- Do 2018 roku rządowa subwencja stanowiła 100 proc. nauczycielskich pensji - mówią władze Szczecina. Potem jednak to się zmieniło, a zdaniem wielu samorządów, rząd ich zmusił do finansowania podwyżek dla pedagogów.
Rządowa subwencja oświatowa dla samorządów co prawda ciągle rosła, ale rosły i pensje nauczycieli, o czym zadecydował rząd.
Samorządowcy narzekali, że rządowe środki już nie wystarczają na nauczycielskie pensje.
- W ten sposób w 2018 roku miasto dopłaciło do nauczycielskich pensji ponad 7 mln zł, w 2019 r. - 15 mln zł, a w 2020 r. - ponad 24 mln zł - mówi Marta Kufel ze szczecińskiego Urzędu Miasta.
Teraz Szczecin chce, by rząd oddał te środki. - Rząd po prostu nie wywiązuję się z deklarowanych kwot na edukację - mówi prezydent Piotr Krzystek. Narzeka jednak, że politycy w Warszawie "nie reagują" na jego uwagi. - Dlatego czas przejść od słów do czynów - dodaje.
Wyrok? "Nieprędko"
Kiedy ostatecznie będzie złożony pozew? Miasto informuje, że na razie "trwa opracowywanie materiału dowodowego". Władze Szczecina nie są przesadnie optymistyczne - przyznają, że "wyrok zapadnie raczej nieprędko".
- Wiele wskazuje na to, że proces sądowy będzie długotrwały i skomplikowany - mówi Marta Kufel.
Będzie to pierwszy pozew tego typu w sprawie subwencji oświatowych. Do tej pory samorządowcy często mówili, że rząd przenosi na nich koszty nauczycielskich podwyżek. Nikt jednak nie postanowił iść w tej sprawie do sądu.
- Przecieramy szlak - mówią przedstawiciele lokalnego magistratu.
Czy rząd szykuje się na sądową batalię z samorządowcami ze Szczecina? Zadaliśmy to pytanie w kancelarii premiera. Jej urzędnicy stwierdzili jednak, że sprawę komentować powinno raczej Ministerstwo Edukacji i Nauki. Co na to resort?
- Sukcesywnie zwiększamy nakłady na edukację z budżetu państwa. W samym 2020 r. nastąpił znaczący wzrost subwencji – o ponad 3 mld zł w stosunku do 2019 roku, czyli o 6,9 proc. - podaje biuro prasowe MEiN.
Nie wiemy też, czy inne duże miasta chcą iść tą drogą. Czekamy na komentarze władz kilku z nich, przede wszystkim Warszawy.
Luka warta miliardy
Gdyby jednak się na to zdecydowały, państwowy budżet może mieć kłopoty. Warszawa na płace w oświacie wydaje 2,6 mld zł rocznie, choć z subwencji dostaje tylko ok. 2,2 mld.
Prezydent stolicy Rafał Trzaskowski wielokrotnie narzekał na zbyt niską subwencję, a nawet domagał się jej "pilnego podwyższenia". Jednak o planach ewentualnych pozwów jeszcze nie mówił.
Ile wynosi ogólnopolska luka pomiędzy tym, co daje rząd na wynagrodzenia dla nauczycieli, a tym ile dopłacają na ten cel samorządy? Unia Metropolii Polskich oraz Związek Miast Polskich szacują, że w 2019 roku było to nawet 26 mld zł.
Czytaj też: Niemcom brakuje nauczycieli i szukają ich w Polsce. Pensja? Ponad 3 tys. euro na start
Politycy PiS i kolejni ministrowie edukacji z tej partii wielokrotnie jednak odbijali piłeczkę, podkreślając, że na edukację obecny rząd przeznacza zdecydowanie więcej niż poprzednie.
Władze z dużych miast wielokrotnie apelowały, by w ogóle zrezygnować z subwencji oświatowej i edukację finansować poprzez dotacje. Pojawiał się też inny postulat - aby nauczyciele byli finansowani po prostu bezpośrednio z centralnego budżetu państwa.
Choć będzie to pierwszy proces w sprawie podwyżek dla nauczycieli, to nie jest niczym wyjątkowym, że samorząd podaje do sądu Skarb Państwa. Zdarza się, że sąd przyznaje rację samorządom, choć nie są to zwykle szybkie i łatwe sprawy.
W 2018 r. ze Skarbem Państwa wygrał Kraków, po pięciu latach sądowego sporu. Miasto uznało, że rząd dał mu za mało pieniędzy na m.in. prowadzenie ewidencji ludności czy wydawanie dowodów osobistych. Skarb Państwa musiał ostatecznie zapłacić stolicy Małopolski niemal 4 mln zł.