Mimo rządowych zaleceń, by pozostać w sylwestra w domach oraz informacji, że największe miasta wycofały się z organizowania noworocznych imprez, wiele wskazuje na to, że nie będzie to "cicha noc".
W hurtowni sztucznych ogni "Grom" w Częstochowie właściciel nie może zbyt długo z nami rozmawiać przez telefon. Przed sklepem ustawiła się właśnie długa kolejka kupujących, musi ich obsłużyć. Dopytywany, jak biznes idzie mu w tym roku, odpowiada, że zainteresowanie fajerwerkami jest takie samo jak przed rokiem, chociaż ceny obniżył o 10 proc.
Ryszard Gołąb, właściciel sklepu internetowego ze sprzętem pirotechnicznym na Allegro oraz organizator pokazów sztucznych ogni z Tęgoborza, cen nie obniżył, ale o swoich obrotach rozmawiać nie chce. W rozmowie z money.pl stwierdził, że jest bardzo zajęty, musi zdążyć, rozesłać do klientów ostatnie zamówienia.
Również w hurtowni Surex.pl w Bielsku-Białej pracownicy uwijają się jak w ukropie. Zamówienia na sylwestra przyjmowali tylko do wtorku do godz. 12. W ofercie mają sporo nowości, w tym m.in. 130-strzałowe japońskie wyrzutnie Ronin. Tegoroczny hit. Ceny identyczne jak w ubiegłym roku. Nowości są trochę droższe.
Sylwester to sylwester
Według ekspertów z porównywarki Ceneo.pl, w grudniu (do 28 grudnia 2020 r.) liczba klientów zainteresowana zakupami produktów pirotechnicznych wzrosła rok do roku aż o 165 proc.
Z naszych informacji wynika, że Polacy nie zamierzają w sylwestra siedzieć cicho w domach. W mediach społecznościowych jak grzyby po deszczu powstają grupy liczące nawet ponad 10 tysięcy osób, w których uczestnicy zapowiadają, że tegorocznego sylwestra będą obchodzić tradycyjnie, czyli hucznie.
Na facebookowym profilu "Strzelam w sylwestra 2020/21" internauci piszą m.in., że "Nie ma sylwestra bez fajerwerków!" oraz dodają: "Obecnie fajerwerki są dopuszczone z pewnymi ograniczeniami – nie ma oficjalnego zakazu. Pamiętajcie o zasadach bezpieczeństwa: na trzeźwo, zgodnie z instrukcją producenta, uwaga na ludzi i otoczenie, odpowiedni dystans".
Na grupie setki amatorów sztucznych ogni zachwalają swoje przedsylwestrowe zdobycze i ich możliwości techniczne. Najpopularniejsze są 60-strzałowe baterie.
Są też pojedyncze krytyczne wpisy na temat podniebnych pokazów od osób, które zwracają uwagę na domowe zwierzęta, ale te wypowiedzi są w niewybrednych słowach "gaszone" przez pozostałych grupowiczów.
Imprezy bez efektów specjalnych
Nie wszystkim los czworonogów jest obojętny. Z uwagi na psy i koty sieć marketów OBI już kolejny rok nie sprzedaje fajerwerków przed sylwestrem. Decyzję spółka tłumaczy dbałością o środowisko naturalne.
W Niderlandach władze poszły jeszcze dalej i zakazały odpalania fajerwerków w sylwestra, a także ich sprzedaży i transportu.
Ta zmiana związana jest z tegoroczną pandemią i zbyt dużym obciążeniem służby zdrowia. Tylko w ubiegłorocznego sylwestra aż 1300 ofiar odpalania fajerwerków znalazło się w holenderskich szpitalach, a straty materiale liczone były w milionach euro.
Za złamanie rządowego zakazu grożą grzywny od 100 euro w górę i wpis do rejestru karanych. Młodzi ludzie przyłapani na odpalaniu rac lub petard będą kierowani do prac społecznych, w tym sprzątania ulic.
Również niemiecka policja oraz tamtejsze niektóre organizacje pozarządowe naciskają na rząd federalny, by ten poszedł w ślady Holandii i całkowicie zakazał odpalania sztucznych ogni w sylwestra.
- Z powodu pandemii nie może być mowy w tym roku o sylwestrowych fajerwerkach - powiedział przewodniczący policyjnych związków zawodowych Rainer Wendt w rozmowie z dziennikiem "Bild".
Dociskany przez dziennikarzy szef frakcji CSU w Bundestagu Michael Kuffer oświadczył, że fajerwerki powinny zostać zakazane. - Odpalanie sztucznych ogni idzie w parze z piciem alkoholu i tworzeniem się grupek imprezowiczów, a to nie jest pożądane w obliczu pandemii – podał przykład polityk.
Zakazu sylwestrowych fajerwerków domagała się też organizacja Deutsche Umwelthilfe (DUH), ostrzegając, że używanie sztucznych ogni mogłoby prowadzić do przeciążenia szpitali, i tak już obciążonych w związku z pandemią.
- Co roku tysiące osób w Niemczech doznaje obrażeń z powodu fajerwerków, w tym wielu młodych ludzi - przypomniał dyrektor DUH, Juergen Resch.
Jednak sylwestrowym restrykcjom stanowczo sprzeciwiają się niemieckie władze lokalne. Niemiecki Związek Miast i Gmin (NZMiG) zwraca uwagę, że: "Ludzie są niezmiernie sfrustrowani. Wszystkiego się zabrania, nigdzie nie można pójść".
Dyrektor zarządzający NZMiG Gerd Landsberg podkreślił, że czym innym są wielkie publiczne pokazy sztucznych ogni, a czym innym pokazy w pojedynczych gospodarstwach domowych, gdzie bawi się niewiele osób.
Za co kary w Polsce?
W Polsce na szczęście za odpalanie sztucznych ogni w sylwestra nie trzeba będzie sprzątać ulic ani płacić setek euro mandatów. Prawnicy uczulają jednak, że nie zwalania nas to z odpowiedzialności za szkody, które wyrządzimy innym.
- Nierozważne użycie fajerwerków zawsze wiąże się z ryzykiem i było przyczyną wielu wypadków. Może być przyczyną utraty zdrowia, jak również uszkodzeń budynków, samochodów lub innego mienia – wylicza Krzysztof Błaszczyk, radca prawny DAS z Tomasz Niedziński Kancelaria Prawna.
Dodaje, że tego rodzaju zdarzenia rodzić mogą konkretne konsekwencje prawne w postaci odpowiedzialności cywilnej, a nawet karnej.
Do odpowiedzialności cywilnej może być pociągnięta również osoba, która odpalając fajerwerki przez "przypadek" spowodowała szkodę (tj. utratę zdrowia lub uszkodzenie mienia), twierdząc, że nie takie były jej intencje.
- Osoba odpalająca fajerwerki będzie zatem odpowiedzialna np. za koszty leczenia osoby przez nie poparzonej czy za uszkodzenie elewacji budynku lub okna, które zostały zniszczone wskutek uderzenia petardy – podaje przykłady prawnik.
Osoby korzystające ze sztucznych ogni mogą ponosić również odpowiedzialność karną. Już samo ich użycie w miejscu publicznym może być uznane przez policję za wykroczenie, a skutki takiej zabawy sylwestrowej, w postaci uszczerbku na zdrowiu, stanowić przestępstwo.