych dotyczących "ulgowiczów". Zaczęły się wreszcie pojawiać pierwsze korzystne wyroki.
Ostatecznie zarówno wyroki WSA i NSA pokazały, że wymaganie od podatników tego papierka nie było konieczne. Dlatego nie musieli płacić podatku. Polacy, którzy jeszcze niedawno byli oszustami podatkowymi, po latach walki FPP zostali oczyszczeni z tego zarzutu. Przypieczętował to list szefa KAS do izb skarbowych nakazujący zmianę podejścia do "ulgowiczów". Urzędnicy mieli wreszcie uwzględniać wyroki WSA i NSA.
Na tym skorzystał Łukasz, od którego fiskus z Torunia zażądał ponad 72 tys. zł. - W 2012 roku w grudniu dostałem zaskakujące wezwanie do US. Podczas transakcji nikt nie poinformował mnie o procedurach, jedynie o tym, że z racji długoletniego zameldowania należy mi się ulga. W Wigilię 2013 zjawiła się u mnie policja z wezwaniem na przesłuchanie w sprawie karno skarbowej - wspomina.
W tym przypadku również US "poszedł na rękę" i rozbił należność na raty. W ten sposób ściągnął z przychodów Łukasza w sumie 50 tys. zł. Podatnik trafił jednak na ślad FPP i z jej wsparciem odwołał się od decyzji. Ostatecznie w przypadku Łukasza US, bez drogi sądowej, zdecydował oddać się pieniądze z odsetkami.
Podobnych decyzji jest już więcej, ale też podobnych problemów podatnicy ciągle mają bez liku. Niejasne, wzajemnie sprzeczne i różnie interpretowane przepisy prawa podatkowego to źródło wielu ludzkich dramatów. Jednak w tej sprawie udało się pomóc poszkodowanym, których jest prawie 20 tys.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl