"W sylwestra nie wdrażamy godziny policyjnej. Apelujemy jednak, by bawić się w gronie kameralnym" - mówił jeszcze w niedzielę premier Mateusz Morawiecki.
W poniedziałek szef jego kancelarii, Michał Dworczyk, wypowiada się w zupełnie innym tonie. "Prawo do swobodnego przemieszczania się będzie ograniczone" - mówił w TOK FM.
Najwięcej zamieszania wprowadził sam zwrot "godzina policyjna", bo tej w ogóle nie miało być w rozporządzeniu. Od początku mowa była o ograniczeniach w przemieszczaniu się.
Premier tłumaczył, że aby wprowadzić godzinę policyjną, potrzeba stanu wyjątkowego. Michał Dworczyk przekonuje natomiast, że zakaz przemieszczania się można wprowadzić na podstawie ustawy z 2008 roku o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych.
"To nie wystarczy"
Co na to prawnicy? Adwokat Zbigniew Roman zauważa, że niedzielna wypowiedź premiera niewiele zmieniła - termin "godzina policyjna" nie pojawia się w polskich przepisach, a rozporządzenie w sprawie sylwestra wciąż obowiązuje.
Czy jednak rząd ma prawo zabraniać się poruszania w sylwestrową noc w oparciu o ustawę z 2008 roku?
Ustawa mówi o możliwości "czasowego ograniczenia określonego sposobu przemieszczania się" w przypadku epidemii.
Zdaniem mecenasa, to po prostu za mało, aby zakazać ludziom wychodzenia z domów w sylwestrową noc. - Taka postawa prawna może się okazać niewystarczająca - komentuje w rozmowie z money.pl.
Gdzie leżą problemy? - Ograniczenie ruchu nie jest jednoznaczne z jego wyłączeniem - uważa prawnik.
Jego zdaniem o ograniczeniu można byłoby mówić, gdyby rząd zakazał na przykład poruszania się w kilkuosobowych grupach. Tymczasem rząd zakazuje wychodzenia z domu każdemu, kto nie wychodzi w sylwestra do pracy lub nie zaspokaja niezbędnych potrzeb życiowych.
- Rozporządzenie jest tu zwyczajnie szersze niż ustawa - komentuje money.pl prawnik. Jego zdaniem można byłoby wyłączyć ruch w sylwestrową noc - pod warunkiem, że ustawa z 2008 roku byłaby w odpowiedni sposób znowelizowana. Ustawa powinna jego zdaniem konkretnie określać, kiedy i na jakich zasadach rząd może nakazać pozostanie w domach.
Kwestionowane mandaty?
Jak przewiduje prawnik, w obecnej sytuacji sądy mogą przychylać się do stanowiska osób, które zaskarżą mandaty za poruszanie się w sylwestrową noc.
Pytanie, czy takie mandaty będą w ogóle wystawiane. Policja nie odpowiada na razie na to wprost. "Naszym priorytetem będzie kontrolowanie kierujących, którzy mogą prowadzić, będąc pod wpływem alkoholu czy podobnie działających środków. Nie będzie też taryfy ulgowej dla osób spożywających alkohol w miejscach publicznych" - mówił w RMF FM rzecznik policji Mariusz Ciarka.
Zdaniem prawników sytuację mogłoby uporządkować wprowadzenie stanu wyjątkowego. Eksperci uważają, że to jednak na obecnym etapie wątpliwe.
Po pierwsze, otworzyłoby to przedsiębiorcom drogę do uzyskiwania odszkodowań za straty. Po drugie, pojawiłyby się pytania, czemu taki stan jest wprowadzany w momencie, gdy zakażeń jest zdecydowanie mniej niż w październiku czy listopadzie.