- 50 procent strat to minimum. Jestem skłonny powiedzieć o 70 procentach, zbiór będzie znikomy - szacują swoje tegoroczne zbiory pszenicy i zbóż sianych na wiosnę rolnicy z gminy Baranów na Mazowszu, z którymi rozmawiał reporter RMF FM.
Jak podkreślają, nie lepiej wygląda sytuacja z kukurydzą. Choć o tej porze roku powinna mieć już półtora-dwa metry wysokości, ledwo sięga 60 cm. Da się ją uratować, ale tylko jeśli spadnie deszcz.
A z tym jest ogromny problem, bo przechodzące od kilku tygodni przez Polskę fale upałów nie dają nadziei na polepszenie sytuacji. Przez gorąc nawet krowy dają mniej mleka. Rolnicy nie wykluczają, że z powodu temperatur przyspieszą żniwa i być może zaczną je w połowie lipca.
To wszystko przełoży się na gorszą sytuację rolników i ich rodzin, a dla wszystkich konsumentów - na wyższe ceny w sklepach.
Jak mówi w rozmowie z RMF FM profesor Zbigniew Karaczun ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, tegoroczne wysokie ceny warzyw to efekt zeszłorocznych susz. - Obok wzrostu częstości i siły ekstremalnych wydarzeń pogodowych, susza i brak wody są największym zagrożeniem dla naszego kraju. Polska dysponuje bowiem małymi zasobami wody, ponadto zamiast ją efektywnie wykorzystywać i zatrzymywać w ekosystemie, marnujemy i pozwalamy jej uciekać do Bałtyku - tłumaczy.
- Deficyt wody w województwach łódzkim i wielkopolskim staje się barierą dla rozwoju gospodarczego - dodaje w rozmowie z radiem naukowiec.
O fatalnych skutkach wzrostu temperatur mówi też Koalicja Klimatyczna, zrzeszająca 24 organizacje ekologiczne. Jak wskazują jej eskperci, susze są̨ w Polsce zjawiskiem coraz częstszym. W latach 1951-1981 występowały średnio w co piątym roku, a obecnie mamy je już co roku.
Najważniejszą szansą na zatrzymanie katastrofy klimatycznej jest ich zdaniem odejście od spalania węgla na cele energetyczne. Powinno się to stać już w 2030 roku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl