Pani Elżbieta prowadzi w centrum Świnoujścia nieduży sklep "Eda Glass" z wazonami i dekoracjami. Na co dzień mieszka jednak w odległym o około 100 kilometrów Szczecinie. Teoretycznie to niewiele. Jednak po drodze trzeba pokonać przeprawę promową. Centrum miasta leży bowiem na wyspie Uznam, z którą nie ma żadnego połączenia drogowego.
Kursujące do Świnoujścia promy są jednak za małe, by obsłużyć gigantyczny ruch. - Jadę więc przez Niemcy. Droga nieco dłuższa, ale nie trzeba oczekiwać godzinami na przeprawę - opowiada właścicielka sklepu.
- To koszmar - tak nazywa przeprawę Bogumił Rogowski, prezydent Business Club Szczecin. Podkreśla, że przez brak stałej drogi region omija wiele dużych inwestycji.
Wszystko jednak wskazuje, że niebawem nie trzeba będzie korzystać z promu, by dostać się do Świnoujścia od polskiej strony. Budowa tunelu pod rzeką Świną ruszyła we wrześniu 2018 roku. Prace mają się zakończyć we wrześniu 2022.
Świnoujście znalazło się w Polsce w 1945 roku. Kiedyś przyłączył je do swojego państwa Mieszko I, ale potem przechodziło z rąk do rąk. Raz było szwedzkie, raz duńskie, wreszcie - stało się niemieckim Swinemünde.
Mimo jednak kilkudziesięciu lat w Polsce, Świnoujście nie stało się częścią polskiej sieci drogowej. Czemu? Budowa mostu nad rzeką Świną nie wchodziła w grę - przepływają nią wielkie statki do portu. Jedynym wyjściem był tunel. Na ten jednak latami nie było ani pieniędzy, ani politycznej woli.
Start inwestycji zresztą się opóźniał z powodu kłopotów włoskiego wykonawcy. Przedstawiciele firmy w pewnym momencie nawet przestali odbierać telefony od władz miasta. Budowa znowu stanęła pod znakiem zapytania - było ryzyko, że gdy nie zacznie się w terminie, trzeba będzie zwracać unijne dotacje. Wreszcie jednak wyłoniono nowego wykonawcę, firmę PORR, i prace ruszyły.
Szczęście przyda się inwestycji, bo przed nią kluczowe etapy. Do miasta płynie z Chin wielki "kret" o długości 100 metrów i wadze 2740 ton. Specjalnie przygotowana dla Świnoujścia maszyna ma wydrążyć niemal 1,5-kilometrowy tunel.
Nie tylko tunel
Większość mieszkańców i bywających w Świnoujściu turystów liczy, że po otwarciu tunelu wreszcie skończą się gigantyczne korki.
Związani z regionem eksperci i politycy tłumaczą jednak, że nie tylko po to jest ta 900-milionowa inwestycja.
- Zyska region, to jasne. Na przykład wypoczywający w Świnoujściu turyści będą mogli szybko się dostać do Szczecina i zwiedzić miasto - opowiada Bogumił Rogowski.
Jednak radzi, by spojrzeć na całą inwestycję w szerszym kontekście. Bo Świnoujście staje się coraz ważniejsze na mapie gospodarczej kraju. Od 2009 roku działa Terminal LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, stale zresztą rozbudowywany. To właśnie do portu trafia gaz z USA, który ma uniezależnić Polskę od rosyjskich dostaw.
Kolejnym ambitnym projektem będzie głębokowodny port kontenerowy, który ma przyjmować największe statki, które wpływają na Bałtyk. Wartość inwestycji ma być kilkukrotnie większa niż w przypadku tunelu - i wynieść nawet 3,5 mld zł. Obecnie trwają poszukiwania operatora, który ma prowadzić port. Planowane zakończenie inwestycji to 2024 rok.
- To wielka inwestycja, ale i ją trudno sobie wyobrazić bez nowego tunelu. Bo port ma powstać we wschodniej części miasta, a większość mieszkańców będzie dojeżdżać z wyspy Uznam - wskazuje Andrzej Lebdowicz, były prezes świnoujskiego oddziału Północnej Izby Gospodarczej.
Lebdowicz dodaje, że tunel może być świetnym impulsem do kolejnych inwestycji w regionie. - Poza tym, co tu dużo mówić, czekaliśmy na to kilkadziesiąt lat - mówi.
Czemu Świnoujście zawdzięcza ten ostatni boom inwestycyjny? Lebdowicz sugeruje, że to w dużej mierze zasługa obecnego prezydenta, Janusza Żmurkiewicza, który zabiegał o duże projekty od lat. Nieoficjalnie można jednak usłyszeć, że sporo jest w tym wszystkim też polityki. Za czasów rządów PO największe związane z gospodarką morską inwestycje szły raczej do Trójmiasta. Zjednoczona Prawica zaczęła więc stawiać na Pomorze Zachodnie.
- Te inwestycje można racjonalnie uzasadnić. Gazoport powstał w Świnoujściu, bo to najdalej na Zachód wysunięty port, więc transporty są szybsze. A wody w okolicach są odpowiednio głębokie. A tunel? Nawet jeśli była tu jakaś polityka, to przecież trudno uznać tę inwestycję za niesłuszną - mówi Bogumił Rogowski.
Nie tylko rozrywka
W ostatnich kilkunastu latach w Świnoujściu powstają zarówno luksusowe hotele i pensjonaty, jak i wielkie inwestycje przemysłowe.
Nie zawsze tak jednak było. Za czasów PRL i na początku lat dwutysięcznych miasto było nazywane "rozrywkoujściem". Jak grzyby po deszczu powstawały tu kluby, kasyna, a nawet domy publiczne. Klientami rzadko bywali Polacy, raczej Niemcy, Duńczycy czy Szwedzi.
Z czasem miasto stawało się coraz spokojniejsze, dziś widać przede wszystkim rodziny z dziećmi i emerytów. Wciąż jednak zdecydowanie dominują Niemcy. Chodząc po promenadzie, niemiecki można usłyszeć niemal wszędzie. Ceny w sklepach czy restauracjach podawane są w euro, na ulicach dominują auta na niemieckich tablicach. A w wyszukiwarkach internetowych niemiecka nazwa "Swinemünde" jest niemal tak popularna, jak "Świnoujście".
- Niemieckich turystów jest w Świnoujściu pewnie z 80 proc. - uważa Lebdowicz.
Uzależnienie od gości zza drugiej strony granicy przez lata pomagało miastu. Wiele zmieniła pandemia. - Niemców jest znacznie mniej, a Polacy jednak ciągle rzadko nas odwiedzają - opowiadają lokalni przedsiębiorcy.
- Najgorszy rok od 7 lat, gdy pracuję jako dorożkarka - mówi pani Maria. Jak dodaje, kiedyś dorożkarzy w Świnoujściu było niemal 100. Zostało około 15. - Gdyby dojazd był łatwiejszy, to turyści z Krakowa czy Warszawy mogliby się przekonać, że za tę cenę, za którą oni mają 15 minut jazdy, u nas mogą mieć godzinę - uśmiecha się.
Liczy, że już za dwa lata Świnoujście odkryją też Polacy, i to ci z dalszych zakątków kraju. Bo pandemia może się prędko nie skończyć. - Gdy, odpukać, granice będą znów zamykane, turyści krajowi będą na wagę złota - słyszymy od lokalnego przedsiębiorcy.