Według antykorupcyjnej aktywistki zakończyły się prace wewnątrz statku, przedłużono też maszt. A to oznacza, że pomimo unijnych sankcji ktoś zapłacił kilka milionów euro za remont jachtu, który zacumował w Marina di Carrara, w Toskanii. Pevchikh podkreśla, że załogi 140-metrowego jachtu nadal nie zwolniono. Wszyscy czekają na powrót do pracy - czytamy w serwisie vot-tak.tv.
- Jeśli rząd włoski z jakiegokolwiek powodu pozwoli "Szeherezadzie" uciec, będzie to największa hańba, jaką można sobie wyobrazić. Najistotniejszy cios w politykę sankcyjną UE. To nie może się zdarzyć. Nie możesz oddać Putinowi jego jachtu, to po prostu szaleństwo - oceniła Pevchikh w portalu społecznościowym X.
Jacht ze złotymi łazienkami
W marcu ubiegłego roku, czyli chwilę po inwazji Rosji na Ukrainę, "New York Times" opisywał, że "Szeherezada" ma dwa pokłady dla helikopterów i jest naszpikowana satelitarnymi urządzeniami. Znajduje się tam basen z rozsuwaną pokrywą, siłownia i pozłacana armatura w łazienkach. Spekulowano, że jacht należy do Władimira Putina albo oligarchy z jego z najbliższego kręgu.
Zwolennicy Aleksieja Nawalnego twierdzą, że faktycznym właścicielem statku jest Władimir Putin i przeprowadzili w tej sprawie kilka dochodzeń. W jednym z materiałów Fundacji Walki z Korupcją (FBK) ujawnił także informacje na temat załogi statku, której wszyscy członkowie okazali się pracownikami Federalnej Służby Ochrony Federacji Rosyjskiej (FSO).