Europa już się szykuje na święta Bożego Narodzenia. Kolejni politycy z Niemiec przekonują, że obostrzenia pozostaną na dłużej. O hucznych, licznych imprezach rodzinnych sugerują, by zapomnieć. Austria właśnie wprowadza narodową kwarantannę i planuje masowo testować obywateli, by mieć "w miarę bezpieczne święta". A co z Polską?
- Dziś trudno mówić o terminie luzowania obostrzeń. Zwłaszcza że niedawno zostały wprowadzone. Wszystko zależy od tego, jak będzie wyglądać wykres liczby zakażeń i czy wyniki będą spadać. Pamiętać należy, że ważna jest też liczba zajętych łóżek i liczba zajętych respiratorów. To dane pokazujące możliwości systemu ochrony zdrowia. I to właśnie one wpływają na podejmowane decyzje - mówi money.pl Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Szef resortu zdrowia Adam Niedzielski wysyłał już jednak sygnały, że świąt nikt nie będzie zakazywał, ale Polacy powinni się nastawić na wąskie rodzinne grono. Powtórzył to w ostatnim wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej".
Mniej zachowawczy od polskich polityków są wspomniani już Niemcy. Tamtejszy minister gospodarki Peter Altmeier w rozmowie z dziennikiem "Bil dam Sonntag" powiedział, że obostrzenia nie znikną jeszcze przez kilka miesięcy. O taktyce otwierania i zamykania biznesu wraz z falami wirusa powiedział wprost: "to lockdown w stylu jojo".
Dlatego Niemcy powinni być gotowi, że na otwarte restauracje i kina będą jeszcze czekać. Minister gospodarki, Peter Altmeier w rozmowie zapewnił, że rząd, wprowadzając długotrwałe obostrzenia, doskonale wie, że będzie musiał za nie zapłacić. I będzie płacił tak długo, jak długo potrwają ograniczenia.
A przedstawiciele niemieckiego rządu są pewni, że obostrzenia będą utrzymane o wiele dłużej niż do grudnia, do świąt Bożego Narodzenia. - Musimy wytrwać i nie spekulować ciągle, które restrykcje można by złagodzić - powiedział. Wywiad ministra gospodarki cytuje dziś Deutsche Welle.
W poniedziałek kanclerz Angela Merkel spotkała się z premierami krajów związkowych. Temat będzie jeden - jak ujednolicić zasady we wszystkich landach oraz w którą stronę zmiany mają zmierzać.
Agencja informacyjna Deutsche Presse-Agentur informuje, że na stole są kolejne obostrzenia. W projekcie, na który powołuje się agencja, pojawiły się sugestie, by w miejscach publicznych mogły ze sobą przebywać wyłącznie osoby z jednego gospodarstwa domowego. Prywatne uroczystości - również te w domu - mają być zakazane do świąt Bożego Narodzenia.
Dziennik "Frankfurter Rundschau" pisze, że spotkania premier z politykami to trochę jak "magiczna wyrocznia". Na razie jednak raz po raz decyduje, że kraj trzeba mocniej zamykać. I tak ma być tym razem.
Otwarte mają za to pozostać w Niemczech szkoły. Nowością będą obowiązkowe maseczki dla każdego i na wszystkich stopniach nauczania. Liczba uczniów w klasach ma też być zmniejszona o połowę. W tej chwili w Niemczech blisko 300 tys. uczniów jest na kwarantannie (z ponad 11 mln).
Reakcje Niemiec są o tyle ciekawe, że nie jest to kraj z największym problemem koronawirusa w Europie. W ciągu ostatnich 7 dni pojawiło się w tym kraju 129 tys. wykrytych zakażeń. W przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców to 155 infekcji (czyli 22 dziennie).
Dla porównania w Polsce w ciągu tygodnia pojawiło się 166 tys. zakażeń. A przecież jesteśmy krajem dwukrotnie mniej ludnym. W przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców mamy w ciągu tygodnia 434 infekcji (czyli 62 dziennie).
Sama liczba zakażeń to jednak nie wszystko. W Niemczech w ciągu minionego tygodnia zmarło 1,1 tys. osób. W Polsce w ciągu 7 dni zmarło za to 2,4 tys. osób. I znów warto dodać. W Polsce żyje 38,3 mln obywateli. W Niemczech 83 mln.
We Francji w ciągu tygodnia służby poinformowały o 4 tys. zgonów, we Włoszech 3,8 tys., a w Hiszpanii 1,9 tys. Czesi w ciągu ostatnich 7 dni poinformowali o 1,3 tys. zgonów. A to akurat kraj, który zamieszkuje 10 mln osób.
Ciekawym przykładem w Europie jest Austria, która informuje o 344 zgonach i 50 tys. przypadków koronawirusa. Premier tego kraju zdecydował o masowym przebadaniu sporej części obywateli. Sebastian Kurz tłumaczy tę decyzję chęcią, by mieszkańcy mogli spędzić "w miarę bezpieczne święta Bożego Narodzenia".
Plany zapowiedział podczas wystąpienia w austriackiej telewizji publicznej Österreichischer Rundfunk. To kopia rozwiązań słowackich. Podczas pierwszej rundy testów do badań zgłosiło się ponad 3 mln obywateli. Teoretycznie nie musieli, praktycznie nie mieli innego wyjścia. Brak zaświadczenia o negatywnym wyniku testu równał się z przymusową kwarantanną.
To właśnie dzięki masowym testom od 16 listopada na Słowacji będą otwierać np. kina.
Austriacy za to będą wprowadzać całkowity lockdown. Godziny policyjne, dotychczas obowiązujące w nocy, będą od wtorku rozszerzone na cały dzień. Narodowa kwarantanna potrwa tam przynajmniej do 6 grudnia. W domu będzie można wychodzić tylko w uzasadnionych wypadkach - mowa o pracy i zakupach.