- Problem młodych niemieckich lekarzy może być niebawem rozwiązany - uważa Ursula Nonnemacher, minister zdrowia landu Brandenburgia.
Chodzi o setki Niemców, którzy wybrali naukę w polskich szkołach medycznych. Przez lata wybierali specjalne programy studiów (zwykle w języku angielskim), a po nauce wracali do Niemiec i mogli pracować jako medycy.
Zła zmiana
Zmieniło się to w 2019 r. Polska zwróciła się do Komisji Europejskiej o zmianę dyrektywy. W rezultacie dyplom zakończenia studiów nie gwarantuje już statusu lekarza - trzeba odbyć jeszcze 13-miesięczny staż i zdać egzamin końcowy. W przypadku polskiej uczelni - staż musi się odbyć w polskim szpitalu.
Niemcy po polskich akademiach medycznych jednak zwykle nie znali polskiego - zatem praca w polskim szpitalu była dla nich niemożliwa.
Absolwenci, którzy za studia w Polsce płacili nawet kilkadziesiąt tysięcy euro, w swoim kraju często nie mogli znaleźć pracy i lądowali na bezrobociu. Przez kilka miesięcy polskie i niemieckie resorty zdrowia dyskutowały, jak rozwiązać problem. Jednak bez większych sukcesów. Co się więc zmieniło?
Ursula Nonnemacher chce, by absolwenci medycyny zyskali teraz automatycznie możliwość wykonywania zawodu, a po 13 miesiącach mieliby zdać egzamin zawodowy już w Niemczech. To ma sprawić, że wszystko będzie zgodne z dyrektywą KE. Takie rozwiązanie już w tej chwili wprowadza inny przygraniczny land, Meklemburgia-Pomorze Przednie. Najwięcej lekarzy po studiach w Polsce jest jednak w Brandenburgii.
"Bo mamy epidemię"
Skąd ta zmiana? - Oczywiście ma to związek z koronawirusem. Niemcy też borykają się z epidemią, więc potrzebują jak najwięcej lekarzy do pracy - opowiada nam szczeciński lekarz, który jednak prosi o zachowanie anonimowości.
Tłumaczy, że do tej pory obserwowaliśmy "biurokratyczną wojenkę" pomiędzy Polską a Niemcami.
- Cierpieli oczywiście na tym młodzi medycy, ale też i pacjenci. Jednak z powodu koronawirusa sytuacja zrobiła się naprawdę poważna i Niemcy nie mogą sobie już pozwolić na to, by wykształceni lekarze byli na bezrobociu - dodaje.
Na całym biurokratycznym zamieszaniu cierpiały jednak również polskie uczelnie medyczne, a przede wszystkim Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie. W tej chwili na uczelni studiuje ok. 300 Niemców.
- Przyznam, że nie wiem, co mam naszym studentom i absolwentom teraz powiedzieć. Kształcili się u nas, by pracować w niemieckich szpitalach. A teraz nie mogą tego robić i muszą korzystać z zasiłków dla bezrobotnych, by przeżyć - mówił w połowie lutego w rozmowie z money.pl prof. Leszek Domański, dziekan Wydziału Medycyny i Stomatologii PUM.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie