Swoją analizę specjaliści mBanku rozpoczynają od wytłumaczenia, dlaczego ekonomiści zajmują się bilansem wodnym. Otóż długotrwałe zmiany w nim mogą "wywrócić tendencje sezonowe do góry nogami" i doprowadzić do zmiany w roślinności uprawianej w Polsce. Natomiast w krótkotrwałej perspektywie susza może doprowadzić do zmniejszenia produkcji krajowej żywności, a co za tym idzie – do mniejszego spadku (lub wręcz jego braku) cen w sezonie letnim.
Zatem odpowiedź na pytanie, co ekonomistom do suszy, jest prosta: bilans wodny wpływa na inflację. A ta decyduje o wysokości stóp procentowych w Polsce.
Żywność zazwyczaj tanieje latem
Specjaliści mBanku podkreślają, że inflacja jest zjawiskiem sezonowym. Za ok. 25 proc. tego wskaźnika odpowiada żywność. Dlatego właśnie wszyscy spoglądają z wyczekiwaniem na sezon letni, gdyż od wyników produkcji rolnej zależy, jak bardzo ceny jedzenia spadną w czasie wakacji. Mówiąc prościej: im więcej na rynku pojawia się świeżych produktów, tym większy spadek cen żywności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Należy odnotować przede wszystkim trzy fakty. Po pierwsze, spadki cen występują w środku roku (późna wiosna i lato). Inne miesiące to zwykle wzrosty cen. Po drugie, z biegiem lat ruchy cenowe występują w coraz mniejszej skali (dotyczy zarówno wzrostów jak i spadków). Wzorzec sezonowy warzyw i owoców spłaszcza się. Analogicznie też spłaszcza się wzorzec sezonowy wahań inflacji. Po trzecie, to wahania sezonowe warzyw powodują, że ceny żywności zaczynają opadać w czerwcu-lipcu. Owoce dołączają w sierpniu-wrześniu – piszą eksperci mBanku.
Ze względu na mniej więcej wyższą o połowę wagę warzyw świeżych od owoców świeżych, to głównie one mają wpływ na inflację latem. Chodzi tu m.in. o pomidory, ogórki, kalafiory, ziemniaki, marchew i kapustę.
To będzie wyjątkowy sezon letni dla żywności?
Dlatego właśnie ekonomiści mBanku w ostatnich tygodniach zainteresowali się poziomem wilgotności gleb w Polsce, który przedstawia poniższy wykres.
Jak widać, poziom wilgotności gleb stanowi problem i nie zanosi się na szybkie rozwiązanie go. Deszcze, jeżeli się już pojawiają, to są krótkie i intensywne. Rośliny natomiast wolą umiarkowane i długie opady. Ponadto w Polsce wciąż system retencji wody jest na niskim poziomie, przez co nie ma warunków do gromadzenia wody na "czarną godzinę".
Ekonomiści na podstawie informacji o poziomie wód gruntowych, zapowiedzi deszczy i jakości gleb w poszczególnych województwach oszacowali potencjalną skalę strat w tegorocznej produkcji rolnej. Wynosi ona "od 17 proc. w przypadku kalafiorów do 21-23 proc. w przypadku zbóż, ziemniaków i pomidorów". Normą zazwyczaj są wartości jednocyfrowe. To może stworzyć niedobory żywności świeżej na rynku i przełoży się na ceny w sklepach.
Uważamy, że w tym roku – jak nigdy wcześniej – przeważa ryzyko, że spadki cen żywności sezonowej nie wystąpią wcale (część będzie tanieć, część – drożeć, ale netto wyjdzie jednak in plus). Zresztą, takie spłaszczanie byłoby też spójne z tendencjami długoterminowymi, o których pisaliśmy na wstępie – piszą eksperci mBanku.
Sytuacji nie poprawia fakt, że z suszą zmagają się też inne państwa świata. Produkcja żywności zatem może zostać ograniczona na całym globie.